Piotr Ikonowicz:


Tak przypominam przy okazji wypowiedzi o szczawiu:

3 kadencja, 73 posiedzenie, 3 dzień (17.03.2000)

28 punkt porządku dziennego:
˝Polityka prorodzinna państwa˝ (druk nr 1522) wraz ze stanowiskiem Komisji Rodziny (druk nr 1635).

Poseł Piotr Ikonowicz:

Panie Marszałku! Wysoki Sejmie! Na wstępie chciałbym złożyć oświadczenie. Otóż mam żonę i dwoje dzieci. Cieszę się szczęśliwym życiem rodzinnym. Nie jestem przeciwnikiem, przeciwnie, jestem entuzjastą instytucji rodziny. Natomiast chciałbym powiedzieć, że cały ten program nie służy szczęściu polskich rodzin, lecz służy przede wszystkim temu, żebyśmy się efektywnie i szybko rozmnażali. Uważam, że taki stosunek do ludzi, do osoby ludzkiej, jak do zwierzęcia, którego obowiązkiem jest prokreacja, które się właściwie hoduje, a które się nie rozwija, jest stosunkiem uwłaczającym godności ludzkiej.

Chcę również powiedzieć, że zapowiedzenie, iż szczególną troską otaczamy rodzinę, a odżegnanie się od zmniejszenia rozwarstwienia majątkowego polskiego społeczeństwa nosi wszelkie cechy dyskryminacji wszystkich tych osób, którym nie dane było założyć rodziny bądź które utraciły swoich współmałżonków i które dzisiaj rodziny nie mają, żyją samotnie i nie są adresatem programów pomocy rodzinie. Powstaje bowiem taka sytuacja, że rząd promuje szczęśliwców, którzy i tak mają lepiej, bo nie są sami, są w rodzinie, a nie chce pomóc ludziom – i wyciągnąć do nich ręki – którzy często nie zakładają rodzin dlatego, że ich na to nie stać. Znam wielu młodych ludzi, którzy nie mogąc znaleźć pracy, nie oświadczają się żadnej pannie i nie płodzą dzieci, bo mają poczucie odpowiedzialności i nie chcą mieć dzieci, którym nie będą mogli kupić cukierka.

Chcę powiedzieć, że byłem w takim sklepie na wsi, do którego wszedł człowiek z trójką dzieci, by zrobić zakupy. I wtedy sklepowa powiedziała do mnie: niech pan zostanie, on zaraz będzie kradł. Ten człowiek przyszedł i poprosił o podstawowe artykuły żywnościowe: mąkę, kaszę, konserwy. Dał to wszystko dzieciom, odesłał je do domu i powiedział do sklepowej: a teraz niech pani woła policję. Przez miesiąc dzieci miały co jeść.

Proszę państwa, w Polsce, w której 80% społeczeństwa nie ma kont w banku, nie ma żadnych oszczędności, posłowie, którzy mają i którzy dobrze zarabiają, nie powinni dzisiaj radzić nad sposobem zwiększenia przyrostu naturalnego, lecz nad tym, o czym mówił premier Olszewski. A mianowicie nad tym, żeby skończyła się nasza hańba narodowa polegająca na bezwzględnym ubóstwie ludzi, którzy wcale nie musieliby być tak biedni, gdyby w Polsce dochód narodowy nie był tak skrajnie niesprawiedliwie dzielony. Polska nie jest ani tak biedna, żeby były w niej głodne dzieci i trzeba było wyrzucać całe rodziny na bruk, ani tak bogata, żeby większość polskiej elity żyła tak wystawnie, poświęcając niewielki ułamek swoich niezasłużenie wielkich dochodów na datki zbierane na balach dobroczynnych. Otóż, wolałbym, żeby ci bogaci Polacy stali się podmiotem redystrybucyjnego, progresywnego systemu podatkowego, który odwróci toczący się bez przerwy przez ostatnie 10 lat proces podziału społecznego na ludzi, którzy pogrążają się w coraz większej nędzy i drobną elitę, która korzystając z owoców transformacji, opowiada później faryzeuszowskie frazesy o pomocy rodzinie. Oczywiście, że należy stworzyć rodzinie jak najlepsze warunki i że rodzina to jest wielkie szczęście.

Zastanówmy się jednak nad tym, dlaczego w badaniach poprzedzających poprzednią kampanię wyborczą większość młodych ludzi, większość obywateli powiadała, że dla nich najważniejszym elementem szczęścia jest udane życie rodzinne. Ano dlatego, proszę państwa, że we wszystkich innych sferach: zawodowej, społecznej i publicznej ludziom poprzez proces transformacji wytworzono piekło. I ludzie dlatego chronią się w zaciszu kręgu rodzinnego, uciekając przed miejscem pracy czy przez swoim bezrobociem, przed swoją biedą, przed tym, że się ich poniża jako obywateli i jako pracowników. Oczywiście to, że dzisiaj większość Polaków chce udanego życia rodzinnego, wcale nie oznacza, iż ono jest udane. To oznacza tylko, że właśnie na tym polu najwięcej jest do zrobienia, bo nie będzie szczęśliwej rodziny w regionach popegeerowskich, gdzie za pomocą decyzji politycznej zlikwidowano podstawy do życia dla setek tysięcy obywateli i ich rodzin. Nie może być szczęśliwego życia rodzinnego w rodzinach, w których dzieci nigdy nie widziały, jak ich rodzice idą do pracy. Nie może być ojciec i matka wzorem i autorytetem dla dzieci, jeżeli ani ojciec, ani matka nie zarabiają pieniędzy.

Jeżeli nie zwalczymy problemu bezrobocia, nie stworzymy nowoczesnego systemu podatkowego i nowoczesnego europejskiego państwa opiekuńczego oraz nie stworzymy wszystkim młodym ludziom w Polsce równych szans, to nie będą w Polsce powstawały szczęśliwe rodziny. Opowiadanie o polityce prorodzinnej jest w istocie osłoną dla antyludzkiej polityki premiera Leszka Balcerowicza. Dziękuję. (Oklaski)


Źródło
Opublikowano: 2013-03-11 06:03:55