Piotr Ikonowicz:

Ku nowej partii lewicy

Najłatwiej napisać odezwę, spędzić kilkaset osób, zawołać dziennikarzy i ogłosić, że oto powstał nowy byt polityczny. Jednak przeciętny odbiorca dostrzeże w tym wydarzeniu jeszcze jedną grupę chętnych do życia kosztem podatnika i pchania się do żłobu. I będzie miał rację. Lewica nie powstaje. Lewica powstaje na blokadach eksmisji, w sądach gdzie broni się ludzi przed krzywdą, eksmisją, nieuzasadnioną windykacją, lichwą. Lewica wykuwa się na marszach pustych garnków, podczas których lokatorzy protestują przeciw drakońskiej podwyżce czynszu. Na ulicy gdzie młodzi aktywiści zbierają podpisy pod petycją cofającą podwyżki cen biletów komunikacji miejskiej. W proteście przeciw inwestycji deweloperskiej, która odbiera mieszkańcom, park, przedszkole, plac zabaw. Budowanie lewicy to tysiące godzin spędzonych przed komputerem i w bibliotekach aby zaproponować nowe rozwiązanie prawne w sprawach socjalnych, mieszkaniowych, zdrowotnych czy edukacyjnych. Lewicę tworzy młoda grupa lewicowych dziennikarzy, którzy z niczego tworzą gazetę, za głodowe a często żadne pieniądze, tworzą kolejne portale internetowe, dzięki którym kto chce to się dowie gdzie i w jakiej sprawie dotyczącej kraju, świata, społeczeństwa, kłamią media głównego nurtu, korporacyjne telewizje i państwowa tuba propagandowa.
Tysiące ludzi w Polsce, mimo niechętnego stosunku władz samorządowych, szykan i represji, biedy i braku zainteresowania mediów tworzą w pocie czoła tkankę społeczną, ruch który postawi tamę wyzyskowi, wykluczeniu społecznemu, oszustwom elit, które pasożytują na zwykłych ludziach. Ci współcześni Judymowie i Siłaczki nie wierzą politykom, starając się przeciwstawić ich kłamliwym słowom swoje prawdziwe czyny. Cała ta energia, którą społecznicy wkładają w walkę o likwidowaną szkołę, szpital, miejsca pracy, godną płacę czy dach nad głową, z pewnością nie idzie na marne, bo część tych walk bywa zwycięska. W Krakowie obroniono wiele szkół. W Poznaniu udało sie ocalić część lokatorów przed czyścicielami kamienic, którzy wylądowali w końcu na ławie oskarżonych, a i my w Kancelarii Sprawiedliwości Społecznej wygrywamy większość naszych walk o ocalenie rodzin przed nędzą i bezdomnością. Wszystko to jednak nie składa się jeszcze na alternatywę dla chorego, nieludzkiego systemu politycznego, w którym społecznicy zastępują państwo, a państwo zawsze staje po stronie silniejszego przeciwko słabszemu, biednemu, choremu, sponiewieranemu i oszukanemu obywatelowi.
Niedawno Leszek Miller zwołał na stadionie narodowym naradę aktywu, który wprawdzie rozprawiał o ważnych kwestiach społecznych i gospodarczych, ale bez ambicji dokonania zmian głębokich, systemowych. Uczestnicy tamtego spotkania myślą głównie o wyborach, a nie o przemianie społecznej. O tym jak bardzo jest prawdopodobne, że słuszne skądinąd postulaty pójdą po tych wyborach w zapomnienie, świadczy fakt, że SLD i jego liderzy, a nawet, jak wynika z badań, wyborcy Sojuszu pragną dojść do władzy za cenę sojuszu z PO i Donaldem Tuskiem. Wszystko pod hasłem nie dopuszczenia do władzy PiS-u. Jednak im bardziej staje się oczywiste, ze głos oddany na SLD utrzyma przy władzy obecną ekipę tym większe szanse ma Kaczyński na ostateczny sukces.
Polska, ten dziwny kraj biednych ludzi bez wyrazistej lewicy na scenie politycznej, może jednak się zmienić, kiedy poprawiacze świata, marzyciele i społecznicy uwierzą, że większość krzywd i niesprawiedliwości z którymi na co dzień walczą można rozwiązać wyłącznie na drodze politycznej. Bez charyzmatycznych przywódców, partyjnych szyldów, ruch sprzeciwu i społecznej wrażliwości może wkroczyć na scenę i wyprzeć z niej karierowiczów i cwaniaków. W końcu ludziom, którzy na co dzień pomagają innym zamiast tylko gadać ludzie łatwiej uwierzą. To społeczni praktycy mają wiedzę jak zmienić prawo i politykę państwa, aby większości obywateli żyło się w miarę znośnie. Dlatego już tej jesieni spróbujemy zorganizować takie spotkanie, na którym będziemy mówić o sposobie domknięcia budżetów domowych, ubezpieczenia od bezrobocia, polityki społecznej umożliwiającej zakładanie i posiadanie dzieci, potanienia tych składników kosztów utrzymania, które zależą od władzy publicznej. Będziemy szukali sposobu uczynienia państwa sojusznikiem ruchów i organizacji społecznych oraz zawodowych, a nie wrogiem wspierającym wyłącznie korporacyjne interesy. W naszym kraju brakuje bowiem partii, ruchu politycznego i społecznego, który reprezentowałby niezamożną większość obywateli, którzy stracili, a nie zyskali na transformacji ustrojowej. Wymaga to kolejnej takiej transformacji w kierunku, który wyznacza wyrażona w badaniach opinii publicznej ludzi. I dopiero wtedy większość wygra wybory. Demokracja zacznie działać. A Polska zgodnie z wolą większości będzie Polską socjalną i obywatelską. Gdzie zamiast prywatyzować zyski i nacjonalizować straty, zaczniemy robić dokładnie odwrotnie.


Źródło
Opublikowano: 2013-08-16 11:25:13