Piotr Ikonowicz:

Syria: „Demokratyczne” bombardowania

Dzisiaj chyba już nikt, poza samymi Syryjczykami, nie ma nadziei, że USA cofną się jeszcze przed zbrojnym atakiem na Syrię. W niedzielnym wydaniu BBC syryjska działaczka praw człowieka wyraziła nadzieję, że przynajmniej w ciągu najbliższych 8 dni atak na Syrię jeszcze nie nastąpi. Z innych emitowanych przez media wypowiedzi obywateli syryjskich wynika, iż po zapowiedzi amerykańskiego ataku na Damaszek mieszkańcy tego miasta zaczęli je w panice opuszczać. Czasowo exodus ten zatrzymała informacja, że Obama z wystrzeleniem pocisków na Damaszek poczeka na wyniki głosowania w Kongresie. Tymczasem machina wojenna i propagandowa USA nabiera coraz większego rozmachu. Obama twierdzi, iż posiada niezbite dowody na użycie broni chemicznej przez reżim Assada. Innego zdania jest Szwajcarka Carla del Ponte, była prokurator generalna ONZ ds. ścigania zbrodni ludobójstwa, która stwierdziła, iż Komisja specjalna ONZ do badania przypadków łamania praw człowieka w Syrii dysponuje dowodami użycia przez syryjskich powstańców broni chemicznej. Putin twierdzi, że jeżeli Amerykanie posiadają niezbite dowody, że broni chemicznej użyły siły rządowe to powinien je pokazać. Skoro ich nie pokazują – zdaniem Putina- dowody te po prostu nie istnieją.
Korespondent Al Jazeery w Tel Aviv-e stwierdził, iż zaangażowanie zbrojne USA w konflikt z Syrią ma służyć odbudowaniu prestiżu USA na Bliskim Wschodzie, po upokorzeniach w Iraku i w Afganistanie. Wydaje się, że istnieje wiele ważniejszych powodów, dla których USA i bliskowschodni partnerzy chcą upadku rządów Assada. Rewolucje arabskie postawiły na porządku dziennym kwestie demokratyzacji i suwerenności narodów arabskich. W Syrii spora część ludności sprzeciwiała się przyjętej przez Assada polityce kokietowania MFW. Z tego powodu oligarchie arabskie i USA wolały przedstawiać konflikt jako spór laików z islamistami. Tymczasem na ostatnim kongresie partii Baas Assad zapowiedział powrót do idei ochrony interesów „chłopów i robotników”, odcinając się tym samym od polityki zmierzającej do realizacji wytycznych MFW. Przede wszystkim jednak Syria stoi na drodze potencjalnego gazociągu, który miałby połączyć Półwysep Arabski- w tym potentata gazowego, jakim jest Katar- z Izraelem i Turcją, omijając Rosję. Assada nie zgodził się na współpracę z Izraelem, który okupuje Palestynę. W samym Izaraelu stosunek do konfliktu nie jest jednak jednoznaczny, bo cyniczny Baszar Assad wielu izraelskim strategom wydaje się bardziej obliczalny niż islamscy rebelianci.

Agata Nosal-Ikonowicz


Źródło
Opublikowano: 2013-09-02 16:20:29