Piotr Ikonowicz:

Narodowa jazda Camerona

Cameron robi oszczędności. Nie chodzi o duże pieniądze. Chodzi o szczodre w porównaniu z polskimi zasiłki na dzieci imigrantów przebywające w Polsce. I może chodzi w ogóle o to, żeby te dzieci też ściągnąć do UK, żeby kiedyś tam były dzielnymi Brytyjczykami i Brytyjkami płacącymi składki na tamtejszy system emerytalny. A może jak zwykle kiedy atakuje się jakoś grupę obcych chodzi o to, żeby skupić wokół siebie swoich. Tym razem padło na Polaków, już niedługo zapewne wszystkim bolączkom brytyjskiego społeczeństwa będą winni Rumuni. Ktoś musi być winien, a premier woli, żeby to byli Polacy, a nie premiera Camerona. Zacznie od Polaków, ale wkrótce zabierze i swoim rodakom. Bronimy naszych rodaków, bo w końcu przyjechali do obcego kraju i pracują na jego dobrobyt. Nie na wakacje. Jakaś ich część nie znalazła pracy i korzysta z należnych im w ramach UE praw, praw ustanowionych w kraju aktualnego pobytu. Polaków dotychczas chwalono, bo Polak jest zdyscyplinowany, robotny i nieskory do buntu. Zadowoli się mniejszą płacą niż miejscowi i nie narzeka na wydłużony czas pracy, bo się w ojczyźnie przyzwyczaił do nieporównanie gorszej formy pracowniczego niewolnictwa. Więc Cameronowi Polacy powinni pasować. Premier Wielkiej Brytanii jednak doskonale zdaje sobie sprawę, że mimo cięć, brytyjski system opieki socjalnej jest nieporównanie lepszy od polskiego. Wytykając Polakom korzystanie z tego systemu Cameron piecze kolejną pieczeń, bo wykazuje brytyjską wyższość. A niczego Brytyjczycy tak nie lubią, jak wywyższania się nad inne narody. W im gorszym zatem świetle pokaże się Polaków, tym lepiej na tym tle wypadają, gorzej na ogół wykształceni i mniej skłonni do bezmyślnej harówki od świtu do nocy mieszkańcy wysp. O tym, że w Polsce znaczna grupa dzieci nie dojada wiadomo choćby z badań Eurostatu. Karmienie więc dzieci polskich imigrantów z kieszeni brytyjskiego podatnika jest o tyle uzasadnione, że Polacy tez w UK płacą podatki. Obaj przywódcy, Cameron i Tusk, napinają muskuły i korzystają z gratki jaką jest spór odwołujący się do nacjonalizmu, który po obu stronach rodzi fałszywe poczucie wspólnoty każące na chwilę zapomnieć o tym, że obaj przywódcy pragną jak najmniej wydać na biednym, słabym, chorym i bezrobotnym. Obaj są bowiem po jednej stronie klasowej barykady.


Źródło
Opublikowano: 2014-01-17 11:23:22