Polska 24 h

„Pracownica Tesco podcięła sobie żyły na terenie sklepu. Poniżana przez swoich szefów pracownica sklepu Anna M. nie wytrzymała tej presji. Załamana psychicznie nieludzkim wyzyskiem kobieta schowała się za półkami z towarem i podcięła sobie żyły. Wolała umrzeć, niż znosić codzienne upokorzenia i wyzysk.” To tylko jedna z wielu relacji z zaklętych rewirów TESCO, a także innych sieci supermarketów.
Byliśmy zatrudnieni na pół etatu plus cztery godziny tzw. dopełnienia. W praktyce wyglądało to tak, jakbyśmy pracowali na pełny etat, bo przecież cały czas wykonywaliśmy te same obowiązki – opowiada jeden z pracowników. Za wszystko pracownicy dostawali pieniądze, jednak gdy byli na zwolnieniu lekarskim, ich wypłata była wyliczana według stawki na pół etatu. – Jeżeli ktoś wykonuje takie same obowiązki jak w ramach umowy o pracę, to właśnie taką umowę powinien mieć zawartą z pracodawcą, prawda? – pyta nasz rozmówca.
Szefowie marketu ogłosili jednak, że pracy w ramach tzw. dopełnienia już nie będzie. Dla pracowników oznacza to obniżenie pensji z dnia na dzień o połowę. – Z tego wynika, że na rękę dostaniemy ok. 600 zł. Nikt się nie przejmuje tym, za co będziemy żyć – kwituje jeden z pracowników. – Już teraz na każdej zmianie nocnej brakuje pracowników, a w sobotę, gdy jest największy ruch, są tylko dwie kasjerki i trzecia do pomocy przy kasach samoobsługowych.
Jestem z pokolenia „Solidarności”. Wtedy walczyliśmy o wolne soboty. Dziś w głosowaniu sejmowym przegraliśmy wolne niedziele. Zamieniamy się w społeczeństwo niewolników. TESCO, otwarte 7 dni w tygodniu 24 godziny na dobę jest tylko jednym z wielu symboli tego zniewolenia.
Jak grzyby po deszczu powstają nowoczesne lokale serwujące głównie kawę. Jednak żeby się tam zatrudnić trzeba być przygotowanym na to by w czasie całej zmiany (zwykle 10 godzinnej) ani razu nie usiąść. Spece od marketingu odkryli bowiem, że jeżeli pracownik stoi a nie siedzi klienci chętniej nagradzają taką „usłużną” postawę zakupem. w wieku 40+ nie dają rady. Nogi nie wytrzymują.
Staliśmy się społeczeństwem bezwzględnych konsumentów. Na ołtarzu korporacyjnych zysków gotowi jesteśmy poświęcić życie rodzinne, kontakt z dziećmi, bliskimi a nawet własną godność. Bo klient nasz pan! Pieniądz rządzi, a człowiek jest tylko niewolnikiem sługą i to nie tylko w przenośni. Bo coraz większa część pracowników zatrudniona jest w obsłudze klienta, w usługach. To od czasu kiedy zaorano u nas przemysł i przestajemy cokolwiek wytwarzać.
Kelnerki w warszawskim pubie zmuszone chodzić w prawie niczego nie zakrywających spódniczkach lub szortach dostają płacę minimalną za pracę w zwiększonym wymiarze godzin. (O 8-godzinnym dniu pracy większość Polaków i Polek może już dawno zapomnieć.) Resztę dostaną albo nie w napiwkach. Kiedy ostatnio w Kopenhadze zostawiłem w barze napiwek, barman dogonił mnie na ulicy by mi te drobne oddać, pouczając mnie, że to obraża jego godność, a on za swoją pracę dostaje wynagrodzenie.
W sprawie zakazu handlu w niedziele opinia publiczna jest niemal podzielona na pół. Nieznaczna większość ankietowanych jest mu przeciwna, choć przecież oni sami w niedzielę pracować nie muszą. Chcą jednak spędzać wolny czas na zakupach. Po tygodniu wyzysku i ciężkiej pracy pod nadzorem pragną pławić się w roli konsumenta, odreagować ograniczenia wolności i upokorzenia całego roboczego tygodnia. Większość prac dziś wykonywanych odznacza się dużym poziomem alienacji. Ludzie znajdują w niej satysfakcji, a wykonują ją bo musza z czegoś żyć. Dlatego prawdziwa wolność jest po fajrancie. Wtedy robimy co chcemy, idziemy na spacer, rozmawiamy i bawimy się z dziećmi, uprawiamy sport, a może nawet sięgamy po ciekawą lekturę. Jednak w miarę wydłużania czasu pracy, w miarę jak coraz mniej spośród nas stać na urlop (70% już z nich nie korzysta) ten czas wolności się kurczy. Przeciwnicy wolnych niedziel argumentują, że korporacje handlowe zwolnią pracowników, bo nikt nie bierze pod uwagę, że mogą skrócić czas ich pracy. Tak samo jak nikt nie zamierza zmuszać tychże korporacji do podniesienia stawki godzinowej. Zmniejszenia wyzysku, bo przecież nie ma wątpliwości, że realizują w Polsce olbrzymie zyski. Główny nurt mediów, komentatorzy, politycy akceptują obecny wysoki poziom wyzysku pracowników w sektorze handlu jako niezmienny. Inni walcząc z wolnymi niedzielami argumentują to swym antyklerykalizmem. Skoro siódmego dnia odpoczął Stwórca Nieba i Ziemi, my na złość Kościołowi zmusimy pracowników handlu, żeby dalej zasuwali. A ja bym chętnie nakręcił reportaż o tym co robią w niedzielę posłowie, którzy tak ochoczo odrzucili zakaz handlu w niedziele. Jedno jest pewne. Nie siedzą na kasie w TESCO i nie wykładają na półkach towaru.
W tej sprawie, jak w wielu innych stanął po stronie międzynarodowych korporacji przeciw pracownikom. Po gorszej stronie ludzkiej natury. Dlatego po co ograniczać się do TESCO. Skoro tak bardzo lubimy zasuwać na okrągło na rzecz korporacyjnych zysków wystawmy zachęcający inwestorów napis na naszych granicach: „Polska 24 h”.


Źródło
Opublikowano: 2014-03-28 09:36:55