Jeszcze jedna bomba atomowa a dojdziemy już do…

wiem o czym Tusk rozmawiał z Putinem, a gdyby nie podsłuchy nie wiedziałbym, też o czym rozmawiali w knajpie Belka, Sienkiewicz, Sikorski i inni. Politycy kiedy sądzą, że mogą sobie na to pozwolić często wrzucają na luz i mówią rzeczy politycznie niepoprawne. Może po to, żeby odreagować konieczność uważania na każde słowo w życiu publicznym.
Jeżeli jednak Putin powiedział coś o polskim Lwowie, to dzięki Radkowi Sikorskiemu osiągnął swój cel. Udało mu się przypomnieć nam wszystkim i opinii światowej, że Polacy to też nacjonaliści i że jakaś część naszego społeczeństwa nigdy się pogodziła z utratą Lwowa. Wystarczy przypomnieć spory wokół stanu cmentarza Orląt Lwowskich czy śpiewane na obozach harcerskich przy ognisku w czasach głębokiego -u o tym jak to „odpoczniemy po swej pracy już w ojczystym Lwowie”. śpiewaliście? Ja śpiewałem.
Im więcej Radek Sikorski popełnia gaf tym bardziej go lubię. Wprawdzie oficjalnie nadal opowiada te wszystkie androny, to jednak przynajmniej wiemy, że prywatnie myśli trzeźwo, czyli, że jest idiotą na jakiego czasem wygląda.
Putin zaś ,przy wydatnej pomocy Sikorskiego, przekuł balon naszej poprawności politycznej, która przeciw Rosji i jej agresywnej polityce na Ukrainie kazała nam kochać Ukrainę i Ukraińców pomimo, tylko wołyńskiej masakry, ale też aktualnego czczenia jej autorów. Polscy nacjonaliści, na szczęście nie tak liczni i wpływowi jak w Rosji czy na Ukrainie wracają do wyznawanej przez Romana Dmowskiego i jego Narodową Demokrację opcji promoskiewskiej, a tu nagle Putin ustami Sikorskiego leje miód na ich serce słowami o polskim Lwowie.
Viktor Orban, do niedawna wzór dla Jarosława Kaczyńskiego i jego partii do takiego „nowego Monachium” chętnie by przyjechał i wziął udział w podziale Ukrainy. Mówiąc o polskim Lwowie Putin poszedł za ciosem, zaczął proces erozji mentalnej przygotowującej opinię europejską na zaakceptowanie faktycznie dokonanego już podziału Ukrainy. Powstaje wizja, w której Rosjanie już zaczęli odbierać „swoje”, Węgrzy przebierają nogami, a Polacy jeszcze się zastanawiają.
Jeżeli coś można zarzucić Sikorskiemu, to fakt, że dał się użyć do tej gry prowadzonej przez Putina. Zadziałał więc, mam nadzieję mimo woli, jako typowy agent wpływu. Putin mógł przecież oficjalnie zgłosić Polsce swej oferty, bo na to jest za sprytny. On to rozgrywa subtelniej. Przemówił ustami marszałka polskiego Sejmu, który dopiero co przestał kierować resortem spraw zagranicznych.
My oczywiście, nawet gdyby oferta była realna i możliwa do skonsumowania, a jest, nie powinniśmy jej w ogóle rozważać. To, że w Polsce nacjonalizm nie ociera się o jeden procent poparcia wyborczego to wynik powojennego porządku, w ramach którego jest krajem etnicznie jednolitym. I niech tak zostanie.

Piotr Ikonowicz


Źródło
Opublikowano: 2014-10-25 08:34:27