Wsparcie instytucji publicznych dla skrajnej prawicy to niestety w wielu miejsca

Wsparcie instytucji publicznych dla skrajnej prawicy to niestety w wielu miejscach w Polsce norma. Organizowanie koncertu jawnie faszystowskich zespołów w obiekcie należącym do samorządu to jednak wyjątkowy skandal.

Muzycy z Agressiva88/Nordica nie bawią się w wymówki o "rzymskim salucie" czy wskazywanie subtelnych różnic między polską, niemiecką i włoską odmianą nazizmu. Zoologiczny rasizm, jawne określanie się "narodowymi socjalistami" i ozdabianie okładek swoich płyt symbolami SS nie pozostawia miejsca na wątpliwości.

Promowanie zbrodniczej ideologii na zamku Ogrodzieniec zawdzięczamy związanemu z Kukiz'15 radnemu Janosce. Miłośnik neofaszystowskiej muzyki kandydował do parlamentu z list Kukiza. Nie przez przypadek – to Paweł Kukiz wprowadził do Sejmu grupę gardzących demokracją i prawami człowieka nacjonalistów. .

Nie możemy pozostać bierni w obliczu oczywistej promocji faszyzmu i nienawiści. Razem Zagłębie składa doniesienie do prokuratury. W kraju, który w trakcie II Wojny Światowej stracił prawie 1/4 ludności, nie ma i nie będzie miejsca dla faszystów! STOP faszystom na Zamku w Ogrodzieńcu.

[Grafika: Fotografia zamku Ogrodzieniec. Na górze grafiki nasza propozycja nowego logo ruchu Kukiz'15 – używany przez neofaszystów krzyż celtycki. Poniżej napis: "Radny Jerzy Janoska, związany z Kukiz'15, organizuje koncert zespołu Nordica. Ich wcześniejsze utwory pod szyldem Aggresiva 88 to m.in. "Dumny nadczłowieku" oraz "Biała k*** czarnucha". Koncert odbędzie się na należącym do samorządu zamku Ogrodzeniec. Stop promowaniu neofaszystów!]

www.partiarazem.pl


Źródło
Opublikowano: 2016-08-18 13:44:08

Paweł Fajdek nie zdobył medalu na olimpiadzie, co nie zmienia faktu, że ciężko pracował by zostać najlepszym młociarzem

Piotr Ikonowicz:

Paweł Fajdek nie zdobył medalu na olimpiadzie, co nie zmienia faktu, że ciężko pracował by zostać najlepszym młociarzem na świecie i wciąż nim jest. Kiedy słuchałem jego przeprosin poczułem się głupio. Nikt nie ma obowiązku wygrywać na olimpiadzie i Fajdek nie ma za co przepraszać. Jest mi wstyd, że tak bardzo chciałem, przeżyć euforię związaną z kolejnym polskim zwycięstwem. Jest mi wstyd bo wraz z milionami innych mimowolnie wywarłem presję, która sprawiła, że ten wspaniały sportowiec czuł się upokorzony i uznał, że musi przeprosić za swoje niepowodzenie. Nie musi, nic nam nie jest winien. Wciąż jest dużym przesympatycznym facetem, który potrafi rzucać młotem najdalej na świecie. Nikt nie ma obowiązku osiągać sukcesu, żeby leczyć nasze narodowe kompleksy. Trzymaj się Pawle i już nikogo za nic więcej nie przepraszaj!

Źródło
Opublikowano: 2016-08-18 04:49:22

W Przemyślu na placu zabaw bawiły się dzieci. Dzień jak co dzień. Wśród nich 11-

Marcelina Zawisza:


W Przemyślu na placu zabaw bawiły się dzieci. Dzień jak co dzień. Wśród nich 11-latek. W pewnej chwili do chłopca podszedł dorosły mężczyzna i zaczął go wyzywać. Krzyczał do dziecka, że go „zaj***” i mu „doje***”. 11-latek od innych dzieci różnił się tylko jednym. Miał inny kolor skóry. Jak donoszą media padły też słowa: „wyp*** czarnuchu”.

Podsumuję to dla was: dorosły mężczyzna zwyzywał dziecko i przegnał je z placu zabaw. Za kolor skóry.

„Prawdziwy Polak i patriota” z Przemyśla jest zapewne z siebie dumny. Pokazał dziecku, gdzie jego miejsce, udowodnił wyższość rasy białej, polskiej, katolickiej. Juz nie w komciach na onecie czy wp, tylko na żywo. Rasistowskie incydenty zdarzają się coraz częściej. Mówią o tym studenci z Erasmusa czy pracownicy kebabowni… Jeszcze nie masowo – ale to pewnie kwestia czasu.

Rasiści podnoszą głowy, bo czują przyzwolenie prawicowych elit. A większość liberałów udaje, że nic się nie dzieje. Schetyna wdzięczy się do czytelników Do Rzeczy, tygodnika straszącego „inwazją ciapatych” i „tęczowym bolszewizmem Hillary Clinton”. Petru popiera kandydata do Senatu, który szczuje na uchodźców. Nowoczesny poseł Truskolaski (junior) milczy, gdy prezydent Truskolaski (senior) ugłaskuje w Białymstoku neofaszystów. I to trwa niestety od lat.

Za cynizm prawicy, gotowej usprawiedliwiać kolaborantów gestapo, żeby tylko przypodobać się radykałom, za tchórzliwość liberałów, za biskupów, którym nie przeszkadza, gdy ks. Międlar nazywa hajlowanie „gestem pokojowego pozdrowienia charakterystycznym dla polskich narodowców” – zapłacimy wszyscy. Także ci, którym wydaje się, że bardzo sprytnie flirtują z rasizmem. Jest taka scena w „Kabarecie”: młody hitlerowiec śpiewa „Tomorrow Belongs To Me”, a Brian pyta Maxa: „Wciąż myślisz, że można ich kontrolować?”.

Źródło
Opublikowano: 2016-08-17 14:42:36

Rzecznik zwykłych ludzi

Piotr Ikonowicz:

Rzecznik zwykłych ludzi

Zanim nastał Adam Bodnar urząd Rzecznika Praw Obywatelskich nie zajmował się sprawami ludzi biednych, zagrożonych wyrzuceniem poza nawias społeczeństwa. Kancelaria Sprawiedliwości Społecznej wielokrotnie zwracała się do tego urzędu o pomoc, ale poprzednicy Bodnara potrafili tylko stwierdzi
, że różne barbarzyńskie praktyki, takie jak eksmisja na bruk są zgodne z obowiązującym prawem. Teraz gdy informujemy Rzecznika, że ludzie starzy, chorzy, rodziny z małymi dziećmi mają być najpierw wyrzuceni do jednego pokoju z obcymi sobie osobami na miesiąc do pół roku, a potem na bruk, Rzecznik nie tylko podejmuje interwencję, ale występuje do władz z propozycją zmiany prawa, które stanowi, że tzw. pomieszczenie tymczasowe to przyznawany na krótko rodzaj przechowalni, gdzie naruszana jest prywatności
eksmitowanej rodziny, która po krótkim czasie i tak ląduje na ulicy.
Rzecznik zaproponował, aby pomieszczenia tymczasowe miały standard dopasowany do potrzeb osób, które tam lądują. Bo wielokrotnie zgłaszaliśmy na przykład , że jakaś starsza pani chodząca o kulach ma się znaleźć po eksmisji w lokum, które jest kontenerem, do którego nie jest w stanie się wspiąć po metalowych schodach, które raczej przypominają drabinę.
Kiedy alarmujemy, że nawet takiego pomieszczenia tymczasowego gminy nie przydzielają, a komornicy wyrzucają ludzi wprost do noclegowni, kiedy tylko samorząd odpowie, że nie dysponuje pomieszczeniem tymczasowym, Rzecznik żąda takiego doprecyzowania przepisów, aby takie praktyki nie były już możliwe.
Adma Bodnar zwrócił się także do rządu z wystąpieniem, w którym domagał się, aby państwo zaczęło budowa
tanie mieszkania czynszowe dostosowane do potrzeb ludzi o niskich dochodach. Zrozumiał bowiem, że zgłaszane przez ludzi, i działaczy takich jak my przypadki świadczą o tym, że jedyną propozycją dla osób, których nie stać na zaspokojenie potrzeb mieszkaniowych na wolnym rynku jest bezdomność.
Teraz kiedy rozpoczyna się nagonka zmierzająca do zmiany na stanowisku RPO, kiedy oskarża się go o złe wywiązywanie się ze swych obowiązków warto żeby się dowiedziano, że w osobie Adama Bodnara ludzie niezamożni, słabi, chorzy utraciliby wspaniałego sojusznika i obrońcę.

Piotr Ikonowicz

Źródło
Opublikowano: 2016-08-17 11:20:41

Pod koniec sierpnia wracamy do walki z pomysłem zmiany nazwy ulicy Dąbrowszczakó

Pod koniec sierpnia wracamy do walki z pomysłem zmiany nazwy ulicy Dąbrowszczaków. 29 sierpnia na rogu ulicy Dąbrowszczaków i Mickiewicza w godzinach 14-18 będziemy zbierać podpisy pod naszą petycją do władz miasta Olsztyna o nie usuwanie ulicy Dąbrowszczaków z mapy Olsztyna.

Natomiast już 31 sierpnia podczas sesji Rady Miasta złożymy petycję wraz z podpisami zebranymi podczas akcji 12 czerwca (Pamiętajmy o Dąbrowszczakach! – petycja do władz Miasta Olsztyna.), zebranymi w internecie na stronie: https://secure.avaaz.org/…/Prezydent_Miasta_Olsztyn_Rada_…/… oraz które zbierzemy 29 sierpnia.

Przypominamy, że 12 czerwca wsparliśmy organizację stoiska Inicjatywy Mieszkańców Olsztyna "Pamiętajmy o Dąbrowszczakach!" podczas święta ulicy Dąbrowszczaków.

Prawica na mocy tzw. ustawy dekomunizacyjnej planuje pozbawić imienia polskich antyfaszystów i antyfaszystek ulicy Dąbrowszczaków w centrum miasta. Razem od początku wspiera mieszkańców w walce o ich ulicę. Chcemy pokazać, że niezależnie co rządząca prawica będzie robiła, by przedstawić swoją wizję historii, to nie uda jej się zakłamać przeszłości. Pamięć o polskich ochotnikach, bohaterach hiszpańskiej Republiki, którzy za „Wolność Naszą i Waszą” w przededniu II wojny światowej walczyli z faszyzmem, jest ciągle żywa i żadne ustawy tego nie zmienią.

Razem walczmy o nasze miasto! Im więcej głosów nas popierających tym większa szansa, na obronę nazwy ulicy!


Źródło
Opublikowano: 2016-08-16 21:03:46

Krótka historia jednej prywatyzacji. Co się wydarzyło w Białogardzie?


Jak doszło do tego, że szpital w Białogardzie stał się miejscem, gdzie anestezjolożka umiera po kilku dobach pracy bez przerwy? Jacek Wezgraj z lokalnego Razem opisuje, jak radni PiS wykorzystali regulacje przeforsowane przez PO, by oddać szpital w ręce biznesu – i jak szpital przejęła prywatna firma znana z bezwzględności, kreatywnego podejścia do praw pracowniczych i zwalczania związków zawodowych.

W Białogardzie w czwartej dobie dyżuru zmarła lekarka. Anestezjolożka – według dyrekcji prywatnego szpitala – nie była pracownicą lecznicy. Sama sobie ustalała grafik pracy, gdyby nie to, że nie wytrzymało je serce, najp…

Źródło
Opublikowano: 2016-08-16 11:14:48

"My, urodzeni w latach 50-60-70-80 tych, wszyscy byliśmy wychowywani przez rodziców patologicznych.

Piotr Ikonowicz:

"My, urodzeni w latach 50-60-70-80 tych, wszyscy byliśmy wychowywani przez rodziców patologicznych.
Na szczęście nasi starzy nie wiedzieli, że są patologicznymi rodzicami. My nie wiedzieliśmy, że jesteśmy patologicznymi dziećmi. W tej słodkiej niewiedzy przyszło nam spędzić nasz wiek dziecięcy. Wszyscy należeliśmy do bandy osiedlowej i mogliśmy bawić się na licznych budowach. Gdy w stopę wbił się gwóźdź, matka go wyciągnęła i odkażała ranę fioletem. Następnego dnia znowu szliśmy się bawić na budowę. Matka nie drżała ze strachu, że się pozabijamy. Nie chodziliśmy do prywatnego przedszkola. Rodzice nie martwili się, że będziemy opóźnieni w rozwoju. Uznawali, że wystarczy, jeśli zaczniemy się uczyć od zerówki.
Nikt nie latał za nami z czapką, szalikiem i nie sprawdzał czy się spociliśmy. Z chorobami sezonowymi walczyła babcia. Do walki z grypą służył czosnek, miód, spirytus i pierzyna. Dzięki temu nie stwierdzano u nas zapalenia płuc czy anginy. Zresztą lekarz u nas nie bywał, zatem nie miał szans nic stwierdzić. Stwierdzała zawsze babcia. Dodam, że nikt nie wsadził babci do wariatkowa za smarowanie dzieci spirytusem. Do lasu szliśmy, gdy mieliśmy na to ochotę. Jedliśmy jagody, na które wcześniej nasikały lisy i sarny. Mama nie bała się ze zje nas wilk, zarazimy się wścieklizną albo zginiemy. Skoro zaś tam doszliśmy, to i wrócimy.
Latem jeździliśmy rowerami nad rzekę, nie pilnowali nas dorośli. Nikt nie utonął.
Zimą któryś ojciec urządzał nam kulig starym fiatem, zawsze przyspieszał na zakrętach. Czasami sanki zahaczyły o drzewo lub płot. Wtedy spadaliśmy. Nikt nie płakał, chociaż wszyscy trochę się baliśmy. Dorośli nie wiedzieli, do czego służą kaski i ochraniacze. Siniaki i zadrapania były normalnym zjawiskiem. Szkolny pedagog nie wysyłał nas z tego powodu do psychologa rodzinnego.
W sobotę wieczorem zostawaliśmy sami w domu, rodzice szli do kina. Nie potrzebowano opiekunki. Po całym dniu spędzonym na dworze i tak szliśmy grzecznie spać. Pies łaził z nami – bez smyczy i kagańca. Srał gdzie chciał, nikt nie zwracał nam uwagi. Raz uwiązaliśmy psa na sznurku i poszliśmy z nim na spacer, udając szanowne państwo z pudelkiem. Ojciec powiązał nas później na sznurkach i też wyprowadził na spacer. Zwróciliśmy wolność psu, na zawsze. Mogliśmy dotykać inne zwierzęta. Nikt nie wiedział, co to są choroby odzwierzęce.
Sikaliśmy na dworze. Zimą trzeba było sikać tyłem do wiatru, żeby się nie obsikać lub „tam” nie zaziębić. Każdy dzieciak to wiedział. Oczywiście nikt nie mył po tej czynności rąk. Stara sąsiadka, którą nazywaliśmy wiedźmą, goniła nas z laską. Ciągle chodziła na nas skarżyć. Rodzice nadal kazali się jej kłaniać, mówić Dzień Dobry i nosić za nią zakupy. Wszystkim starym wiedźmom musieliśmy mówić Dzień Dobry. A każdy dorosły miał prawo na nas to Dzień Dobry wymusić. Dziadek pozwalał nam zaciągnąć się swoją fajką. Potem się głośno śmiał, gdy powykrzywiały się nam gęby.
Skakaliśmy z balkonu na odległość. Musieliśmy znać tabliczkę mnożenia, pisać bezbłędnie. Nikt nie znał pojęcia dysleksji, dysgrafii, dyskalkulii i kto wie jakiej tam jeszcze dys… Nikt nas nie odprowadzał do szkoły. Każdy wiedział, że należy iść lewą stroną ulicy i nie wpaść pod samochód, bo będzie łomot.
Gotowaliśmy sobie obiady z deszczówki, piasku, trawy i sarnich bobków. Czasami próbowaliśmy to jeść. Jedliśmy też koks, szare mydło, Akron z apteki, gumy Donaldy, chleb masłem i solą, chleb ze śmietaną i cukrem, oranżadę do rozpuszczania oczywiście bez rozpuszczania, kredę, trawę, dziki rabarbar, mlecze, mszyce, gotowany bob, smażone kanie z lasu i pieczarki z łąki, podpłomyki, kartofle z parnika, surowe jajka, plastry słoniny, kwasiory/szczaw, kogel-mogel, lizaliśmy kwiatki od środka. Jak kogoś użarła przy tym pszczoła to pił 2 szklanki mleka i przykładał sobie zimną patelnię.
Ojciec za pomocą gwoździa pokazał, co to jest prąd w gniazdku. To nam wystarczyło na całe życie. Czasami mogliśmy jeździć w bagażniku starego fiata, zwłaszcza gdy byliśmy zbyt umorusani, by siedzieć wewnątrz. Jak się ktoś skaleczył, to ranę polizał i przykładał liść babki. Jedliśmy niemyte owoce prosto z drzewa i piliśmy wodę ze strugi, ciepłe mleko prosto od krowy, kranówkę, czasami syropy na alkoholu za śmietnikiem żeby mama nie widziała, lizaliśmy zaparowane szyby w autobusie. Nikt się nie brzydził, nikt się nie rozchorował, nikt nie umarł. Żarliśmy placek drożdżowy babci do nieprzytomności. Nikt nam nie liczył kalorii.
Nikt nam nie mówił, że jesteśmy ślicznymi aniołkami. Dorośli wiedzieli, że dla nas, to wstyd. Nikt się nie bawił z opiekunką.
Od zabawy mieliśmy siebie nawzajem. Bawiliśmy się w klasy, podchody, chowanego, w dwa ognie, graliśmy w wojnę, w noża (oj krew się lała ), skakaliśmy z balkonu na kupę piachu, graliśmy w nogę, dziewczyny skakały w gumę, chłopaki też jak nikt nie widział. Oparzenia po opalaniu smarowaliśmy kefirem. Jak się głęboko skaleczyło to mama odkażała jodyną albo wodą utlenioną, szorowała ranę szczoteczką do zębów i przyklejała plaster. I tyle. Nikt nie umarł.
W wannie kąpało się całe rodzeństwo na raz, później tata w tej samej wodzie. Też nikt nie umarł. Podręczniki szanowaliśmy i wpisywaliśmy na ostatniej stronie imię, nazwisko i rocznik. Im starsza książka tym lepiej. Jedyny czas przed telewizorem to dobranocka. Mieliśmy tylko kilka zasad do zapamiętania. Wszyscy takie same. Poza nimi, wolność była naszą własnością.
Nasze mamy rodziły nasze rodzeństwo normalnie, a po powrocie ze szpitala nie przeżywały szoku poporodowego – codzienne obowiązki im na to nie pozwalały. Wszyscy przeżyliśmy, nikt nie trafił do więzienia. Nie wszyscy skończyli studia, ale każdy z nas zdobył zawód. Niektórzy pozakładali rodziny i wychowują swoje dzieci według zaleceń psychologów. Nie odważyli się zostać patologicznymi rodzicami.
Dziś jesteśmy o wiele bardziej ucywilizowani. My, dzieci z naszego podwórka, kochamy rodziców za to, że wtedy jeszcze nie wiedzieli jak nas należy „dobrze” wychować. To dzięki nim spędziliśmy dzieciństwo bez ADHD, bakterii, psychologów, znudzonych opiekunek, żłobków, zamkniętych placów zabaw.
A nam się wydawało, że wszystkiego nam zabraniają… Przemyśl To przez Weekend !

Źródło
Opublikowano: 2016-08-15 12:56:10

Poseł Pięta, regionalny lider PiSu z Bielska-Białej, zapowiada kary za – jak to ujął – „propagowanie dewiacji”. Z wypowi

Poseł Pięta, regionalny lider PiSu z Bielska-Białej, zapowiada kary za – jak to ujął – „propagowanie dewiacji”. Z wypowiedzi pana posła wynika, że karane będą osoby wyrażające poparcie dla związków partnerskich i równości małżeńskiej. W Europie są tylko dwa kraje, w których przegłosowano podobne, haniebne ustawy ograniczające wolność słowa i podnoszące uprzedzenia do rangi prawa. To Rosja Putina i Białoruś Łukaszenki.

Źródło
Opublikowano: 2016-08-15 12:11:10

W maju protestowaliśmy przeciwko umieszczaniu tzw. „chwilówkomatów” w warszawski

Razem:


W maju protestowaliśmy przeciwko umieszczaniu tzw. „chwilówkomatów” w warszawskim metrze. Interwencja przyniosła szybki skutek – na drugi dzień „lichwomaty” zostały przez warszawski ratusz zdemontowane. Wciąż można jednak je znaleźć w centrach handlowych w całej Polsce. Dlatego na początku czerwca wysłaliśmy do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumenta wniosek o wszczęcie postępowania ws. legalności tych urządzeń i zbójeckich pożyczek oferowanych przez firmę, do której należą.

Właśnie otrzymaliśmy odpowiedź: UOKiK prowadzi postępowanie ws. „chwilówkomatów”! Liczymy na to, że Urząd potwierdzi nasze zdanie o lichwomatach i uzna je za niezgodne z prawem.

Akcje przeciwko firmom lichwiarskim, wpędzającym ludzi w pętlę zadłużenia, przeprowadziliśmy dotychczas m.in. w Krakowie, Tarnowie i Wrocławiu.

www.partiarazem.pl

[Grafika: Na pierwszym planie, z prawej strony, znajduje się wycięte zdjęcie „chwilówkomatu”. Za tło służy powiększony skan pisma od UOKiK, widoczny jest między innymi fragment: „zawiadomieniem (…) dotyczącym »pożyczkomatów«”. Na górze znajduje się napisany wielkimi literami tytuł: „Interwencja Razem:”. Na samym dole znajduje się jego dalszy ciąg: „UOKiK wszczyna postępowanie ws. »lichwomatów«”.]



Źródło
Opublikowano: 2016-08-12 18:58:11

Rozpoczynamy nowy cykl postów, których celem jest pokazanie kulisów działania pa

Rozpoczynamy nowy cykl postów, których celem jest pokazanie kulisów działania partii Razem.

W środę na spotkaniu gdyńskiego okręgu Razem słuchaliśmy i dyskutowaliśmy o instrumentach demokracji bezpośredniej w samorządzie lokalnym. W Polsce stosowane są referenda, inicjatywa uchwałodawcza, budżet obywatelski i konsultacje społeczne. Praktyka pokazuje, że wiele można by poprawić. Za przygotowanie i poprowadzenie szkolenia dziękujemy Szymonowi Andrzejewskiemu.

Wysłuchaliśmy także relacji z obrad Rady Krajowej Razem oraz planowaliśmy zadania na najbliższy okres.

Jeśli chcesz Razem z nami uczestniczyć w podobnych ciekawych spotkaniach – zapraszamy! Wystarczy, że wejdziesz na http://partiarazem.pl/dolacz albo napiszesz na razem.gdynia@gmail.com lub razem.gdansk@gmail.com


Źródło
Opublikowano: 2016-08-12 18:46:56

Poznań: Miasto wspiera wyzysk?

OZZ Inicjatywa Pracownicza:

W jaki sposób TG Security Ochrona Osób i Mienia wciąż znajduje pracowników? Rekrutują ich m.in. spośród mieszkańców hostelów dla bezdomnych. W procederze tym pomagają miejscy urzędnicy, którzy mają za zadanie aktywizować długotrwale bezrobotnych.

Pan Włodzisław, został wydelegowany przez firmę ochroniarską TG Security do pracy na Kaszubach, gdzie pilnował rurociągu. Mieszkał w przyczepie campingowej. Nie miał prądu. Jedynym sprzętem do ogrzewania i gotowania, jaki posiadał była butla gazowa i palnik. Nie otrzymał wynagrodzenia za rok pracy. Wygrał sprawę w sądzie cywilnym, ale i tak nie może odzyskać pieniędzy, nawet poprzez komornika. Formalnie spółka ogłosiła upadłość, choć realnie wciąż działa.

Pani Małgorzata pracowała w TG Security bez przerwy po kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt godzin. Po kilku godzinnym odpoczynku ponownie wzywano ją do pracy, gdzie nie miała dostępu do WC, ciepłych napojów, prądu. Ostatecznie nie wypłacono jej wynagrodzenia. Złożyła skargę do PIP, ale firma nie dostarczyła Inspekcji żadnych dokumentów umożliwiających kontrolę.

W TG Security Ochrona Osób i Mienia pracuje się nawet 400 godzin w miesiącu, w ciężkich warunkach: często nie ma dostępu do WC, ciepłych napojów, możliwości odpoczynku. Zdarzało się, że pracownicy byli całkowicie pozbawieni światła, nie posiadając nawet latarek. Jednocześnie firma opóźnia wypłaty wynagrodzeń o długie miesiące lub nie płaci ich wcale.

Z tego właśnie powodu akcja informacyjna zorganizowana była pod siedzibą jednostki Urzędu Miasta, zajmującej się sprawami społecznymi. Dla miasta i instytucji z nim związanych, nie ma znaczenia, w jakich warunkach bezdomni będą pracować i czy kiedykolwiek otrzymają za to wynagrodzenie. Nie ważne, czy miasto oferuje potrzebującym realne wsparcie, liczą się jedynie wskaźniki potwierdzające realizację projektu – skierowanie bezrobotnej osoby do pracy. Byle jakiej.

Poznań: Miasto wspiera wyzysk?

W czwartek (11.08.2016 r.) Poznańska Komisja Międzyzakładowa OZZ Inicjatywa Pracownicza zorganizowała pod Wydziałem Zdrowia i Spraw Społecznych akcję…

Źródło
Opublikowano: 2016-08-12 11:01:43

Blady strach padł na wrocławskich deweloperów po ogłoszeniu rządowych planów rea

Blady strach padł na wrocławskich deweloperów po ogłoszeniu rządowych planów realizacji programu “Mieszkanie Plus”. Według wyliczeń Dolnośląskiego Urzędu Wojewódzkiego we Wrocławiu aż 184 hektary gruntów mogłyby zostać przeznaczone pod budowę tanich mieszkań. Jednak to nie rozmiar działek zdaje się być największym zmartwieniem deweloperów. Jak możemy przeczytać w czwartkowym wydaniu “Gazety Wyborczej”, głównym problemem jest lokalizacja działek m.in. w sąsiedztwie już istniejących apartamentowców. Marlena Joks, członkini zarządu Polskiej Federacji Rynku Nieruchomości mówi wprost o mogącej wywoływać konflikty “zmianie struktury mieszkańców” i problematycznym spadku cen apartamentów.
Jak widać, niektórym w Polsce wciąż doskwiera przenikanie się klas społecznych i zbyt mała gettoizacja naszych miast. A przecież trendy – przynajmniej w krajach rozwiniętych – są odwrotne. W Szwecji czy Norwegii funkcjonują przepisy, które wymuszają zróżnicowanie tkanki społecznej na osiedlach, tym samym blokując powstawanie gett. Tylko podążając w tym kierunku możemy myśleć o budowaniu społeczeństwa prawdziwie solidarnego i tolerancyjnego.

[Grafika: Fotografia wznoszonego w linii zabudowy miejskiej budynku wielorodzinnego. Tekst: Bądź biedny gdzie indziej!
“Budowanie tanich mieszkań w tej lokalizacji może być kłopotem dla deweloperów. Zmiana struktury mieszkańców może prowadzić do konfliktów społecznych, a poza tym w dłuższej perspektywie mogą spaść ceny apartamentowców sąsiadujących z działką” – tymi słowami Marlena Joks, członkini zarządu Polskiej Federacji Rynku Nieruchomości skomentowała propozycje lokalizacji działek pod program mieszkań na wynajem w sąsiedztwie inwestycji deweloperskich.]


Źródło
Opublikowano: 2016-08-12 10:46:10

Już 5 miesięcy mija odkąd Razem pikietowało pod KPRM, domagając się od premier B

Razem:


Już 5 miesięcy mija odkąd Razem pikietowało pod KPRM, domagając się od premier Beaty Szydło spełnienia jej obowiązku – czyli opublikowania wyroku Trybunału Konstytucyjnego. Rząd PiS, mimo ciągłych protestów i wezwań do przestrzegania porządku konstytucyjnego, wciąż uznaje, że prawo go nie obowiązuje. Dlatego ponownie apelujemy: czas na publikację!

www.partiarazem.pl

[Grafika: Zdjęcie w tle przedstawia wyświetlony na fasadzie Kancelarii Prezesa Rady Ministrów napis wielkimi literami: „Czas na publikację!”. W rogu znajduje się logo Razem oraz napis „Inna polityka jest możliwa”. Zdjęcie jest przyciemnione, natomiast na pierwszym planie, powyżej napisu „Czas na publikację!” znajduje się tekst wielkimi literami: „Pani premier, przypominamy…”.]



Źródło
Opublikowano: 2016-08-11 20:55:07