W każdej rodzinie, w każdym większym miejscu pracy, na każdym grupowym wyjeździe złożonym z przypadkowych osób – w każdej takiej grupie znajdzie się jowialny mężczyzna w średnim wieku, który opowiada nieśmieszne dowcipy, albo strzela "aforyzmami". Seksistowskimi, antysemickimi, czasem po prostu głupimi, żenującymi. Całe życie kobiety są uczone tego, że muszą wówczas udawać rozbawione – żeby wujkowi nie było przykro, żeby szef się nie poczuł urażony, żeby nie psuć wszystkim humoru, przecież to niewielki wysiłek, zachichotać, nikt nie oczekuje, że zabrzmi to szczerze. Trochę dystansu, wyjmij kija z dupy, nie rób scen, nie bądź niemiła.

I oto mamy efekt: Andrzej Mleczko naprawdę uważa się za zabawnego gościa, w dodatku za feministę.


Źródło
Opublikowano: 2017-01-30 13:25:44