Łukasz Najder:

A tym, których interesuje dramatyczna i zmienna sytuacja na Bliskim Wschodzie, zalecam nagrodzoną Pulitzerem książkę Joby’ego Warricka. Tytuł, „Czarne flagi. Geneza Państwa Islamskiego”, może z lekka konfundować w trakcie lektury, bo jakieś 2/3 narracji zostało oddane osobie i działalności Abu Musaby Az-Zarkawiego, ale to wyłącznie pozór. Bo żeby zrozumieć, jak i skąd wzięło się ISIS – i w co w ostatnich latach przemieniła się wojna na terytorium Syrii i Iraku – należy właśnie dowiedzieć się, kim był ten człowiek, niezbyt lotny młodociany opryszek, który w jordańskim więzieniu przeszedł duchową metamorfozę i zobaczył siebie jako jednego z mitycznych wojowników i wybawców ujarzmionego i upokarzanego islamu. Usama ibn Ladin po 09/11 robił za symbol i legendę, ale to właśnie Zarkawi pociągnął za sobą młodych i otworzył konflikt bliskowschodni na zupełnie inny wymiar. Co najistotniejsze – nadał terrorowi nowy format. To on wpadł na pomysł, żeby filmować najokrutniejsze egzekucje, wrzucać do netu i zmieniać je w viral, dzięki czemu oglądał je cały świat – własnoręcznie odciął głowę porwanemu Amerykaninowi Nicholasowi Bergowi – na masową skalę wprowadził samobójców z szahidkami i w autach-bombach i kazał im, co też stanowiło novum, atakować nie tylko ambasady, posterunki policji czy bazy, ale hotele, przyjęcia weselne, świątynie i galerie handlowe, to on wreszcie zrozumiał, że kluczem do zasiania prawdziwej trwogi, wybicia się na pozycję nr 1 w rankingu globalnego terroryzmu i destabilizacji regionu jest wojna każdego z każdym, skłócenie wszystkich, dlatego wysadzał i mordował hurtowo wszystkich, każdą stronę. Był tak okrutny i brutalny, że nawet Al-Kaida – w imieniu której działał w Iraku – zwróciła mu w pewnym momencie uwagę, że mógłby z lekka wyhamować. Po śmierci Az-Zarkawiego jego toksyczne, zabójcze dziedzictwo, techniki ataków, metody pijarowe i rozwiązania logistyczne przejęło i wykorzystało z ogromnym sukcesem właśnie ISIS.

Jest to również książka o licznych i najróżniejszych zaniechaniach ze strony Ameryki, która totalnie zawiodła w Iraku, a potem – w Syrii. Choć filozofia i strategia „ja i szwagier na przedzie i jakoś to bedzie” wydaje się być typowo polskim wynalazkiem, to jednak mniej więcej coś takiego charakteryzowało amerykańskie siły okupacyjne po obaleniu Husajna. Amerykanie naprawdę wierzyli, że wystarczy usunąć dyktaturę, a reszta zrobi się jakoś sama. To znaczy Irak z dnia na dzień stanie się demokracją i specjalną strefą ekonomiczna, w której rozkwitną biznesy. Nic z tego. Ciąg fatalnych decyzji – zniszczenie struktur partii Baas, służby cywilnej i armii – w połączeniu z arogancją zwycięzców i niezapewnieniem Irakijczykom bezpieczeństwa (powszechne grabieże) i choćby podstawowych wygód, takich jak prąd, czysta woda etc., sprawił, że porządek w Iraku się załamał, a jego miejsce zajął chaos, który z radością przyjął Az-Zarkawi i jemu podobni. Administracja prezydenta Busha – z arcybucem i ignorantem Rumsfeldem na czele – wypierała do upadłego fakt istnienia zbrojnego ruchu oporu i anty-amerykańskiego powstania. Amerykanie byli tak pyszni i pewni tego, iż Irakijczycy ich uwielbiają, że właściwie nie mieli żadnych alternatywnych scenariuszy dla Iraku, mało tego – nie mieli nawet sensownych procedur, które by pozwalały im walczyć z terrorystyczną partyzantką. Irak w opowieści Warricka, obojętne, czy z Amerykanami, czy już po ich oficjalnym wyjściu, jawi się jako absolutna fasada, niesamodzielne państwo z dykty. Tyle że następca Dablju nie okazał się wcale lepszy, bo kiedy wojna ogarnęła i Syrię, to Obama bez końca hamletyzował, dbał o pijar i oglądał się na słupki sondażowe. Niczego nie zrobił, pomimo zapewnień, że użycie przez Asada broni chemicznej będzie przekroczeniem nieprzekraczalnej granicy i wywoła militarną odpowiedź Ameryki. Nie wywołało, a skutki tej „polityki ciamciaramcia” możemy oglądać do dzisiaj w wiadomościach tv i na youtube.

Reasumując – zawodowa sprawa, ciekawa, sprawna opowieść, mnóstwo o zamachach, egzekucjach i knuciu bardzo złych ludzi, ścieżkach kariery czołowych terrorystów, operacjach wywiadów, Jordanii, Iraku i Syrii ostatniej półtorej dekady, wykluciu się ISIS.

Jakość przekładu gwarantuje sympatyczna osoba Tomasza S. Gałązki – tłumacza m. in. „Długiego marszu w połowie meczu”.


Źródło
Opublikowano: 2017-05-30 22:36:21