Wczoraj na uroczystości Dni Świerkli w wiosce raz kolejny zawitał wiceprezydent Pietrucha. Pokazówki, przy wsparciu niektórych osób, trwają w najlepsze. Przesunięcie środków na remont ulicy w Żerkowicach (kosztem ul. Wschodniej), spotkania z nauczycielami w Czarnowąsach, wizyty gospodarskie w Brzeziu itd.

Wiele osób odpuściło walkę o integralność gminy, kiedy okazało się, że władze Opola chcą poszerzyć drogę w Świerklach, a szkoły dostały dotacje celowe na te dwa bądź trzy lata. Wielu uznało, że można by dać sobie spokój z tymi protestami, bo przecież miasto próbuje rozwiązywać lokalne problemy. Warto więc uświadomić pewną rzecz, nie tylko niektórym świerklankom i świerklanom, ale też dyrektorkom szkół, nauczycielom, wciąż zatrudnionym pracownikom Gminnego Ośrodka Kultury, sportowcom, członkiniom i członkom „Naszych Czarnowąsów” i tym wszystkim, którzy dostali jakąkolwiek obietnicę lub jakąkolwiek złotówkę od władz Opola.

Polityka rzadko działa w ten sposób, że władze są dobre i dzielą się tym, co mają. Polityka częściej jest grą interesów. Grą podatną na naciski, na uległość, na rozpoznanie w boju. Widzimy to zwłaszcza teraz, w batalii o sądy. Wszyscy wiemy, że Duda nie zawetowałby żadnej ustawy, gdyby nie tysiące protestujących w całej Polsce. Nie jesteśmy głupi: wiemy, że to nie dobrotliwość prezydenta, lecz społeczny nacisk przyczynił się do jakiegokolwiek ustępstwa.

Ten sam proces ma miejsce u nas, na Opolszczyźnie. Żadna szkoła nie dostałaby ani złotówki, gdyby nie determinacja i opór protestujących osób. Nikt z Ratusza nie zawitałby na Dniach Świerkli, gdyby nie ten masowy sprzeciw na łamanie samorządności. Nikt nie odśnieżałby naprędce drogi w Borkach w styczniu, gdyby nie ta wielomiesięczna walka. Nie byłoby żadnego spotkania z nauczycielami w Czarnowąsach, żadnej obietnicy poszerzenia drogi w Świerklach i żadnego wsparcia dla sportowców, gdybyśmy nie organizowali miesięcznic, nie blokowali dróg, nie okupowali biura, nie jeździli do Warszawy i nie głodowali.

Wszyscy zrezygnowani dyrektorzy i radne, wszyscy nieangażujący się sportowcy, wszystkie pozostające w domach nauczycielki, wszyscy, którzy pozornie nic nie stracili zawdzięczają to nam, nieustannie protestującym. To dzięki temu, że trwamy w boju i dzięki temu, że sami kiedyś walczyli z nami ramię w ramię, teraz cokolwiek dostali. To protest jest tą decydującą kartą przetargową. Bez niego nie byłoby nic – bez hałasu, jaki udaje nam się zrobić, nie byłoby czego uciszać.

Jeśli nie ma woli przyłączenia się ponownie do walki, to warto chociaż pamiętać o źródłach tych ochłapów, które rzuca się gminie i anektowanym terenom. To protest, którego wszyscy byliśmy kiedyś częścią. Nikt nie oczekuje podziękowań, ale warto o tym przynajmniej pamiętać. A przede wszystkim warto go zawsze wspierać.


Źródło
Opublikowano: 2017-07-31 19:32:00