To będzie o złym dziennikarstwie, które nie jest dziennikarstwem, ale pasożytnictwem i szkodnictwem, które prowadzi prosto do upadku tej i tak już smutnej branży.
Jakoś tak w maju po raz pierwszy Piotr Lewandowski wspomniał mi, że Instytut Badań Strukturalnych robi pierwsze o 500+. Nie symulacje – badania na podstawie gusowskiego BAEL-a. Liczenie zajęło im trochę czasu, czekałam na wynik bardzo.
Pytałam o nie wciąż i wreszcie – w ubiegłym tygodniu – były gotowe. Dostałam je od autorki – dr Igi Magdy – na wyłączność, pojechałam do niej, wyjaśniła mi co z czym, jak liczono, zrozumiałam, napisałam, autoryzowałyśmy, poprawiłyśmy. Każda z nas zainwestowała w to czas, choć ja raptem trochę, a Iga miesiące.
Dogadałyśmy nawet, jak napisać tekst w taki sposób, żeby nie był kolejnym odcinkiem o tym, jak 500+ rozleniwa młode roszczeniowe tipsiary, ale konstruktywnym i merytorycznym tekstem. Chyba się udało (link w komentarzu).
I oto we wtorek ok. 6 rano tekst się ukazuje, a już po 4 godzinach identyczne ma Natemat.pl, a konkretnie niejaki Paweł Kalisz.
Skoro nie powołał się na Wyborczą – czyżby między 6 a 9 skontaktował się z Igą Magdą, czyżby przekazała mu badania?
No więc, wyobraźcie sobie, autor twierdzi, że na wszystko to, co Iga liczyła miesiacami, wpadł sam! TAK – ekonometryczną metodą różnicy w różnicy między 6 a 10 rano redaktor natemat.pl policzył to, na co świetnej ekonomistce trzeba było miesięcy. Tj. konkretnie twierdzi, że daną – owe 50 tys. matek – wziął z danych GUS.
Otóż Drogi Pawle Kaliszu. W danych GUS taka liczba nie pada. Bo w BAEL-u w ogóle nie ma pytania o 500+. Żeby oszacować to, co oszacowała Iga Magda, potrzeba było skilli, których, Szanowny Autorze, nie posiadasz.
Przepisać w godzinę koślawym językiem coś, na co pracował inny dziennikarz i nie powołać się, to świństwo. Ale wziąć czyjeś badania, które ktoś robił masę czasu, i nie wspomnieć nawet zdaniem, kim owa osoba jest, to już skurwysyństwo. A opisać to w taki sposób, w jaki to zrobił kol. Paweł Kalisz – z pogardą, w najgorszym możliwym stylu szczucia jednych na drugich, kiedy autorce zależało na profesjonalizmie i merytorycznym podejściu do tematu 500+ – to Himalaje skurwysyństwa.
I kiedy już nie będzie przyzwoitych badaczy i dziennikarzy, bo ich praca zbyt długo będzie nic niewarta, wspomnijcie Pawła Kalisza.
PS. A za sygnal dziękuję Jakub Dymek.


Źródło
Opublikowano: 2017-10-30 22:57:03