Pessoa: „Wstałem wcześnie i ociągałem się z przygotowaniami do istnienia. Chodziłem od jednego końca pokoju do drugiego i inscenizowałem głośno rzeczy niepowiązane i niemożliwe – gesty, które zapomniałem wykonać, bezsensowne ambicje, realizowane bez celu, długie i stanowcze rozmowy, które by się odbyły, gdyby tylko mogły się odbyć."

Kiedyś se zrobiłem na grono.pl (tak, tak) opis zaczerpnięty z Bataille'a. To było jakoś tak: codziennie pożeram swoje osobowości-maski, codziennie wykwitają nowe. Chyba tak to leciało w mojej głowie i internecie A na GG miałem np. opis: wszystkie wątpliwości wszystkich światów. Jeden z wielu opisów zmieniających świat i powodujących pokój na nim. Oczywiście. Nie wiem skąd nagle Juliusz wytrzasnąłeś kiedyś Pessoe, ale jak później kupiłem dla siebie to długo leżał w toaletach i kuchniach różnych wynajmowanych przeze mnie miejsc. Podczytywany ukradkiem. A teraz czytam:

<<Oto wielki spacer schizofrenika. Wprawienie w ruch maszyn pragnących, uruchomienie procesu produkcji symultanicznie wytwarzającego i wchłaniającego materię wszechświata.
(…)
Schizoanaliza zadaje bowiem kłam wszelakiej źródłowości na rzecz ciągłej inwestycji pola społecznego, ekonomicznego, politycznego, kulturowego etc. Inwestycja ta składa się na obłęd, będący z kolei „ogólną matrycą każdej nieświadomej inwestycji społecznej”

(…)naturalną ludzką potrzebę powoływania, siłą swej wyobraźni, nowych rzeczywistości, które nie tyle stanowią formę ucieczki przed życiem „realnym”, co pozwalają nam na pełniejszą egzystencję, na głębsze przeżywanie swojego życia. Wywodzi się ona wszakże z tego samego odczucia, czy jak mawiał Bruno Schulz „żelaznego kapitału ducha”, z którego bezpośrednio wyrasta sztuka.>>

Potrzeba wielości rodzi się może z pracy-akceptacji (quasi buddyjskiej) niedomkniętości pragnień oraz niemożliwości czystego podmiotu

<<bezkresna metafizyczna wędrówka, jest próbą zilustrowania kondycji jednostki w zdecentralizowanym i fragmentarycznym świecie: „Nigdy się nie spełniamy” – wypowie gorzko quasi-narrator Księgi niepokoju – „Jesteśmy dwiema otchłaniami, studnią wpatrzoną w niebo”>>

W tym sensie ma i nie ma racji jednocześnie Jego forma oparta na rozproszeniu decyzji jest twórcza, forma oparta na wykluczeniu jest degenerująca (nie tylko wyzysku-wykluczeniu ludzi ale np. natury).

<<To samo dotyczy maszynerii pragnienia, której obiektem nie są osoby czy rzeczy, lecz całość otoczenia, przez jakie owe pragnienie przebiega, przepływy z jakimi się wiąże: „libido jako seksualna jest więc bezpośrednią inwestycją w masy, wielkie układy, społeczne i organiczne pola” (Anty-Edyp. i schizofrenia)>>

Chyba ostatnio w kulturze toczą się już otwarcie wojny o podmiot. Upada na przykład męskość jako 'prawda' zorganizowana wokół podbojów wszelkiego rodzaju od seksualnych po polityczne. Mam nadzieję przynajmniej, że same podboje staną się wirtualną albo ironiczną wariacją tylko w końcu. Choć może przeceniam te procesy, podboje jednak wydają się wariacją rozsadzania samych struktur podmiotu i symbolicznych. Niestety kiedyś w czasach organizacji represyjnych, monarchicznych struktur władzy, również symbolicznej, trzeba było zorganizowanej fizycznej przemocy, żeby zmienić choćby symbolikę (wojny religijne). Procesu oderwania od materialnych przekształceń nie można zatrzymać na poziomie prywatnej terapii, należy pewnie wkroczyć bardziej świadomie w formy zbiorowe.

<<Chodzi o to, by wykraczać poza różne zmienne, takie jak: klasa, płeć, obywatelstwo i cieleśnie stykać się z Innym. Uznawane niegdyś za wrodzone i niezbywalne przymioty naszej tożsamości, stanowią dziś jedynie progi służące ich przekraczaniu, poprzez które podmiot zbliża się ku zbiorowemu poznaniu. Nie pragniemy już „być sobą”, nie dążymy do wydobycia ukrytej w nas prawdy o nas samych, lecz bywamy każdym po trochu, przyłączając się do nomadycznej wędrówki wszechświata. Nie zawsze, rzecz jasna, odbywa się to bez szkody dla podmiotu, który, stając niejednokrotnie na granicy obłędu, odczuwa całym sobą tę druzgocącą nierzeczywistość i ulotność swego bytu. Pozostaje „tylko ta chwila” – reasumuje Soares – „w której ujrzałem siebie. Teraz nie potrafię już nawet powiedzieć, kim byłem”>>

Szkoda dla podmiotu jest chyba jednak szansą w sferze politycznej, tak jak kiedyś po uwolnieniu od przywiązania do ziemi również zaszła szkoda zniszczenia wspólnot ale pojawiła się sfera polityczna podmiotów-mas-pracujących.

Śmiesznie jest pisać takie dziwne, zagmatwane posty na fb, ale cóż, bardzo fajny tekst to jest pani Dębowskiej. Śmiesznie też uczestniczyć jakoś swoim życiem w tej schizoanalizie…

Martyna Dębowska: Schizoanaliza wybranego heteronimu Fernanda Pessoi

„Mówiąc ściśle, Fernando Pessoa nie istnieje” (Pessoa 2013, 7) – tymi słowami Richard Zenith rozpoczął swą przedmowę do Księgi niepokoju spisanej przez Bernarda Soaresa, pomocnika księgowego w Lizbonie, uznawaną za opus magnum jednego z najwybitniejszych poetów XX wieku.

Źródło
Opublikowano: 2018-05-21 22:52:23