Tak więc Magdalena Środa nazwała Inicjatywę Pracowniczą organizacją bolszewicką. Powiem wam, że nawet się cieszę. Nie lu

Tak więc Magdalena Środa nazwała Inicjatywę Pracowniczą organizacją bolszewicką. Powiem wam, że nawet się cieszę. Nie lubię udawania. Dlatego drażniło mnie to całe gadanie, że nasze liberalne autorytety naprawdę już wiedzą, co się dzieje na świecie. Mają świadomość, że trzeba walczyć o prawa pracownicze, że fundamentalizm rynkowy to chora doktryna, że nierówności społeczne to jedno z największych zagrożeń naszego świata, a Leszek Balcerowicz wygaduje bzdury. Wiedzą to wszystko, ale chwilowo są zajęci ratowaniem demokracji przed PiS-em, więc odkładają te problemy na później. I gdyby tylko im pomogła w tej walce – gdyby zapisała się w całości do Platformy Obywatelskiej albo złożyła hołd Mateuszowi „Uratuję Polskę” Kijowskiemu… Gdyby okazała więcej szacunku starszym autorytetom… Wtedy można by później, na spokojnie i bez radykalizmów, porozmawiać o prawach milionów ludzi w tym kraju. Otóż cała ta opowieść to jedna wielka bujda. Bo z tych ludzi ostatecznie zawsze wychodzi mały Balcerowicz i wszystkie lewicowe postulaty wygłaszane na serio kojarzą im się z bolszewizmem, a w najlepszym przypadku z PRL-em. Nie zrozumcie mnie źle. Jest wielu wspaniałych ludzi, którzy byli, a nawet nadal są w KOD-ie. Tak samo jak jest wiele świetnych osób głosujących na PO. Z nimi warto i trzeba rozmawiać. Ale nie mam żadnych złudzeń, jeśli chodzi o naszych liberalnych celebrytów i celebrytki. Mogą popełniać błąd za błędem: wynosić na piedestał małych cwaniaczków i alimenciarzy, zachwycać się partią, która ma program rodem z lat 90., ale dla niepoznaki nazywa się Nowoczesną, lekceważyć potrzeby milionów ludzi, a i tak na końcu zawsze stwierdzą, że winę za ich klęskę ponosi lewica. Bo jest, bo ma własne postulaty, bo się ich trzyma.

Źródło
Opublikowano: 2018-06-28 09:13:37