Jednym z kluczowym argumentów fundamentalistów rynkowych na rzecz popieranego przez nich systemu jest zmniejszająca się

Jednym z kluczowym argumentów fundamentalistów rynkowych na rzecz popieranego przez nich systemu jest zmniejszająca się na świecie. Zobaczcie, jak wielu ludzi poprawiło swój los w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat i to wszystko dzięki temu strasznemu neoliberalizmowi, który atakujecie – mówią ludzie tacy jak Witold Gadomski. Niektóre wyliczenia podają, że absolutne ubóstwo zostało zmniejszone nawet o połowę. Jason Hickel w swojej książce „The Divide” pisze, że z tą argumentacją są trzy problemy. pierwsze, największy postęp w wychodzeniu z biedy dokonał się w Chinach, które pod wieloma względami nie pasują do lukrowanej opowieści o kapitalizmie, serwowanej przez fundamentalistów rynkowych. Po drugie, wyniki są o wiele mniej optymistyczne, gdy spojrzymy nie na procenty, ale na liczby absolutne. W 1981 roku około miliarda ludzi żyło za mniej niż dolara dziennie. Według dostępnych badań niewiele się pod tym względem zmieniło. Po trzecie, właśnie, pytanie brzmi, jak definiujemy biedę i gdzie ustawiamy jej granicę. Część badaczy twierdzi, że powinna ona wynosić w obecnych warunkach cztery dolary dziennie. Przy takim podejściu biedne jest cztery miliarda ludzi na świecie i sytuacja nie tylko się nie poprawiła względem 1981 roku, ale wręcz pogorszyła.

Nie chodzi o to, że nic się nie udało przez ostatnie kilkadziesiąt lat. Mamy na przykład znaczące osiągnięcia w zapobieganiu śmierci matek w trakcie porodu. Niemniej jednak bajkowe opowieści o postępie, jaki przyniósł nam fundamentalizm rynkowy, są… no właśnie, bajkowe. Opierają się na przemilczeniach, a interpretacje dostępnych danych potrafią się diametralnie zmienić w zależności od przyjętych założeń. Tym, co się nie zmienia, jest to, że na świecie mnóstwo ludzi zmaga się z biedą. Co gorsza, powiększa się przepaść między bogatymi i biednymi krajami. W latach 60. XX wieku różnica dochodu per capita między najbogatszym a najbiedniejszym krajem wynosiła 32 do 1. Dziś jest to 134 do 1.

Możemy albo wmawiać sobie, że ostanie kilkadziesiąt lat rozwoju dzikiego kapitalizmu dowiodło skuteczności tego systemu, albo w końcu zrozumieć, że coś jest z nim nie tak. Mieliśmy do czynienia z ogromnym postęp technologicznym, wytwarzamy więcej dóbr, w tym żywności, niż kiedykolwiek wcześniej, nieustannie mówimy o pomocy, wolności i innych wzniosłych ideach. A skala biedy – jak widać – nadal jest ogromna. Jedyne, co się zmienia, to przepaść między bogatymi i biednymi. W dodatku obecny system doprowadził do dewastacji planety wraz z jej klimatem, co za chwilę może się skończyć tragedią dla nas wszystkich. Czy to nie jest najwyższa pora, aby przestać się martwić tym, że wredni lewacy sprawią, iż Gatesa nie będzie stać na kolejny odrzutowiec, a Lewandowskiego na kolejny luksusowy samochód, i zająć się ratowaniem ludzkości? Wielu z nas nie potrafi dzisiaj zrozumieć, jak kiedyś inteligentny i porządny człowiek mógł popierać niewolnictwo. W przyszłości nasi potomkowie będą równie zdziwieni tym, jak uparcie lekceważyliśmy problem biedy, i katastrofy środowiskowej. Jak blokowaliśmy wszelkie próby poradzenia sobie z tymi plagami przy użyciu pseudo-argumentów, że to będzie zamach na wolność milionerów, wielkich korporacji i mitycznych przedsiębiorców.

Źródło
Opublikowano: 2018-07-10 15:57:23