Obowiązki miasta względem obywateli czy pieniądze z najmu krótkoterminowego? Władze wielu polskich miast często nie mają takich dylematów…

W Sopocie mieszkańcami budynku przy ul. Bitwy pod Płowcami od kilkunastu lat były trzy rodziny, które regularnie odprowadzały czynsz w Zrzeszeniu Właścicieli i Zarządców Domów w Sopocie. Ich sytuacja diametralnie zmieniła się w lutym tego roku, gdy do drzwi lokatorów zapukał nowy właściciel – Mirosław Makurat z firmy Makurat Invest i oznajmił, że ma zamiar podzielić przestrzeń mieszkalną budynku na małe lokale i przeznaczyć na wynajem dla turystów. Jedna z mieszkanek kamienicy – poważnie chora starsza pani ma czas do końca sierpnia, by znaleźć sobie nowe mieszkanie. Natychmiastowa eksmisja grozi również jej córce. Wysokość czynszu we wszystkich lokalach proponowanych mieszkańcom sopockiej kamienicy na wolnym rynku jest trzykrotnie wyższa od opłat, które dotychczas uiszczali.

Takie sytuacje coraz częściej zdarzają się nie tylko w Sopocie, ale również w całym Trójmieście i innych polskich miastach. Od lat firmy deweloperskie żywo interesują się atrakcyjnymi nieruchomościami. W Gdańsku zlokalizowane we Wrzeszczu, Oliwie czy Śródmieściu lokale komunalne, które z założenia powinny być formą wsparcia dla gorzej sytuowanych mieszkańców są powszechnie wyprzedawane, zaś w sezonie wynajmowane turystom. Tym praktykom sprzyjają przepisy – Według NIK aż w 60% polskich gmin brakuje przejrzystych zasad przyznawania takich lokali. Tylko w 2016 r. średnie koszty czynszów w Trójmieście wzrosły o 10%. Średni czynsz za kawalerkę wynosi obecnie 1100 zł i jest zaledwie o 100zł niższy od stawek obowiązujących w Krakowie i o 400 zł niższy od cen mieszkań w stolicy. By opłacić czynsz często musimy pracować trzy razy dłużej niż mieszkaniec Wiednia (gdzie w dostępnych cenowo mieszkaniach komunalnych bądź z dotacją mieszka 2/3 wiedeńczyków i wiedenek) i więcej niż mieszkańcy wielu europejskich stolic. Rozwój turystyki prowadzi do jeszcze szybszego wzrostu cen mieszkań oraz napędza gentryfikację – proces ekonomiczny prowadzący do wysiedlenia uboższej ludności na obrzeża miast oraz wyjałowienia przestrzeni miejskiej. Przeciętny nabywca o średnich lub niskich dochodach ma coraz mniej możliwości wyboru. Ludzie o niższych dochodach, tacy, jak mieszkańcy sopockiego lokalu przy ul. Bitwy pod Płowcami są systematycznie spychani na obrzeża metropolii. Mieszkanie w mieście to nie luksus, zaś miasto tworzą nie sezonowi turyści, tylko zintegrowane wspólnoty stałych mieszkańców.

Władze Berlina czy Barcelony wiedzą już, z czym wiąże się zmasowany napływ turystów do miasta i teraz zmieniają regulacje prawne chcąc powstrzymać ten proceder. Tam małe mieszkania zamienione na kwatery w systemie airbnb przyczyniły się do wyludnienia całych dzielnic i zatracenia przez nie pewnego charakteru. Zamieszkiwanie w takich lokalizacjach jest nie tylko zbyt drogie dla zwykłych ludzi, a ci, którzy jeszcze tam pozostali narzekają na hałas i brak poszanowania sąsiedzkiego spokoju przez przyjezdnych. W praktyce airbnb nie jest tym, co chcielibyśmy widzieć, czyli odnajmowaniem pokoju w swoim mieszkaniu, a prostu metodą zarobkową. Przy tym miasto nie ma z tego żadnych korzyści, gdyż pieniądze z wynajmu krótkoterminowego nie są obciążone dodatkowymi opłatami na rzecz gminy, która mogłaby z tych środków budować nowe lokale komunalne. Właściciele mieszkań na wynajem często też próbują unikać nawet podatku dochodowego poprzez ukrycie tego rodzaju źródeł zarobku.

Samorządy stać na to, by rozwijać turystykę bez ignorowania potrzeb stałych mieszkańców. W nadchodzących wyborach samorządowych głosujmy tylko na kandydatów i kandydatki z jasną wizją rozwiązywania problemów mieszkalnictwa. Miasto to nie firma!


Źródło
Opublikowano: 2018-08-28 09:00:01