Pod moim tekstem dla gazety.pl o demokracji w krajach skandynawskich jeden z czytelników napisał tak: „To są kraje specyficzne, o wyrazistej kulturowości, w szczególności bazującej na protestanckim etosie pracy i poszanowania prawa. Ten etos NIE ISTNIEJE w innych krajach”.
Taki argument w różnych formach zawsze powraca przy okazji dyskusji o tym, czy warto podpatrzeć od Skandynawów niektóre rozwiązania. Nie zgadzam się z nim i chciałem, korzystając z pomocy Ha Joon-Changa, koreańskiego ekonomisty, odpowiedzieć na niego.
Chang w „Złych Samarytanach” przytacza kilka opinii z początku XX w. na temat Koreańczyków i Japończyków. Okazuje się, że jednych i drugich oceniano wtedy jako ludzi leniwych oraz niezdyscyplinowanych, niezdolnych do zbudowania sprawnej gospodarki i społeczeństwa.
Jeden z australijskich menadżerów opisywał Japończyków w 1915 r. tak: „Jeśli chodzi o waszą tanią siłę roboczą, to szybko straciłem złudzenia, gdy zobaczyłem, jak ludzie pracują. (…) Widząc waszych ludzi przy pracy, poczułem, że jesteście bardzo zadowoloną i żyjącą na luzie rasą, dla której nie liczy się czas. Gdy rozmawiałem z niektórymi menadżerami, powiedzieli mi, że nie dało się zmienić nawyków związanych z dziedzictwem narodowym”. W książce Changa jest więcej takich smakowitych cytatów. Polecam lekturę.
Po okresie imponującego rozwoju niektórych krajów azjatyckich, który nastąpił w drugiej połowie XX w., ten stereotyp wygląda odwrotnie. Japończycy i Koreańczycy uchodzą raczej za ludzi przedsiębiorczych i pracowitych. Co zabawne, w obu przypadkach – i kilkadziesiąt lat temu, i teraz – podawano to samo wytłumaczenie: konfucjanizm. Gdy uważano Japończyków i Koreańczyków za narody beznadziejne, konfucjanizm miał zniechęcać do kreatywności i przedsiębiorczości. Był przedstawiany jako ideologia bierności i braku odpowiedzialności. Dzisiaj niektórzy uważają, że to właśnie tradycja konfucjanizmu stoi za przedsiębiorczością Japończyków i Koreańczyków.
Chang uważa zaś, że to wszystko zależy od czynników o wiele banalniejszych i przyziemniejszych. Podaje on przykłady konkretnych reform gospodarczych w Korei Południowej i tłumaczy, jak pomogły one zbudować przedsiębiorcze społeczeństwo. Zmiany zaszły błyskawicznie, w ciągu kilkunastu lat. Z aktywną pomocą państwa.
Zgadzam się z jego perspektywą. „Niewidzialne byty” w rodzaju religii, tradycji, narodowej mentalności czy kultury mają to do siebie, że są tak ogólne, iż da się nimi po fakcie wytłumaczyć niemal wszystko. Jak krajowi wiedzie się źle, zawsze można znaleźć w jego tradycji powody, czemu tak jest. A jak kraj ma się dobrze, można zrobić to samo, tylko w drugą stronę – pokazać jak tradycja doprowadziła do powodzenia danego państwa.
Jestem przekonany, że gdyby Polska dokonała udanych reform gospodarczo-politycznych i zaczęła być stawiana za wzór, to nie trzeba by długo czekać, aż ktoś gdzieś zacząłby dowodzić, że w polskiej tradycji jest coś takiego, co tłumaczy nasz sukces. Tej samej tradycji, której inni używają teraz do wytłumaczenia, czemu u nas nie może być tak dobrze jak w Skandynawii. Dokładnie o tym mówi Chang, gdy pisze „ten sam kulturowy element można interpretować jako mający pozytywne lub negatywne implikacje, w zależności od tego, jaki skutek chce się osiągnąć. (…) Niektórzy myślą, że to nacisk na lojalność sprawia, że japońska odmiana konfucjanizmu jest bardziej odpowiednia niż inne dla rozwoju gospodarczego. Inni z kolei sądzą, że to właśnie nacisk na lojalność jest w konfucjanizmie nie w porządku, bo tłamsi niezależność myślenia, a zatem innowację”.
Dlatego nie wierzę, że Polskę od Skandynawii oddzielają murem jakieś niewidzialne siły sączące się z tradycji do naszych głów i nawyków. Żeby było jasne, nikt nie namawia do brania rozwiązań ze Skandynawii na zasadzie kopiuj-wklej. Nie ma zresztą czegoś takiego jak jednolity, skandynawski system podatkowy bądź społeczny, który moglibyśmy skopiować. Każdy z krajów skandynawskich robi to trochę inaczej. Rzecz w tym, aby przyjrzeć się ich rozwiązaniom i spróbować wyciągnąć wniosku na przykład z tego, jak traktuje się tam podatki, pomoc społeczną czy związki zawodowe. To o wiele mądrzejsze podejście niż powtarzanie od trzydziestu lat „Socjalizm to myśmy już testowali, hehe”.
Źródło
Opublikowano: 2018-08-07 17:21:26