Tym wpisem nie zyskam sobie przyjaciół, ale nie szukam przyjaciół w polityce, a poza tym uważam, że przekleństwem polski

Remigiusz Okraska:

Tym wpisem nie zyskam sobie przyjaciół, ale nie szukam przyjaciół w polityce, a poza tym uważam, że przekleństwem polskiej polityki, szczególnie lewicowo-niszowej, jest nadmiar klimatów przyjacielsko-kumotersko-sitwiarskich, a niedobór postaw spod znaku występowania przeciwko jednomyślności opartej na zblatowaniu towarzyskim. Zatem: głównym problemem ogłoszonego dzisiaj otwarcia się partii na sojusze z innymi środowiskami lewicy w wyborach do PE nie jest potencjalna współpraca z SLD. Jest nim potencjalna współpraca z Biedroniem.
SLD to wewnątrzsterowna. Znam na pamięć ich błędy, wady, zaniechania i zdrady. Było to dawno temu. Na tej samej zasadzie można skreślić labourzystów za Blaira (tak, wiem, Czarzasty to nie Corbyn, ale też ostatnie wybory pokazały, że w Polsce mało kto czeka na polskiego Corbyna – jaki i wyborcy, taka w nim lewica, a politykę robimy tu, nie w UK). Nie zmienia to faktu, że SLD jest o wiele bardziej niż Biedroń suwerenne wobec liberalnego saloniku. Nie wiem, czy SLD zdradzi, ale wiem, że Biedroń niczego nie zdradzi, bo on nie ma lewicowych poglądów, ma samego siebie w centrum uwagi, a na byle pohukiwanie z Agora SA czy innej Polityki grzecznie podkuli ogon. Taka "" to gwarancja realizacji polityki i interesów liberałów. SLD też może pójść tą drogą, zwłaszcza że aktyw jest głodny władzy i profitów, ale nie jest to pewne. SLD może kalkulować także inne warianty. Starsi z nas pamiętają, że pan Czarzasty w piękny sposób potrafił ucierać nosa ekipie z Czerskiej w starych czasach "afery Rywina". Biedroń nie pokazał dotychczas ani razu, że jest gotowy bronić lewicowości czy choćby tylko własnej pozycji przed ustawianiem przez liberałów wedle ich planu. Inicjatywa Biedronia to typowy liberalno-kawiarniany montaż z udziałem lewicy bardzo mało krytycznej wobec architektów III RP (i w dużej mierze utrzymywanej przez nich) i obliczony tylko na to, że blok lewicowy ma w sojuszu z blokiem liberalnym odsuwać PiS od władzy i przywracać władzę neoliberałom, szwindlarzom i facetom, którzy w budżecie "nie mieli" na głodne dzieci, ale znajdywali na dotowanie "inwestorów". Tu tkwi zagrożenie. Po stronie SLD jest ono znacznie mniejsze. Też spore, ale mimo wszystko mniejsze.
Kto chce zatem kraju socjalnego i dla kogo głodne dzieci są ważniejsze niż reszta, ten obawia się nie tyle sojuszu z SLD, co takiego bloku lewicy, który ma posłużyć tylko kontrrewolucji socjalnej i restauracji reżimu neoliberalnego.
Co ten reżim oznacza długofalowo? Rządy liberałów, odwrócenie korzystnych tendencji socjalnych. Utożsamienie lewicy ze wspieraniem tego procederu. Dalsze zohydzenie lewicy w oczach klasy ludowej. Docelowo triumfalny powrót do władzy PiS na fali społecznego wkurzenia na liberalizm, być może w sojuszu z brunatnymi, a także urośnięcie brunatnych w siłę, a zarazem zupełne już postrzeganie lewicy w Polsce jako części obozu wyzysku.

Źródło
Opublikowano: -10-30 18:02:49