PSL wysunął koncept, a Adrian Zandberg udzielił mu błogosławieństwa: Zróbmy 24. grudnia świętem państwowym, przecież lud

wysunął koncept, a Adrian Zandberg udzielił mu błogosławieństwa: Zróbmy 24. grudnia świętem państwowym, przecież ludzie i tak tego dnia imitują pracę!
Struchlałam. Nie, tylko nie to, nie znowu!
Chciałabym poinformować, co się wśród dziennikarzy niemal nie zdarza, że nie mam zdania (tak/nie) na ten temat, i mieć go nie zamierzam.
Przez 20+ lat mieliśmy w tym smutnym kraju nienachalnie prospołeczne rządy i gorąco popierając zmianę kursu, powoli zaczynam mieć dość tych filpów z konopii, które mają zmienić ten stan rzeczy.
A to Wyprawka+, bo akurat zbliża się wrzesień, a to wolny 12. listopada, bo ktoś przypadkiem zerknął w kalendarz. zrozumiał, jak się teraz robi politykę, i odpowiada to "Godziną dla ", to wolną Wigilią.
Żaden z tych pomysłów nie został przemyślany, bo i nie było na to czasu, każden jeden jest punktowy, żaden też nie rozwiązuje nam żadnych bazalnych problemów, wszystkie one tworzą bezsensowną rozsypankę, a nie system. Za to: każden jeden da się łatwo nazwać i wypromować.
Wiosną tego roku umarł nowy kodeks pracy. PiS – tak samo jak poprzednik – uciekł przed głęboką reformą rynku pracy, bo ta jest trudna i PR-owo do przegrania. Nie pamiętam też żadnego spójnego pomysłu obecnej opozycji na tenże.
Np. w sprawie urlopów, gdzie do zmiany jest cała masa. Może niech ktoś usiądzie i uporządkuje: dajmy ludziom zamiast 26 30 dni wolnego, niech każdy sam zadecyduje, czy chce wykorzystać wolne na wyjazd na riwierę, czy na zasuwanie w kuchni przed Wigilią? I dlaczego wciąż są ludzie, którzy w 15. roku pracy mają 20 dni urlopu, inni 26, a jeszcze inni tylko 10 na gębę?
Zandberg pisze: "Dajmy ludziom odpocząć". Zgoda, dajmy:
ludzie powinni zarabiać dobrze i mieć pakiet socjalny z wypaśnym urlopem, a nie Zielone Świątki i 12. listopada. Zwłaszcza, że gdyby pokusić się o genderową analizę skutków wolnej Wigili, to w przypadku kobiet 24. grudnia o wypoczynku raczej nie będzie mowy, więc znów niczego nam to nie rozwiązuje, co najwyżej tworzy ułudę, że jest nam coraz bliżej do państwa socjalnego dobrobytu.
W Niemczech do reformy emerytalnej przygotowywano się latami, u nas były już dwie w ostatniej pięciolatce. W Wielkiej Brytanii eksperci wyliczają, ile powinna wynosić płaca minimalna, u nas rząd strzela kwotą będącą widzimisię aktualnego premiera. Urlopy rodzicielskie za Merkel były przebudowywane etapami, na podstawie wyników badań, czy i co nie zagrało w etapach poprzednich, u nas żłobki pokrywają 10 proc. zapotrzebowania, ale jak da rodzicom godzinę wolnego tygodniowo ekstra, z pewnością zusammen do kupy z teściami i wolną Wigilią uda im się dokonać dzieła rodzicielstwa w zdrowiu i radości.
I jak to ma nie być państwo z tektury?

Źródło
Opublikowano: 2018-12-10 19:42:26