Przeczytałem z przyjemnością, bo to profesjonalna robota dziennikarska, ale i z narastającym przekonaniem, że kolejną rzecz o kremlinologii w trumpowskim Białym Domu chyba sobie darują, jako że w mniejszym lub większym stopniu wszystko to znamy z gazet, niusów i twittera, a po drugie ta szalona partia warcabów z własnym personelem, zbijam sekretarza, przesuwam doradcę, zbijam doradcę, przesuwam sekretarza etc. nie jest aż tak fascynująca, jak by można było sądzić. Osobiście bardziej ciekawi mnie, co uformowało Trumpa, jak udało mu się przetrwać tak długo na szczycie pomimo licznych plajt i kompromitacji, dlaczego ci, którzy przez lata go promowali, dając mu okładki, reality show, niekończącą się atencję, nie zauważyli, że kreują potwora, czemu zawierzyli mu "zwykli ludzie", choć przez całą swoją karierę dewelopersko-celebrycką gardził takimi szarakami, wykorzystywał ich, skubał do goła i porzucał. Interesująca jest też sama kultura, której jest on zarazem symbolem i dzieckiem, czyli ta neolibska głównonurtowa przestrzeń medialna, w której bogactwo utożsamione zostało z sukcesem i mądrością, arogancja z pewnością siebie, socjopatia dowodzi umiejętności radzenia sobie w firmie, a krytyka miliarderów to igrzyska przegrywów, zazdrośników i szaleńców.
Natomiast "Strach" opowiada o takich rzeczach, że już po pierwszych stu czy dwustu stronach chciałoby się dostać z boku informację, że to jednak z lekka podpompowane, na dopalaczu sensacji, niby nonfik, ale wiecie, autor był przez lata naczelnym 'Super Expressu". Niestety. Raczej sama prawda, a Woodward to marka i gwarancja rzetelności. W efekcie czego przerażenie z lekka tężeje, kiedy czyta się o wyczynach Trumpa i poznaje motywy jego decyzji. Trudno wybrać, który Trump jest gorszy. Idiota, który nie wie praktycznie niczego o współczesnym świecie, ekonomii, armii, globalnych układach i polityce międzynarodowej i nie dość, że nie wie, to nie zamierza jakiejkolwiek wiedzy nabywać, olewa analizy, wykresy, dane wywiadów, rozwodzącym się nadto doradcom każe (literalnie) spierdalać i ufa wyłącznie swojej intuicji i metodom postępowania wyniesionym z biznesu, a są to metody na poziomie strategii negocjacyjnej Typowego Mirka Handlarza na giełdzie samochodowej pod Kaliszem. Czy też gość, który ma wkręcone kilka obsesji i wraca do nich co rusz, nie zważając na ostrzeżenia i błagania współpracujących z nim polityków, wojskowych czy doradców. Za nic na przykład nie mógł zrozumieć, że system antyrakietowy ulokowany w Korei Południowej jest wart ponoszenia wszelkich kosztów, bo dzięki niemu czas reakcji na ewentualną jądrówkę od Kima wynosi 7 sekund, podczas gdy system na Alasce to cały kwadrans po odpaleniu. Chce wycofać się z Afganistanu, Iraku, Syrii i rozwalić NATO i NAFTĘ. Marzy o wprowadzeniu najróżniejszych ceł, których działania nie rozumie, a długofalowego efektu nie jest sobie w stanie wyobrazić. Uważa przywódcę Chin za kumpla, choć Chiny ogołacają Stany zawodowo z pomysłów i technologii. Etc. etc.
Jeśli doda się do tego ogromny wpływ, jaki ma na niego telewizja – ogląda po 6-8h dziennie – twitter, nocne pogaduszki przez telefon z tymi, których aktualnie lubi, córka z zięciem i emocjonalna niestabilność – plus totalny burdel w cyrkulacji najważniejszych dokumentów, honorowaniu procedur i funkcjonowaniu kadr – to cudem wydaje się to, iż przez ostatnie dwa lata nie wybuchła III wojna światowa. Trump w Białym Domu to nie "House of Cards", ale "In the Loop" łamane przez "Szpiegów takich my".
Zalecam.
—–
Chętnie bym przeczytał krytyczną książkę o Obamie, zastygłym na cokole pieszczoszku mediów, bo "Strach" to kolejna rzecz, w której nie do końca wprost padają sugestie, że mnóstwo toksycznego gówna na świecie – Libia, Syria, Afganistan etc. – to jego zasługa, gdyż ten ciągle odraczał podjęcie stanowczych kroków, wahał się, przeciągał i dbał w pierwszym rzędzie o swój własny pijar i bycie cool.
("Strach. Trump w Białym Domu" przeł. H. Jankowska, P. Bravo, M. Studencki, J. Wąsiński, J. Żuławnik)
Źródło
Opublikowano: 2018-12-22 20:41:05