Z czytaniem podsumowań roku autorstwa postępowej inteligencji jest trochę tak jak w tym starym dowcipie o rabinie, który

Remigiusz Okraska:

Z czytaniem podsumowań roku autorstwa postępowej inteligencji jest trochę tak jak w tym starym dowcipie o rabinie, który z lubością czytywał antysemickie gazetki, a zapytany, co mu to, odparł, że tam piszą, że oni, Żydzi, rządzą wszystkim i wszędzie, więc oczywiście poprawia mu to nastrój.
Z kolei ja, gdy czytam podsumowania roku w wykonaniu postępowej inteligencji, to od razu poprawia mi się nastrój, że nie cierpiałem aż tak jak ona. Co prawda latach kiepskich śmieciówek w kiepskich miejscach zaliczyłem na trochę bezrobocie i dyscyplinujące wizyty w PUP, ale oni prawie zmarli z głodu na etatach uczelnianych czy w wielkomiejskich mediach. Co prawda siedziałem na zapyziałej prowincji, ale oni nieporównanie bardziej cierpieli, gdy w "tanich knajpach" stołecznych płacili po 10 pln za piwo. Co prawda robiliśmy niszową gazetkę mając do dyspozycji jeden pokoik magazynowy za 200 pln w Katowicach oraz "redakcję" w kawalerce na starym blokowisku, ale oni prawie zmarli z głodu i przemęczenia, bo do redagowania portali nie mieli wymarzonych 9 etatów po 5000 zł każdy i na pewno za małe biura w centrach najbogatszych metropolii. No to chyba było u mnie nieźle, tak sobie myślę, gdy to wszystko czytam.
A poza tym same sukcesy: miałem co jeść, miałem gdzie spać, mimo mnóstwa pracy udało mi się spędzać sporo czasu w lasach i na łąkach (a lasy i łąki mamy tu piękne), za nienawistne komcie na fejsbuku dostawałem sporo lajków od dobrych ludzi i wkurzałem złych ludzi, jakieś fąfle podczepione pod liberalny salonik i siedzące w jego kieszeni pisały – niczego więcej przecież na serio nie potrafią – na mnie bezpłodne donosy że kryptofaszyzm i pisizm, żyliśmy z żoną skromnie i oszczędnie, więc starczyło na sporo niezłego wina, piwa i włóczenia się prowincjach Europy Środkowej, dobrzy ludzie dali na naszą gazetkę tyle prywatnych pieniędzy, że było ich więcej niż z przeróżnych dotacji, i w ogóle dostaliśmy tyle nieoczekiwanego wsparcia, że wcześniej nie uwierzyłbym, że to możliwe, sama gazetka miała w 2018 rekordową sprzedaż w swych dziejach, poznałem kilku fajnych ziomów i ziomalek, szczęśliwie zakończyłem znajomość z kilkoma kiepskimi typami (bo to zwykle są typy), chcieli mi opublikować kilka tekstów w czytanych miejscach i jeszcze za to zapłacić, gdzie indziej płacili mi za inne umiejętności, byłem w miarę zdrowy, spałem więcej niż w poprzednim roku, pracowałem nad wznowieniem nieoczekiwanie – gdy już straciłem na to wszelką nadzieję – sfinansowanej książki o najważniejszym dla mnie myślicielu, żona napisała i wydała świetną książkę, a ta książka spodobała się mądrym ludziom i nie spodobała paniczom, widziałem fiasko kilku projektów złych ludzi i uwiąd kilku kolejnych, podjąłem kilka mądrych decyzji, przeczytałem o wiele więcej książek tzw. niekoniecznych niż koniecznych itd.
Mógłbym oczywiście pojęczeć, że to czy tamto, tego nie było, tamtego za mało, czegoś za dużo, mógłbym zadzierać nosa, że mi się przecież, panu inteligencikowi, należy więcej forsy czy splendoru, ale wcale ani mnie, ani innym inteligencikom się za dużo nie należy, bo i tak mamy relatywnie lepiej niż mnóstwo innych grup, które jednakowoż nie potrafią tak pięknie i wzniośle ględzić o swoich cierpieniach na pluszowych krzyżach.
Taki to był rok, nie jakiś przecież świetny, ale całkiem dobry, i oby tylko nie było w nadchodzącym jakoś bardzo gorzej, to też nie będzie źle. Czego i państwu życzę.

Źródło
Opublikowano: 2019-01-03 12:30:36