Kojarzycie kreskówkę „Świat według Ludwiczka”? Głównym bohaterem był 8–letni chłopiec wychowujący się w amerykańskim mia

Kojarzycie kreskówkę „Świat według Ludwiczka”? Głównym bohaterem był 8–letni chłopiec wychowujący się w amerykańskim miasteczku. Jego ojciec nieustanie wspominał swój udział w II wojnie światowej. Niezależnie od tego, co się działo w życiu rodziny albo miasteczka, dla ojca był to kolejny pretekst do tego, aby rozmawiać o wydarzeniach sprzed kilkudziesięciu lat. A właściwie tyle rozmawiać, co monologować i pouczać. Był to dla niego główny punkt odniesienia w niemal każdej sprawie.

Polska klasa polityczno-dziennikarsko-ekspercka przypomina mi ojca Ludwiczka. Niezależnie od tego, co się dzieje w Polsce i na świecie, jest to kolejny pretekst, żeby ględzić o PRL-u. chcę trywializować tamtych walk i nieszczęść, ale już nie mogę tego słuchać. Każda debata – czy to o podatkach, czy o katastrofie klimatycznej, czy o PiS-ie, czy o czymkolwiek – jest skażona odniesieniami do PRL-u. Tak jakbyśmy w tej właśnie epoce poznali całą istotę historii, świata, człowieczeństwa. Jakby była wielką metaforą dziejów. Jakby nasze doświadczenie z tego czasu miało stanowić busolę dla wszelkich narodów na Ziemi.

Pisałem już kiedyś o mojej rozmowie na Twitterze z Robertem Gwiazdowskim z Centrum im. Adama Smitha, ale przywołam ją jeszcze raz, bo to doskonały przykład. Gwiazdowski straszył w „Rzeczpospolitej”, że w Polsce są ludzie, którzy całe życie „spłacają podatki” i spłacić ich mogą. Napisałem na Twitterze, że mi „spłacanie przez całe życie” kojarzy się nie z podatkami, ale z kredytami. Błyskotliwy pan Robert wyjaśnił mi, że muszę brać kredyty, bo brakuje mi pieniędzy, a brakuje mi pieniędzy, bo zabrało mi je państwo. Na co ja piszę, że moje pokolenie jest skazane na kredyty nie z powodu zbyt wysokich podatków, tylko ze względu na marne zarobki, drogie mieszkania i rozplenienie się umów śmieciowych. I to nie państwo na tym korzysta, bo odsetki ze spłacanych kredytów trafiają do rąk prywatnych. No i wtedy Gwiazdowski strzelił z najcięższego działa, mówiąc, że jego pokolenie „to nawet kredytu nie mogło wziąć jak panował marksistowski ustrój społeczno-polityczny”.

I tak oto rozmowa o problemach współczesnych pokoleń została raz jeszcze sprowadzona do PRL-u. Wszystko ostatecznie dąży w tym kierunku. Chcemy regulować konsumpcję w czasach katastrofy klimatycznej? to PRL, spytajcie starszych, oni pamiętają. Chcemy walczyć z nierównościami? Równo to było w PRL-u, spytajcie Ryszarda Petru. Rozmawiamy o PiS-ie i demokracji? ma szans bez odniesień do Gierka, Gomułki, Jaruzelskiego i innych. I tak z każdym tematem. Ostatnio pewien słynny dziennikarz napisał: „Wyniki wyborów z 89 roku wskazują, że prawie 40 procent Polaków głosowało wtedy za trwaniem PRL-u. Po 30 latach wskaźnik poparcia dla PRL-u pozostał bez zmian”. I taka to jest ta nasza refleksja nad współczesną Polską i światem.

Czasem sobie myślę, że gdyby w Polsce wprowadzono roczne moratorium na stosowanie odniesień do PRL-u, to automatycznie poprawiłoby to jakość naszej debaty publicznej. A to, że część ludzi miałaby wtedy o czym rozmawiać, nie miałaby żadnych narzędzi do prowadzenia dyskusji? Cóż, gdyby na chwilę zamilkli, to też nie musiałoby być takie złe. Jakby to powiedziała Agnieszka Holland, przestańmy się brandzlować naszą historią i spójrzmy choć raz na świat wokół nas, zamiast pogrążać się w historycznych traumach

Źródło
Opublikowano: 2019-04-15 14:40:20