Polscy liberałowie mają problem z młodzieżą. Nie potrafią jej nic zaproponować. Klasykiem jest oczywiście Bronisław Komo

Polscy liberałowie mają problem z młodzieżą. Nie potrafią jej nic zaproponować. Klasykiem jest oczywiście Bronisław Komorowski ze swoim „zmień pracę i weź kredyt”. To był cały pomysł byłego prezydenta na problemy z niskimi pensjami, drogimi mieszkaniami i plagą umów śmieciowych oraz bezpłatnych staży. Ale Komorowski jest tylko symptomem bezradności i bezczelności całego obozu obrońców III RP.

Jeszcze dobitniejszym przejawem tej postawy jest Radosława Markowskiego dla „Gazety Wyborczej” sprzed 3 lat. Największy miłośnik PO polskiej socjologii mówił w nim tak: „Niestety, mam złą wiadomość, zwłaszcza dla młodych ludzi w Europie: nie będziecie żyć coraz lepiej, będziecie mieli dużo szczęścia, jeśli zachowacie obecny poziom życia, a najlepiej zacząć się przygotowywać do tego, że będzie wam gorzej niż pokoleniom żyjącym po II wojnie światowej. Mówią o tym wszyscy odpowiedzialni demografowie i ekonomiści – takie są makrozjawiska, na które nie będzie można poradzić. Zamiast nakręcać obietnice, należy rozpocząć edukacyjne prace nad niwelowaniem ludzkich aspiracji. W przeciwnym razie skończymy otoczeni sfrustrowanymi masami”.

Tak naprawdę Markowski doradza, aby przeprowadzić młodzieży zbiorowe pranie mózgów (nazywane eufemistycznie „niwelowaniem ludzkich aspiracji”). Bo jak młodzi zrozumieją, że lepiej już było, to przestaną się rzucać i będą odpowiedzialnie głosowali na obrońców status quo. Swoją drogą, Markowski kłamie, gdy twierdzi, że odpowiedzialni ekonomiście mówią, iż nic na to nie można poradzić. Otóż największe sławy światowej ekonomii (Chang, Stiglitz, Atkinson, Krugman, Piketty, Reich i wielu innych) wysuwają tezę przeciwną: dotychczasowe rozwiązania neoliberalne zostały skompromitowane właśnie dlatego, że dla większości ludzi oznaczają stagnację albo wręcz regres, dlatego pora na zmiany w polityce gospodarczej. Markowski zaś mówi: zamiast zmieniać politykę gospodarczą, zmieńmy ludzkie aspiracje.

To samo Witold Gadomski kilka dni temu: „Większość młodych ludzi słabo zarabia i nic tego nie zmieni w najbliższych 20 latach. Jeśli chcą mieć lepiej, muszą podnosić kwalifikacje, zmieniać prace, szukać dla siebie lepszych szans”.

Jest w tym jakaś niesamowita arogancja, że ludzie mający zapewnione bezpieczeństwo finansowe i należący do pokolenia, które miało niepowtarzalną szansę wzbogacania się, pouczają teraz młodych, że lepiej już było. Tak jak pisałem: to wynik bezradności i bezczelności. Bezradności, bo jeśli ktoś bezkrytycznie wierzy w fundamentalizm rynkowy, to rzeczywiście nie jest w stanie zaproponować nic poza „weźcie kredyty, zmieńcie pracę, a jednemu na tysiąc może się uda”. Bezczelności, bo to są ludzie święcie przekonani, że reprezentują nieprawdopodobny poziom wyszukania intelektualnego – że są elitami, które muszą pouczać tępy lud.

To nie jest przypadek, że na każde pytanie przedstawiciele tego obozu odpowiadają „Najpierw odsuńmy PiS od władzy, a potem reszta”. Otóż mam złą wiadomość dla ludzi mających jakikolwiek złudzenia wobec PO i jej miłośników: żadnej reszty nie będzie. Bo tak naprawdę to jest obóz intelektualnych bankrutów, ludzi, którzy nie mają niczego do zaproponowania; ludzi, którzy rano krytykują PiS za rozdawnictwo, a wieczorem małpują jego pomysły na 500 plus, rano bronią gejów i lesbijek, a wieczorem zakazują kolejnego Marszu Równości, rano popierają nauczycieli, a wieczorem wysyłają bardziej lub mniej subtelne sygnały, że może już wystarczy z tymi protestami.

Nie wiem, może to nawet wystarczy do wygrania wyborów. Ale co potem? Co kiedy okaże się, że globalne ocieplenie nie zatrzymało się, aby świętować zwycięstwo nad Kaczyńskim, nierówności społeczne nie rozpłynęły się w powietrzu, a Donald Tusk nie zlikwidował bolączek rynku pracy swoim przesłaniem miłości. Myślicie, że jak długo można utrzymać stabilizację w kraju na przesłaniu „młodzi, nie liczcie na nic przez najbliższe 20 lat”?

Źródło
Opublikowano: 2019-04-23 18:20:11