Na Netflixie możecie obejrzeć kapitalny dokument „Knock Down The House” o amerykańskich polityczkach z klasy pracującej.

Na Netflixie możecie obejrzeć kapitalny dokument „Knock Down The House” o amerykańskich polityczkach z klasy pracującej. Najsłynniejszą z nich jest Alexandria Ocasio-Cortez, ale warto zapoznać się też z historią pozostałych kobiet.

Kiedy czytałem komentarze na temat filmu, uderzyła mnie jedna rzecz. Rzecz jasna, większość opinii dotyczyła Ocasio-Cortez, a ludzie o przeciwnych poglądach szczędzili jej złośliwości, ale interesujące jest to, rodzaj uszczypliwości powtarzał się najczęściej. Na czoło nie wybijał się wcale zarzut z marksizmu czy socjalizmu, lecz docinki dotyczące niedojrzałości, dziecięcej mentalności i braku wiedzy o świecie.

Od razu przypomniał mi się komentarz Janusza Palikota na temat Marceliny Zawiszy z partii Razem sprzed kilku lat. „Dzieci do szkoły, a do polityki” – napisał Palikot na Twitterze. Oczywiście to nie przypadek, że najczęściej są to komentarze facetów skierowane do kobiet. To typowy objaw seksizmu i tłumaczenia kobietom świata. Ale mam wrażenie, że za tą postawą kryje się coś jeszcze.

Tak się traktuje osoby, którym podoba się status quo i które mają postępowe poglądy. Nie zliczę, ile razy spotkałem się z tego rodzaju podejściem wobec ludzi lewicy. Z traktowaniem ich jako nieodpowiedzialnych, niedojrzałych, niezorientowanych w „dorosłym świecie”. Nawet 43-letniemu Biedroniowi Tomasz Lis doradzał, aby ten „dorósł”. Sam też byłem przedmiotem takiego upupiania. Tak jak chyba każdy i każda przedstawicielka tak zwanej młodej lewicy. Często porównuje się nas do Korwina. Czasem chodzi o porównywalnie niskie poparcie (i wtedy porównanie jest fair), ale często o równą niedojrzałość poglądów. Bo wiecie, cytuje czołowych ekonomistów i chce sprawiedliwszych podatków, a Korwin cytuje sam siebie i uważa, że kobiety są głupsze od mężczyzn, więc ogólnie tu skrajność, tam skrajność – co za różnica?

Cel tych szyderstw jest zazwyczaj prosty. Danie do zrozumienia, że dzieci mogą sobie pomachać rączkami i czasem to jest nawet urocze, ale poważna polityka jest dla ludzi, którzy swoje poglądy ukształtowali 30 lat temu i chce im się zastanawiać nad tymi wszystkimi nowinkami politycznymi typu prawa człowieka albo współczesna ekonomia. Mistrzem w tym podejściu jest Witold Gadomski, który od kilkunastu lat z powodzeniem udaje, że reprezentuje główny nurt (poważnej i dorosłej) ekonomii, wmawiając czytelnikom, że sprzeciw wobec jego tez zgłasza tylko młoda lewica. Jak publicysta „Wyborczej” to robi? To proste. Albo w ogóle nie wspomina o współczesnych ekonomistach, albo nazywa ich nie ekonomistami, lecz „idolami lewicy”. I tak to się kręci.

Możemy sobie cytować dowolną liczbę czołowych ekonomistów i komentatorów politycznych, ale obrońców dorosłości to obchodzi. Oleją to albo powiedzą, że nie rozumiemy, co czytamy. Pocieszające jest, że coraz mniej ludzi ufa „dorosłym”. Sukces Ocasio-Cortez jest tego najlepszym przykładem. U nas na razie ten proces przemian odbywa się wolniej i skromniej, ale są pierwsze symptomy. Powstają nowe, „młode” partie, widzimy niezdolność środowiska KOD-u do przyciągnięcia młodzieży, rośnie zainteresowanie młodych katastrofą środowiskową – temat zupełnie zlekceważony przez „dorosłych”.

Zmiany są potrzebne. Żyjemy w świecie na krawędzi, katastrofa klimatyczna puka do drzwi, nierówności rosną, odradzają się ciemne siły ksenofobii i rasizmu. Rozwiązaniem jest próba przywrócenia utraconego świata „dorosłych” (nie jest nim też nabożna cześć wobec ich idoli), lecz robienie takiej polityki, która odpowiada na realne problemy współczesnych społeczeństw. „Dorośli” raz za razem udowadniają, że tego niestety nie potrafią.

Źródło
Opublikowano: 2019-05-04 11:12:12