CBA zatrzymało dzisiaj Antoniego F. Prokuratura zarzuca mu wielomilionowe wyłudzenia metodą na reaktywację przedwojennej

CBA zatrzymało dzisiaj Antoniego F. zarzuca mu wielomilionowe wyłudzenia metodą na reaktywację przedwojennej spółki. Bezpośrednim powodem zatrzymania była reaktywacja spółki Lilpop. W tej sprawie już kilka lat temu złożyłem zawiadomienie do prokuratury. Cieszy, że mogłem dołożyć swój mały kamyczek do dzisiejszego zatrzymania.

Antoni F. jest właścicielem Reduty Banku Polskiego (podejrzewam, że mogliście tam być na jakimś weselu), który przejął również w mocno niejasnych okolicznościach. F. to były tajny współpracownik SB, który był prekursorem reaktywacji przedsiębiorstw. Co ciekawe F. zabrał się też w wolnej Polsce za wspieranie skrajnej prawicy i ruchu neopogańskiego. W 1992 roku założył m.in. partię Unia Socjalno-Narodowa.

F. był wspólnikiem m.in. Andrzeja M. (głównego bohatera reaktywacji belgijskiej spółki, która była właścicielem Rodzinnych Ogródków Działkowych na Waszyngtona), oraz N. (jego przedstawiać nie trzeba). Spółki reaktywowano natomiast w kancelarii notariusza Piotra Sicińskiego, któremu – chociaż jego nazwisko pojawia się w bardzo wielu aferalnych sprawach m.in. Chmielnej 70 – włos na razie nie spadł z głowy.

Tak pisałem o F. w swojej książce "Ukradzione ":

"Reaktywacją przedwojennych przedsiębiorstw zajmowała się niewielka grupa osób. Wśród nich na pierwszy plan wybijali się znany nam dobrze mecenas Andrzej M., Tomasz Górniak, Janusz P. i Antoni F. W procederze przewijały się często dwa adresy: kancelarii adwokackiej mecenasa Roberta N. oraz kancelarii notarialnej Piotra Sicińskiego. U mecenasa N. rejestrowano spółki, natomiast u notariusza Piotra Sicińskiego odbywały się walne zgromadzenia akcjonariuszy. Antoni F. też pojawia się w spółkach związanych z mecenasem Robertem N. i Tomaszem Górniakiem. W latach 90. założył Stowarzyszenie Przemysłowców Polskich, które stawiało sobie za cel „kultywowanie i propagowanie dobrych tradycji przemysłu polskiego” oraz „podejmowanie aktywnych działań, zmierzających do zwrotu zakładów przemysłowych przejętych przez państwo”. F. był tajnym współpracownikiem służb bezpieczeństwa PRL-u, pseudonim „Filel”. Został zwerbowany w Wiedniu w latach 80., a upadku komunizmu przeprowadził się do Warszawy i zajął reaktywacją przedwojennych spółek. O F. zrobiło się głośno w roku 2012, gdy sprzedał za 1,5 miliona złotych prawa do gruntów, które przed wojną należały do Zakładów Lilpopa spółce J.W. Construction. Magazyn „Forbes” nazwał transakcję formą haraczu."

Widać, że za reprywatyzację w Warszawie brały się służby PRL. Wątek ten jest cały czas na marginesie rozważań o aferze reprywatyzacyjnej. Kwestia reaktywacji przedwojennych przedsiębiorstw to kolejna bomba z opóźnionym zapłonem. Nie sposób nie przypomnieć kto obok F. był prekursorem takiej działalności. Był nim jeden z najbogatszych Polaków Ryszard Krauze, który dorobił się gigantycznych pieniędzy na cyfryzacji ZUS-u.Czyżby Ryszard Krauze miał się czego bać? Przypomnijmy, że na podobnym patencie przejął dziesiątki hektarów na Woli reaktywując spółkę ogrodniczą Ulrychów. Dzisiaj na terenach, które przejął Krauze stoi m.in. Wola Park.

Źródło
Opublikowano: 2019-05-07 14:08:52