Na stronie „Krytyki Politycznej” piszę o naszym własny Czarnobylu:

W serialu HBO "Czarnobyl" jest kilka wybornych scen, w których kolejni decydenci nie chcą przyjąć do wiadomości skali katastrofy. Wybuch w elektrowni jądrowej bagatelizują między innymi naczelny inżynier Nikołaj Fomin, jego zastępca Anatolij Diatłow, a także Boris Szczerbina, członek rządu. Rdzeń wybuchł? Pompujemy wodę, żeby się nie stopił. Na ziemi leży grafit? To nie grafit, bo reaktor nie wybuchł. Naoczni świadkowie mówią, że rdzenia już nie ma? Wydaje im się, są w szoku.

Wielu widzów interpretuje te sceny jako metaforę zakłamania Związku Radzieckiego. Upadającego systemu, który był niewydolny, ale posłuszni funkcjonariusze nie chcieli wypowiedzieć na głos, że król jest nagi. To nie jest zły trop, bo ZSRR rzeczywiście był systemem zmierzającym do upadku, a ideologiczne zacietrzewienie zawsze jest silne w systemach totalitarnych. Serial ubiera te ułomności w serię efektownych zdarzeń i dialogów. Para naukowców, Walerij Legasow i Uliana Chomiuk (postać fikcyjna), którzy symbolizują racjonalny ogląd świata, musi nieustannie zmagać się z ideologicznym oporem radzieckiej władzy.

Oglądając na ekranie, jak fatalnie to wszystko funkcjonowało, możemy wręcz odczuwać pewną satysfakcję: na szczęście Związek Radziecki upadł i nie musimy uczestniczyć już w tej farsie. Czy "Czarnobyl" nie mówi jednak czegoś także o naszym współczesnym świecie i systemie, w którym żyjemy? Czy możemy oglądać serial w poczuciu bezpiecznego dystansu?

Pomyślmy. Naukowcy mówią o katastrofie. Przytaczają mnóstwo dowodów. Widzimy na własne pierwsze skutki. A mimo to nie chcemy słuchać – albo słuchamy, ale nie skłania nas to do podejmowania żadnych radykalniejszych kroków. Czy to czegoś nie przypomina? (…)

Czy przyszłe pokolenia zrozumieją, dlaczego nie chcieliśmy uregulować ich działań? Mimo wiedzy o tym, że zaledwie 100 firm odpowiada za aż 71% globalnych emisji gazów cieplarnianych? Mimo dowodów na to, że niektóre z nich, np. i Exxon, wiedziały od dawna o zbliżającej się katastrofie klimatycznej i zataiły tę wiedzę? Mimo świadomości, że wydają one miliony dolarów na wspieranie antynaukowych poglądów bagatelizujących wpływ człowieka na globalne ocieplenie?

Czy przyszłe pokolenia przekona argument, że tak działa wolny rynek? Potraktują to wytłumaczenie jako wyraz zdrowego rozsądku czy jako magiczne zaklęcie stojące na tej samej półce co „wielki Związek Radziecki nie może się mylić”?

Tragedii nie ma, czyli wszyscy żyjemy w Czarnobylu

Pisze Tomasz Markiewka.

Źródło
Opublikowano: 2019-06-28 08:46:29