Jezu. Dzięki świetnej ulicznej kampanii, startując z kompletnie outsiderskiej po

Bartosz Migas:


Jezu. Dzięki świetnej ulicznej kampanii, startując z kompletnie outsiderskiej pozycji, zostajesz prezydentem Słupska. Z typa, który był na obrzeżach polityki i uchodził powszechnie za drugorzędnego celebrytę i podręcznego medialnego geja, stajesz się poważnym graczem, postrzeganym jako lider nowego pokolenia. Zaczynasz się pojawiać w sondażach prezydenckich i zdobywasz życzliwość mediów. Masz doskonały punkt startu, żeby założyć nowe ugrupowanie. Na spotkania z tobą ludzie walą drzwiami i oknami, również w małych miastach, które dla nowych partii są terenem najtrudniejszym. Formuła burzy mózgów jest strzałem w dziesiątkę. Masz na dzień dobry zalążek poważnych struktur, które pójdą za tobą w ogień. Odpalasz projekt w najlepszym możliwym momencie, po wyborach samorządowych, które brutalnie zweryfikowały potencjał Razem. Partia jeszcze nie powstała a już wymiata w sondażach. Słowem – masz zbudowane własnym wysiłkiem ugrupowanie z pełnymi szansami na dwucyfrowy wynik i przełamanie duopolu PO – PiS.

Co wtedy robisz? Zamiast postawić na swoją charyzmę i urok osobisty, przekształcasz się w dziwną hybrydę ni to wodza, ni komendanta gułagu uśmiechu, co sprawdza się może na konwencjach, ale w mediach już nie za bardzo. Zamiast tym tysiącom ludziom, którzy w ciebie uwierzyli, dać poczucie sprawczości i wysłać ich na ulice miast i miasteczek, cedujesz zarządzanie partią na drugoligowych gładkich teczkowych, Anaszewicza i Gawkowskiego, ludzi, którym własny pies by nie zaufał. Zamiast partii masowej masz jakąś tajemniczą kilkudziesięcioosobową sektę, do której nie można się zapisać i w której przepływ informacji jest zerowy. Zamiast wykorzystywać potencjał wielu wartościowych osób, które w projekt uwierzyły, wypychasz je na margines. Przepalasz grube miliony na bezwartościowe konwencje, które szybko przejadają się mediom, a nie mają żadnego przełożenia ani na wynik, ani na struktury. Finanse twojej partii to burdel, na którego widok Petru dostałby pewnie zawału. Nie reagujesz na sygnały, które świadczą, że w twojej partii bezlitośnie wykorzystuje się ludzi, a oskarżenia o mobbing zlewasz ciepłym siurem. Blokujesz dziennikarzy, w tym także tych życzliwych, ale pozwalających sobie na krytyczne sądy. Sprawiasz wrażenie osoby ogromnie zaskoczonej tym, że nie traktują cię jako nietykalnego mesjasza i zadają podstawowe pytania. Toniesz w oceanie błędów – krytyczną decyzję o pozostaniu w PE ogłasza w mediach twój chłopak a twoja partia dowiaduje się o niej jako ostatnia. A teraz – znów przy pełnym zaskoczeniu struktur – niepytany zginasz kolano przed Schetyną, którego chwilę wcześniej chciałeś zmieść ze sceny.

Naprawdę szkoda mi tych ludzi, którzy ci zaufali. Nie zasługiwali na to.

Źródło:Bartosz Migas
Wiecej w kategorii: Bartosz Migas
Opublikowano: 2019-06-29 20:19:43
Opublikowano: 2019-06-29 20:19:43