Piszę dla Krytyki Politycznej o raporcie Philipa Alstona, eksperta ONZ, który ostrzega przed klimatycznym apartheidem:

Alston obawia się sytuacji, w której bogaci wykorzystają swój majątek, aby uchronić się przed najgorszymi skutkami zmiany klimatu, a najbiedniejsi będą pozostawieni sami sobie. Oznacza to, że pierwsi na zagładę zostaną skazani mieszkańcy Afryki i Azji. Czy będziemy potrafili im pomóc? Czy będziemy w ogóle chcieli?

Przy okazji ostatniego kryzysu uchodźczego widzieliśmy na polskim przykładzie, że ludzkie zdolności do racjonalizowania braku solidarności są nieskończone. Oni nie pasują do naszej kultury. Powinni zostać na miejscu i walczyć o swój dom. To tak naprawdę nie są uchodźcy. Skoro mają komórki, to chyba wcale nie są tacy biedni? Nie ma powodu przypuszczać, że z kryzysem klimatycznym będzie inaczej.

Zresztą wystarczy popatrzeć na komentarze w „Gazecie Wyborczej” pod artykułem omawiającym raport ONZ. Najczęściej lajkowany wpis oskarża kraje afrykańskie i azjatyckie o niekontrolowany przyrost ludności. Ktoś inny doradza mieszkańcom Afryki, by wzięli się do roboty, zamiast produkować dzieci.

To nic, że ślad klimatyczny najbiedniejszych krajów jest znikomy, więc zmniejszenie ich liczebności niewiele zmieni. To nic, że ich bieda jest powiązana z kolonizatorskim wyzyskiem ze strony krajów zachodnich, a nie mitycznym lenistwem Afrykanów. To nic, że nawet w przypadku Chin, kraju emitującego ogromne ilości gazów cieplarnianych, jest to powodowane częściowo produkcją towarów, które trafiają do nas, ludzi z krajów rozwiniętych.

Fakty nie mają znaczenia. Część czytelników „Wyborczej” już znalazła sobie wymówkę, aby osłabić poczucie solidarności z ludźmi, którzy jako pierwsi zapłacą za nasze zaniedbania. I tak to może wyglądać. Najbogatsi odseparują się od całej reszty, mają już nawet przygotowane specjalne schrony. Klasa średnia z krajów rozwiniętych będzie skupiona na próbie utrzymania dotychczasowego poziomu życia tak długo, jak to będzie możliwe, reszta natomiast… cóż, znajdzie się jakiś powód, aby o nich nie myśleć. (…)

Alston w swoim raporcie przypomina o rzeczy podstawowej: katastrofa klimatyczna jest osadzona w konkretnym kontekście politycznym. Często słyszymy, że globalne ocieplenie wywołała ludzkość i ludzkość za nie zapłaci. Ale to nie do końca prawda. Nie każdy dołożył się do nadciągającej katastrofy tak samo i nie każdego dotknie ona w równym stopniu. Rozkład win i konsekwencji zależy od bieżącej sytuacji politycznej, ale także od tego, która część ludzkości jest bogatsza, a która biedniejsza.

Całość tekstu na stronie Krytyki Politycznej.

Na początek poświęcimy najbiedniejszych

Pisze Tomasz Markiewka.

Źródło
Opublikowano: 2019-07-12 09:41:16