Pamiętam swoją „edukację seksualną” w szkole. Pod nazwą „wychowanie do życia w rodzinie” odbyło się kilka lekcji z panią

Pamiętam swoją „edukację seksualną” w szkole. Pod nazwą „wychowanie do życia w rodzinie” odbyło się kilka lekcji z panią z WoS-u. Dwie, może trzy odbyły się w gronie samych chłopców. Wtedy na przykład dowiedziałem się podczas lekcji, że na penisa mówi się „psorek”. Oczywiście żaden z kolegów przyznał się, jak mówi naprawdę, bo przecież dzieci nie przeklinają.

„Psorek” to jedyne, co pamiętam z całej edukacji seksualnej państwa polskiego. Gdybym miał w życiu szczęścia do ludzi, którzy wytłumaczyli mi, co wolno, a czego nie wolno w relacjach seksualnych i jak działają nasze organizmy, to pewnie zadawałbym dziś te wszystkie idiotyczne pytania, które znamy z Internetu.

Tak, edukacja seksualna w szkołach jest niezbędna. Wiem to samym sobie. Większość miała takiego szczęścia do ludzi, jak ja.

A jak wyglądała Wasza edukacja?

Źródło
Opublikowano: 2019-10-18 16:46:33