Był człowiek. Nie ma człowieka. Czy tym razem prokuratura i PIP zrobią coś, aby była szansa, że do kolejnego, podobnego wypadku nie dojdzie? "Mec. Grzegorz Ilnicki, specjalista z zakresu prawa pracy, uważa, że sprawa Sławomira wcale nie jest skomplikowana.
– To tylko niewydolność państwa i jego instytucji, które tak interpretują fakty, by nie brać na siebie wysiłku prowadzenia postępowania – mówi. – W kraju europejskim, w XXI wieku człowiek znalazł się na dachu bez zabezpieczenia, bez szkolenia, bez badań lekarskich… Rozumiem, że przesłuchany właściciel jednoosobowej firmy usiłuje przekonać, że nie miał z tymi ludźmi nic wspólnego, bo by go to pogrążyło. Nie rozumiem jednak, dlaczego instytucje państwowe w to wierzą. Pokazuje to, w jakiej atrofii jest stosowanie prawa pracy i jak iluzoryczne są działania PIP. Dziwne, że jeśli ktoś mówi, że nie jest pracodawcą, to nie weryfikuje się jego słów. Przecież pan Sławomir nie pracował hobbystycznie lub w czynie społecznym na tej budowie, ale w ramach umowy z konkretnym przedsiębiorcą, który naruszył wszelkie normy w tej sprawie. To jest klasyczny wypadek przy pracy i to taki, do którego mogło nie dojść, gdyby nie chciwość i rażące ignorowanie zasad bezpieczeństwa – dodaje Ilnicki."

Podczas prac na dachu zginął ojciec trojga dzieci. Firma wystawiająca fakturę twierdzi, że nie ma z nim nic wspólnego. To co on tam robił?

Źródło
Opublikowano: 2019-11-01 09:17:59