W Polsce powstał osobny podgatunek tekstów publicystycznych: obrona ludzi zaradnych przed łupieniem. Reprezentuje go na

W Polsce powstał osobny podgatunek tekstów publicystycznych: obrona ludzi zaradnych przed łupieniem. Reprezentuje go na przykład Eliza Michalik, która w ciągu kilku dni napisała dwa teksty na ten temat. Gdyby ktoś chciał sobie wyrobić opinię na temat struktury społeczeństwa polskiego na podstawie tego rodzaju publicystyki, to doszedłby do wniosku, że w naszym kraju istnieją tylko dwie grupy społeczne.

Pierwszą tworzą ludzie zaradni, pracowici, rozumni, względnie zamożni – zarabiający przynajmniej 8 tysięcy złotych netto miesięcznie, jak pisze Eliza Michalik. Druga grupa składa się zaś z samych Ferdków Kiepskich, ludzi, którzy są leniwi, niezaradni i żyją na garnuszku państwa, czyli za pieniądze osób zaradnych. My zaś – przekonują przeciwnicy łupienia – musimy wybrać, po której stronie stoimy.

Czy czegoś wam nie brakuje w tej wizji? Na przykład większości społeczeństwa, czyli wszystkich tych ludzi PRACUJĄCYCH i zarabiających po 2, 3 czy 4 tysiące złotych? Pielęgniarek, nauczycielek, kasjerek, ochroniarzy, sprzątaczy czy pracowników korporacyjnych niższego szczebla. Nie ma ich, gdzieś zniknęli, my mamy wybierać między pracowitą Elizą i leniwym Ferdkiem.

Oczywiście, jest jeszcze inna możliwość – że kiedy nasi dzielni publicyści piszą o ludziach niezaradnych i roszczeniowych, to mają właśnie na myśli większość społeczeństwa. Tylko brak im odwagi, aby napisać wprost, że pielęgniarki są niezaradne, nauczyciele leniwi, a młodzi dziennikarze na śmieciówkach roszczeniowi. Chowają się więc za ogólnikami, chyba że akurat „przypadkiem” wydrukuje im się to na pierwszej stronie gazety.

Tak czy inaczej nie wygląda to dobrze, bo w tej publicystycznej wizji wielkiej, nowoczesnej, europejskiej Polski brak miejsca dla zdecydowanej większości z nas. Dochodzi do takich absurdów, że obecną debatę na temat ZUS traktuje się jako atak na klasę średnią. Jak zauważył Bartek Kocejko z OKO.press, tak naprawdę mówimy tu ledwie o 2-3% pracujących. Musielibyśmy uznać w takim razie, że jakieś 97% społeczeństwa polskiego to klasa niższa, pisze na Twitterze zgryźliwie i trafnie Michał Brzeziński, polski ekonomista.

Trudno oprzeć się wrażeniu, że dziennikarskie gwiazdy tak właśnie traktują dużą część nas – jako klasę niższą. Udało im się wytworzyć paranoiczną sytuację, w której konsekwentnie olewamy interesy większości Polaków. Żeby było jasne, nie mówię, że zniesienie limitu składek na ZUS jest w interesie tej większości, to osobny temat. Rzecz nie w tym konkretnym pomyśle, ale w tym jak jest ustawiona debata publiczna w Polsce.

Na pewno opłaca zarabiać się w naszym kraju powyżej 8 tysięcy netto, szczególnie kiedy jest się na fikcyjnym samozatrudnieniu, bo stoi za tobą cała armia publicystycznych autorytetów, którzy do ostatniej kropli krwi będą bronili twoich, a tak naprawdę swoich, interesów. Reszta może co najwyżej poczytać sobie kolejny tekst o swojej niezaradności i roszczeniowości. A ja wam wyjawię tajemnicę, której nie znajdziecie w publicystyce przeciwników łupienia: nigdy nie zbudujemy państwa dobrobytu, konsekwentnie olewając interesy większości społeczeństwa.

Źródło
Opublikowano: 2019-11-19 13:00:55