Największym problemem polskiego liberalizmu nie są źli lewacy, którzy go oczerniają. Żadna lewica nie zepsuła liberalizm

Największym problemem polskiego liberalizmu nie są źli lewacy, którzy go oczerniają. Żadna nie zepsuła liberalizmowi opinii tak bardzo, jak ludzie od lat przedstawiający się jako liberałowie. Ludzie, którym od dawna nie chodzi już o wolność człowieka. Wbrew temu, co mówią, nie chodzi im nawet o wolność rynku, lecz o wspieranie rozwiązań, które są korzystne dla garstki najbogatszych obywateli naszego społeczeństwa.

Weźmy temat międzynarodowych korporacji. głupie przekonanie, że ma niezdrową obsesję na tym punkcie, bo nienawidzi rynku i zazdrości bogactwa. Jan Hartman próbował nawet przekonywać lewicę, aby porzuciła antykorporacyjną retorykę. To bzdura, bo tu nie chodzi o żadną niechęć do rynku czy zazdrość wobec bogatych, ale o podstawowy odruch demokratyczny.

Ostatnio ukazała się ciekawa książka „The Myth of Capitalism: Monopolies and the Death of Competition” napisana przez Jonathana Teppera i Denise Hearn. Tepper i Hearn są zwolennikami kapitalizmu i wolnego rynku – ich wolnorynkowy entuzjazm jest tak duży, że dla takiego lewaka jak ja bywa irytujący, bo wydaje mi się naiwny. Niemniej jednak, gdy autorzy książki wymieniają największe zagrożenia dla gospodarki, to nie wspominają o socjalizmie, rozdawnictwie czy ingerencjach państwowych, ale właśnie o korporacjach.

Nasza wolność rynkowa jest coraz bardziej iluzoryczna – piszą. Bo rynek jest zdominowany przez monopole i oligopole, a całą gospodarką rządzi garstka potężnych korporacji. Tepper i Hearn nazywają to zjawisko wprost „dyktaturą”. I zauważają także jego aspekt polityczny: „Im silniejsze stają się firmy, tym mocniej kontrolują regulatorów i ustawodawców za pośrednictwem procesu politycznego”.

Kiedy Tepper i Hearn zastanawiają się nad tym, jak do tego doszło, to też nie wspominają o złej lewicy, ale o szkole chicagowskiej z Miltonem Friedmanem na czele, która zlekceważyła problem władzy korporacyjnej i co gorsza przekonała do tego dużą część świata.

Problemy z korporacjami nie ograniczają się tylko do rynku. Coraz więcej osób zauważa, że od planów biznesowych wielkich korporacji paliwowych zależy przyszłość wielu rejonów świata. Zostaną zdewastowane czy nie? Decyzję podejmą dyrektorzy firm, którym nikt nie przyznał demokratycznego mandatu.

Gdyby liberałom naprawdę zależało na wolności, to korporacyjna oligarchizacja społeczeństwa byłaby głównym punktem ich zainteresowań. A teraz powiedzcie mi, ile kojarzycie tekstów Gadomskiego, Maziarskiego, Balcerowicza, Michalik, Michalskiego, Szubartowicza czy „klasycznych liberałów” z FOR na ten temat? No właśnie, jednym z niewielu pozytywnych wyjątków jest „Kultura Liberalna”.

Zamiast realnej obrony wolności mamy dziecinne zachwyty nad korporacjami jako „nośnikami demokratycznych wartości”, niechęć do programów socjalnych i podatków progresywnych, a na dokładkę nagacjonizm klimatyczny. Taki liberalizm dała nam III RP.

Źródło
Opublikowano: 2019-12-15 11:34:19