Dawno dawno temu, w dalekim lesie, w głębokim borze, kiedy Jolanta Pieńkowska prowadziła jeszcze „Wiadomości” w TVP, poj

Dawno dawno temu, w dalekim lesie, w głębokim borze, kiedy Jolanta Pieńkowska prowadziła jeszcze „Wiadomości” w TVP, pojawiła się plotka, że Pieńkowska celowo zakłada te dziwaczne, przestarzałe żakiety z bufkami, żeby wyglądać starzej łamane przez poważniej. Miała wtedy około 30 lat.
I to, co wtedy wydawało mi się absurdalne (dla mnie była starszą panią!), przypomina mi się wciąż, kiedy zastanawiam się, gdzie bym była, gdybym nie była kobietą. Oczywiście nie mam twardych dowodów na to, że gdzieś indziej. Ale wiecie.
Zostawmy już bycie wielokrotnie egzaminowaną, czy wiem, co to jest krzywa Laffera i prześwietlanie mojego wykształcenia (czego dziennikarze niemal nie doświadczają, dziennikarki – wciąż). Zostawmy, że kiedy siedzę wśród kilku Panów Publicystów, trudno jest dojść do głosu (- Musisz mówić głośniej – poradził mi ostatnio Grzegorz Sroczyński widząc, co się dzieje. Głośniej nie pomaga, ale stestowałam różne opcje: niżej pomaga!).
Kiedy miałam 27 lat, moja pierwsza redakcja wysłała mnie na kongres demograficzny. Przybywam i jestem proszona – przez jedną z organizatorek – żeby poczekać na boku. chwili dostaję smsa od przełożonego: „Pani X dzwoniła, że jesteś tak młoda, że boi się, że sobie nie poradzisz, a jej zależy, żeby kongres był opisany fachowo. Pyta, czy mogę wysłać kogoś innego, niech się wali. Trzymam kciuki!”
Minęło 6 lat. w Znanym Liberalnym Think Tanku (podaję hasło: Florentyna, Otylia, Radosław). Przybiegam spóźniona i bynajmniej nie w garsonce (tak jakoś nie mam na stanie). Dzwonię do furtki. Wychodzi pani, mruży oczy:
– A pani do kogo?
– Na konferencję.
<chwila ciszy, myśli, jakby docierało, o, mamy to!>
– Aaaaaaaaa, no tak. Proszę!
I wiecie, nie dziwię się, że nie przyporządkowała mnie od razu do zbioru pt. „konferencja” (choć w tym momencie, w tym małym budyneczku nie działo się nic innego), bo weszłam do sali w której zwyczajowo przebywają tylko mężczyźni w brodach i garniturach (i Witold Gadomski).
A niedawno znajomy zapytał mnie, czy napiszę o jego książce. Nie do końca mi to pasowało, no ale kolega, no to może napiszę?
– Okej! – odpowiedziałam.
– Ale wiesz, jest taka sprawa. Zaproponowałem to Sroczyńskiemu. Na razie się odbiłem, ale jeśli się zdecyduje, to raczej wybiorę jego, no chyba rozumiesz.
– Jasne! – odpowiedziałam. I mając pełną świadomość, kto tu ma większy dorobek, wątpię, żeby powiedział to samo koledze.
A już zupełnie niedawno przysiadła się do mnie Osobistość z Twittera – na oko w moim wieku, młodsza nawet – i skupiła wszystko to w krótkim dialogu:
– Szacun za teksty! – osobistość położyła mi rękę na ramieniu, choć klepu klepu zabrakło.
– Dziękuję.
<tu jestem zasypana perorami bez oczekiwania, że jakoś się odniosę>
– Słuchaj, a ile ty masz lat?
– A do czego ci ta wiedza?
– Bo ty masz taką młodą twarz.
– Nie sądzę, no ale?
– Ale mądrze piszesz.
– Dziękuję.
– Ile masz lat?
– Nana nana na.
– Nie powiesz?
– …
– Bo, słuchaj, ty tak fajnie piszesz, a tak młodo wyglądasz, że ja się czasami zastanawiam, czy ty w ogóle istniejesz. Powiesz?
Osobom, które uważają, że zostałam tu zasypana gradem komplementów, przetłumaczę ten mesydż: to niemożliwe, żeby kobieta koło 30 miała już coś do powiedzenia.
A teraz wyobraźmy sobie, że na tym krześle zamiast mnie siedzi jakikolwiek dziennikarz w podobnym do mojego wieku. I że mój wiek plasuje się gdzieś w połowie drogi pomiędzy Januszem Szwertnerem a Rafałem Wosiem. Czy którykolwiek musi odpowiadać na pytania o datę urodzenia? Czy rozważane są zależności ich buź z ich pracą? Czy ktoś kiedykolwiek zestawił kwestię ich fryzury z ich dziennikarstwem (bo mi się zdarzyło)? Bardzo wątpię, ale jeśli jest inaczej, proszę mnie korygować i wklejać skriny.
No i tak zastanawiam się, gdzie bym teraz była, bo wiem, ile razy słyszę: – Dzień dobry, ja mam temat, zgłaszałem go już panu Iks, panu Igrek i panu Zet (tu zazwyczaj te same trzy nazwiska), ale nie chcieli. To może pani się zainteresuje?
I jeszcze ten Pan Związkowiec, który zupełnie powiedział, że zdziwił go impakt tekstu napisanego przez kobietę. Bo na początku to on wolał tego pana z Krakowa, ale pan go zignorował. Jest zaskoczony, ale teraz widzi, że popełnił błąd!
Ile tematów nie trafiło do mnie tylko dlatego, że nie jestem wystarczająco poważnym mężczyzną?
Wracając do Pieńkowskiej: dziś media śledzą już tylko jej botoksy.

Źródło
Opublikowano: 2020-01-27 13:36:26