Grzegorz Ilnicki:

Rok 2020 przyniósł u mnie duże zmiany. Dokładnie za miesiąc pierwszy raz w Gdańsku zmienię miejsce na sali rozpraw. Z pozycji pełnomocnika przesiądę się za stół sędziowski. Zostałem wybrany na 4 letnią kadencję ławnika w wydziale i ubezpieczeń społecznych Sądu Rejonowego Gdańsk-Południe w Gdańsku.
Co to oznacza w praktyce? Będę zasiadać w 3 osobowym składzie, który sądzi sprawy dotyczące zwolnień (a więc przywrócenia do i odszkodowań), ustalenia istnienia stosunku pracy (umowy śmieciowe), mobbingu i dyskryminacji oraz innych roszczeń, które są formułowane łącznie z tymi sprawami. Ławnik to sędzia społeczny, wybierany przez radę miasta. Przy wydawaniu wyroku jego głos liczony jest samo, jak sędziego zawodowego, ma taką samą wagę. Możliwe jest więc, przy braku jednomyślności, przegłosowanie sędziego zawodowego przez dwóch ławników lub ławnika przed sędziego z drugim ławnikiem. Każdy członek składu może także zgłosić zdanie odrębne.
Kiedy 10 lat temu rozpoczynałem pracę pełnomocnika procesowego, mój szef, doświadczony radca prawny mówił mi, że jego zdaniem dostęp do stanowisk sędziowskich powinien następować po latach w sądzie jako zastępca procesowy, aby sędziowie lepiej rozumieli problemy stron procesu i cały proces zabiegania o uzyskanie rozstrzygnięcia sprawy. Po kilku latach wróciłem do tych rozważań i pomyślałem, że skoro większość spraw, które prowadzę dotyczą stosunku i przemierzam na codzień Polskę wzdłuż i wszerz pomiędzy sądami pracy w różnych województwach, to uzbierałem sporo przemyśleń, co do tego jak powinien wygląd proces przed sądem pracy. Pracuję zresztą ze związkami zawodowymi, pracownikami, ale także pracodawcami i jest to taka suma doświadczeń, która pozwala obiektywizować słuszne racje i interesy stron stosunku pracy. Mam więc małą nadzieję, że będę zwyczajnie przydatny wymiarowi sprawiedliwości przy rozstrzyganiu sporów przed sądem pracy. Szczególnie że moją kandydaturę zgłosiły wspólnie OPZZ i PZP Lewiatan, a więc środowiska sobie najczęściej odległe.
Moi koledzy radcowie i adwokaci pomysł ubiegania się o funkcję ławnika przyjmowali najczęściej ze zdziwieniem i lekkiem uśmiechem. Trudno mi zliczyć, ile razy pojawiało się pytanie „po co ci to?”. Funkcja ta kojarzy się z biernym przyglądaniem się rozprawie i naprawdę fasadowością udziału obywateli w wymiarze sprawiedliwości. W dużej mierze tak też dzisiaj jest. W Szwajcarii sprawy pracownicze sądzą jednak składy, w których obok sędziego zawodowego znajdują się sędzia-pracownik i sędzia-pracodawca, w taki sposób, aby wyroki wydawane były z udziałem czynnika społecznego.
Przez ostatnie lata nakrytytykowałem się sądów pracy. Ich powolnego działania, a często i oderwania od rzeczywistości. Dzisiaj role się dla mnie odwracają i pojawia się wyzwanie takiego wykonywania mandatu, aby było one zgodne oczekiwaniami, o których sam wcześniej mówiłem.
Nie rezygnuję w żaden sposób z pełnomocnika. Prowadzę teraz sporo spraw przed Sądami w Warszawie, Gdyni, Poznaniu, Bydgoszczy, Toruniu i Koszalinie. W Gdańsku moja praca będzie wymagała pewne namysłu.

Ciekaw jestem ciężaru togi z fioletowym żabotem, bo ciężar mojej pracy przesuwa się z walki o klienta na rozwagę w ocenie racji stron. Uprasza się trzymać kciuki za powodzenie w tej misji



Źródło
Opublikowano: 2020-02-11 12:04:53