Razem Poznań:

Zostały dwa miesiące do 100. rocznicy strajku poznańskich kolejarzy: kontynuujemy więc prezentację sylwetek kluczowych postaci tamtych tragicznych, choć istotnych dla polskiego ruchu robotniczego wydarzeń. Dziś: Stanisław Turtoń, jeden z przywódców strajku, dbający o jego spuściznę jeszcze przez długi czas po 26 kwietnia 1920.

Jako dziecko Stanisław Turtoń, urodzony 31 marca 1894 r., był bardzo pojętnym uczniem. Gdy miał 14 lat, przekonał ojca, by pozwolił mu udać się na naukę do zakładów HCP: chciał szkolić się w zawodzie ślusarza.

W wieku 21 lat został zaciągnięty do niemieckiej marynarki wojennej. W 1918 poważnie zachorował i dostał się do szpitala w Hamburgu, gdzie, dochodząc do siebie, spędzał wiele czasu na czytaniu i rozmowach z innymi pacjentami. Polityczna atmosfera Hamburga robiła się coraz gorętsza. Nie wiadomo do końca, jak do tego doszło – uciekł ze szpitala, został wypisany? – ale Turtoń wziął udział w miejskich politycznych rozruchach. Został też członkiem Związku Spartakusa – organizacji stworzonej przez Różę Luksemburg.

W grudniu 1918 powrócił do Poznania i od razu został podkomendnym Rady Robotników i Żołnierzy, która od listopada zarządzała miastem. Wziął także udział, z bronią w ręku, w Powstaniu Wielkopolskim.

Co nas tu jednak interesuje szczególnie, według relacji Jana Kaczmarka, robotnika z Zakładów Naprawczych Taboru kolejowego, Turtoń był jednym z przywódców krwawo stłumionego strajku kolejarzy w Poznaniu 23 kwietnia 1920 roku. To on ostatecznie miał przekonać robotników do walki. Jemu też przypisuje się słynne „Zostawić pracę, idziemy pod Zamek!” – zawołanie strajkujących kolejarzy.

W późniejszych latach Turtoń dbał o pamięć pomordowanych tamtego tragicznego dnia. Wiele razy był mówcą na uroczystościach rocznicowych. Wstąpił w szeregi Polskiej Partii Socjalistycznej, gdzie, mimo rewolucyjnej przeszłości, stał po stronie reformistycznej części partii. Był ostrym przeciwnikiem komunistów, których działalność uważał za szkodliwą. W grudniu 1921 roku został radnym Poznania i piastował ten mandat przez dwie kadencje. Zapisał się w historii rady miejskiej jako ten, który upominał się o niezamożną część społeczeństwa. Domagał się większej i łatwiejszej dostępność środków czystości i bielizny dla ubogich dzieci, poszerzenia oferty kultury dla mas czy pomocy ludziom, którzy ucierpieli na skutek redukcji zatrudnienia.

W latach 30. był już doświadczonym działaczem, otoczonym szacunkiem kolegów z partii i związku zawodowego. W lipcu 1939 roku podczas zebrania w Obornikach Wielkopolskich wygłosił referat „Wojna czy pokój”, zakończony oświadczeniem: „Deklarujemy stuprocentowe poświęcenie wszystkiego, nawet życia, dla Niepodległości Rzeczypospolitej, nie żądając żadnej nagrody, gdyż jest to zresztą naszym obowiązkiem, lecz mamy prawo żądać, by nie traktowano nas jak pariasów, lecz jak pełnoprawnych obywateli”.

Nieświadomie przewidział w ten sposób swoją z rąk Niemców: zginął zamęczony przez Gestapo w wigilię Bożego Narodzenia 1940 roku w obozie w Sachsenhausen 17. W 1961 roku został pośmiertnie odznaczony Wielkopolskim Krzyżem Powstańczym.

Cześć jego pamięci!


Źródło
Opublikowano: 2020-02-25 23:00:07