Facebook przypomniał mi, że dokładnie cztery lata temu – 2 marca 2016 roku – rozmawiałam z przedstawicielem organizacji

Adriana Rozwadowska:

Facebook przypomniał mi, że dokładnie cztery lata temu – 2 marca 2016 roku – rozmawiałam z przedstawicielem organizacji pracodawców Lewiatan o będącej jeszcze wtedy w planach minimalnej stawce za godzinę pracy na zleceniach i samozatrudnieniu w wysokości 12 zł brutto i 9 zł netto.
Powodem była opublikowana przez Lewiatana lista zawodów, które spod stawki powinny być wyłączone. Na listę ową trafili dziennikarze. "Ale że jak to, czemu, co?" – pomyślałam i zapytałam przedstawiciela.
– Dziennikarz rzadko bywa w redakcji, może w niej nie bywać tygodniami. Chodzi na kawy, spotkania, wyjeżdża. Przecież pani szef nie wie, gdzie pani jest i co robi. Ma mu pani przynieść tekst. Przecież sama pani wie – odpowiedział, a mi, jak my wszyscy niemal spętanej dyżurami i sztywnymi godzinami pracy, przed oczami stanęli ci dziennikarze z beletrystyki, którzy do redakcji wpadali czasem przejrzeć depesze czy nadać krótki telegram, resztę czasu spędzając nad Sekwaną, egzotycznych wojażach lub domach pracy twórczej w Alpach na ten przykład.
W rocznicę tegoż wydarzenia – 2 marca 2017 roku – nastąpiło pewne dopełnienie: wybrałam się na do piekarni Bon Appetit przy Nowym Świecie (nie ja wybierałam miejsce). I chciałam sobie kupić wodę, ale nie było mnie stać, bo w kieszeni miałam dychę, a gazowana Cisowianka kosztowała 14.
Wracając: stawka weszła, dziennikarze wyłączeni nie zostali. I doskonale, bo wciąż znam niemało takich, którym do dziś pomaga. Świat się nie zawalił.

Źródło
Opublikowano: 2020-03-02 10:50:07