Ponieważ Wojciech Orlinski zaspoilował, że w tekście, który napisałam dla "Pressa" prawię o Arturze Kurasiński

Adriana Rozwadowska:

Ponieważ Wojciech Orlinski zaspoilował, że w tekście, który napisałam dla "Pressa" prawię o Arturze Kurasińskim, i zaczęło się dopytywanie, co też konkretnie, pomyślałam sobie: a czemu by właściwie nie uchylić rąbka? Przecież to ważny temat!
A było to tak. Dawno, dawno temu popadłam w scysję z Amazonem, który zagroził mi pozwem za teksty. Kiedy sprawa wydawała się już być przyschniętą, na blogu Artura Kurasińskiego – tzw. osobowości internetowej, influencera i chyba też kołcza, który wprost mówi, że bierze od firm pieniądze za przychylne przyczynki, na czym ma zarabiać doskonałe, wielokrotnie lepsze niż dziennikarze pieniądze – ukazał się jego z Martą Rzetelską, rzeczniczką Amazona. Kurasiński, jak to ma w zwyczaju, dał rzeczniczce szerokie pole do popisu zadając tzw. w-cudzysłowie-bezkompromisowe pytania. Przy niektórych miałam ochotę walić w monitor.
I nawet bym to jeszcze jakoś zniosła, gdyby kilka miesięcy później Kurasiński nie miał czelności pojawić się w Agorze, aby wziąć udział w debacie o upadku mediów i radzić, jak je z zapaści wydobyć.
Więc odpowiadam: zlikwidować influencerów Kurasińskich, których w tej chwili kręci się w mediach więcej niż dziennikarzy. Zawsze przecież milej dostać kasę, wycieczkę i nowy sprzęt od – dajmy na to – Huawei niż pozew, prawda?
Wreszcie pytam się sama: czy jeśli Kurasiński ma na Facebooku 10 tys. followersów i uchodzi tym samym za INFLUENCERA, a ja już 6,6 tys., to, kiedy dobrnę do dwucyfrowego wyniku, zacznę zarabiać tak jak on?
I błyskawicznie sama sobie odpowiadam: nie. Albowiem mam jeszcze resztki rigczu.
Drodzy wspólni znajomi, których mam z Kurasińskim 30. Przekażcie mu proszę, że go nie pozdrawiam. Tekst w komentarzu.

Źródło
Opublikowano: 2020-03-02 18:56:45