Łukasz Najder:

witajcie w piekle

"Naukowcy wielokrotnie ostrzegali świat przed pandemią. Decydenci jednak nie słuchali. Nie przygotowano procedur działania, cięto środki na organizacje zajmujące się prewencją (jak np. amerykańskiego CDC) lub w ogóle je rozwiązywano. Badacze i eksperci byli kiepsko opłacani, a ich praca niedoceniana. Teraz płacimy za to wysoką cenę

[…]

Większość krajów, w tym USA, kraje europejskie i Polska nie miały przygotowanych wcześniej procedur, służb medycznych oraz testów (to znaczy w Polsce procedury formalnie są, ale nie były ćwiczone ani przypominane lekarzom, większość nie ma więc o nich pojęcia). Oszczędzały na ochronie zdrowia i zainwestowaniu w przeciwdziałanie epidemii. Liczyły, że „jakoś to będzie”. Ten sposób myślenia spowodował też, że nie wykorzystały dobrze danych im kilku tygodni od pojawienia się epidemii.

[…]

Prognozy mówiące o spowolnieniu tempa wzrostu PKB o ułamki punktów procentowych można włożyć między bajki. Za bliższe rzeczywistości (a być może też niedoszacowane) uznałbym wykonane dla gospodarki Wielkiej Brytanii oszacowania mówiące, że w związku z epidemią w ciągu 3 miesięcy skurczy się ona o 10-20 proc. Dla porównania, podczas kryzysu 2008 roku skurczyła się ona o 6 proc., a proces ten trwał ponad rok. To, co nastąpi przy obecnym kursie, to nie recesja, ale kolaps światowej gospodarki. I, wbrew temu, co mówią politycy, zakończeniu epidemii (przypomnę, szacowanym na połowę 2021 roku), gospodarka nie wróci zaraz do stanu sprzed kryzysu, bo wiele firm w międzyczasie zbankrutuje, wielu ludziom skończą się pieniądze, trzeba będzie odbudowywać. Zawirowania gospodarcze, społeczne, polityczne i geopolityczne mogą być większe niż te, które wywołał Wielki kryzys z lat 30. XX wieku.

[…]

Wyobraź sobie, że kryzys gospodarczy ciągnie się miesiącami: ludzie siedzą w domach, oszczędzają i wstrzymują się z zakupami, stają inwestycje. Siada popyt. Kraje izolują się, granice są zamknięte, a łańcuchy dostaw szwankują. Firmy masowo bankrutują, ludzie masowo zostają bez środków do życia, a budżet państwa, pozbawiony dużej części wpływów z VAT, PIT i CIT jest zmuszony do ograniczania wydatków nie tylko na inwestycje, ale też na ochronę zdrowia, policję, a nawet zobowiązania stałe, takie jak emerytury. Sytuacja grozi upadkiem usług publicznych i porządku społecznego. Jednocześnie choruje coraz więcej ludzi, wielu z nich umiera, a końca dramatu nie widać.

[…]

Niszczenie przez nas naturalnych habitatów tworzy warunki dla nowych chorób, jak SARS-COV-2. Postępuje destrukcja lasów tropikalnych i innych dzikich miejsc, będących domem dla niezliczonych gatunków zwierząt i roślin – oraz żyjących w nich licznych nieznanych wirusów. Wycinamy drzewa, zabijamy zwierzęta, trzymamy je w klatkach i sprzedajemy na rynkach. Rezultatem tego jest przenoszenie się wirusów na nowych żywicieli: na nas (lub nasz inwentarz).

[…]

Próby powrotu do starego status-quo byłyby szaleństwem. Lepiej zdobyć się na refleksję, uświadomić sobie, że nie jesteśmy koroną stworzenia, wyciągnąć wnioski i zmienić system, odchodząc od gospodarki uzależnionej od wzrostu konsumpcji materialnej i narastających nierówności. Najwyższy czas zastąpić wzrost rozwojem. I zacząć poważnie traktować głos nauki.

Popkiewicz: Pandemia – katastrofa zdrowotna, społeczna i gospodarcza z apokalipsą zombie w tle

To, jak dziś wygląda sytuacja, to cisza przed burzą.

Źródło
Opublikowano: 2020-03-22 14:55:28