Jan Śpiewak:

Do Wprost pisałem od 2016 roku. Najpierw jako felietonista, później jako stały współpracownik. Zawsze miałem wolność w pisaniu i moje teksty nie były cenzurowane. Wprost nie był pismem jednego z politycznych plemion. Nie był pismem tożsamościowym, być może dlatego nie było dla niego miejsca na rynku. Dziękuję redaktorowi naczelnemu Marcinowi Dzierżanowskiemu za cztery lata świetnej współpracy. Wprost znika po 38 latach, prasa papierowa umiera. Zostaje internet, w którym można znaleźć dobre treści, ale większość to niemiłosierna sieczka i niskie stawki. W 38 milionowym kraju zostaje zaledwie kilka tygodników opinii.

Nie sądziłem, naiwnie, że epidemia uderzy tak szybko również we mnie. Oglądałem serial pod tytułem „Wirus” i nagle okazało się, że mam w nim rolę statysty. Jestem freelancerem – żyję z umów o dzieło za teksty i występy. W epidemii podobnie jak miliony Polaków tracę większość swojego dochodu. Wszyscy jesteśmy statystami w tym dramacie, który się rozgrywa na naszych oczach. Ja (mam nadzieję) sobie poradzę, ale czy poradzą sobie także inni ludzie na śmieciówkach, który stracili z dnia na dzień pracę w knajpach, kinach? Może dostaną dwa tysiące złotych jednorazowej zapomogi, z tak zwanej tarczy antykryzysowej. Co zrobią ludzie, którzy dzisiaj, na koniec miesiąca, dostają wypowiedzenia z pracy? dla bezrobotnych wynosi niewiele ponad osiemset złotych. To poniżej minimum egzystencji. Co zrobią mali przedsiębiorcy, którzy z dnia na dzień stracili cały dochód, a muszą dalej płacić czynsze? Dla nich w propozycjach rządu jest niewiele. Jak zapłacić za czynsz horrendalnie drogiego mieszkania? Jak spłacić ratę kredytu mieszkaniowego?

Czekają nas jeszcze tygodnie, jeśli nie miesiące, kwarantanny. Ludzkie życie jest najważniejsze. Nie mamy prawa decydować o tym, że w imię rozwoju gospodarki poświęcimy życie najsłabszych. Tymczasem na pierwszej linii walki są lekarze, medycy, pielęgniarki, którzy pracują ponad siły i bez potrzebnego wsparcia. W szpitalach brakuje wszystkiego. Nie ma testów, maseczek ochronnych, rękawiczek. Tymczasem w „tarczy antykryzysowej” na ochronę zdrowia jest tylko siedem z dwustu (ponoć) miliardów złotych.

O tym piszę w ostatnim numerze Wprost: w zdrowej gospodarce nie musimy wybierać między nędzą milionów, a życiem milionów. Słyszeliśmy o dekadzie nieustających zysków i wzrostów, a teraz cała ta konstrukcja pada jak domek z kart. Zdrowe państwo potrafi zadbać o bezpieczeństwo zdrowotne i materialne wszystkich swoich obywateli. Nie słyszę polityków i dziennikarzy, którzy dyskutują o tym skąd wziąć pieniądze na ochronę zdrowia. Jak przebudować nasze państwo, żeby było odporne na kryzysy? Jak sprawić, żebyśmy byli bardziej solidarni wobec siebie? Politycy i dziennikarze ciagle zajmują się personalnymi gierkami, cała opozycja daje się ogrywać i zachowuje się jak dzieci we mgle.

Państwo skrzeczy i trzeszczy. Jego podstawowym tworzywem jest dykta i karton: niskie pensje, deregulacja rynku pracy, śmieciówki, zagłodzone instytucje publiczne na czele z ochroną zdrowia i edukacją. I wygląda na to, że będzie tylko gorzej. Boję się, że ten kryzys nic nie zmieni, tylko pozwoli możnym tego świata dokręcić nam jeszcze bardziej śrubę.

Nasze państwo jest chore. Kryzys po prostu ujawnił skalę tej choroby, zamiatanej pod dywan przez kolejne. Niezależnie od tego, co będę robił w przyszłości, możecie zawsze liczyć na to, że będę tutaj się awanturował, psuł i pyskował możnym tego świata. Walka trwa.


Źródło
Opublikowano: 2020-03-30 10:14:42