Tomasz Markiewka:
Dzisiaj premiera mojej książki „Gniew”! Bardzo się cieszę i dziękuję wszystkim osobom, które mnie wspierały i pomagały na różnych etapach pracy, w tym świetnemu zespołowi z wydawnictwa.
A na zachętę krótki fragment:
Tak, ludzie dający upust gniewnym uczuciom potrafią zepsuć miły nastrój. Krzyki, pretensje, żądania. Kto lubi takie rzeczy? Czy nie lepiej być uśmiechniętym, miłym i zadowolonym? Pamiętajmy jednak, że gniew – tak jak każda emocja negatywna – często wskazuje na konkretny problem. Jest rodzajem alarmu: hej, coś jest nie tak. Trochę o tym zapomnieliśmy w czasach indywidualnych terapii i coachingu.
Zbyt rzadko się zastanawiamy, co może być systemową przyczyną przykrych uczuć. Zbyt pochopnie lekceważymy polityczne aspekty gniewu i niezadowolenia. Zbył łatwo sprowadzamy wszystko do prywatnych problemów, które można załatwić, zapisując się na kurs pozytywnego myślenia bądź łykając kolejną dawkę lekarstwa.
Społeczeństwo wypierające gniew ze sfery publicznej wcale się go nie pozbywa, a tym bardziej nie rozwiązuje problemów, które tkwią u jego źródeł. Po prostu wyłącza alarm. A to nie jest zbyt mądre rozwiązanie. Gniew dalej rośnie, a my zwyczajnie nie jesteśmy tego świadomi. W końcu następuje wybuch – nagromadzone emocje okazują się już zbyt silne. Ludzie głosują na Trumpa, opowiadają się za brexitem lub rozpoczynają masowe protesty, jak we Francji czy ostatnio w Chile. To jest właśnie ten moment, gdy przerażeni komentatorzy zaczynają mówić o „narastającej fali populizmu”. Prawda jest jednak taka, że ta fala narastała już wcześniej – nie tyle populizmu, ile niezadowolenia. Niezałatwione problemy piętrzyły się jeden na drugim, a politycy i media nie dostrzegli zagrożenia, bo alarm został wyłączony, i to często przez te same osoby, które teraz panikują.
Źródło
Opublikowano: 2020-05-20 10:10:42