Marcelina Zawisza:

Pamiętacie jak pisałam, że nie ma gorszej ministry niż minister Maląg? Chwilę później wkroczył minister Piontkowski. I pokazał, że można równie źle, a może nawet gorzej.

Zapewne obiła się wam o uszy zeszłotygodniowa konferencja, na której minister Piontkowski, minister EDUKACJI, na pytanie czy ministerstwo robi cokolwiek, żeby wspomóc szkoły w dotarciu do „zaginionych dzieci” odpowiedział, cytuję:

„Rzeczywiście, część uczniów, tak samo jak w tradycyjnej formule nauczania, niezbyt gorliwie chce wypełniać swoje obowiązki szkolne”.

To pytanie pojawia się chyba na każdej konferencji prasowej, na której głos zabiera Piontkowski. Dotyczy dzieciaków, które zniknęły nauczycielom i nauczycielkom z radaru, z którym nie ma kontaktu, nie da się do nich dodzwonić, nie odbierają maili, a czasami nie reagują także ich rodzice czy opiekunowie. ZNP szacuje, że takich dzieci w Polsce jest kilkanaście tysięcy.

Kilkanaście tysięcy dzieci nie ma dostępu do edukacji, mimo obowiązku szkolnego.

Wiemy, że część z nich nie ma sprzętu czy dostępu do internetu, część z nich nie ma warunków do nauki, bo mieszka na małej przestrzeni z wieloma osobami. Część nie może, bo rodzice czy rodzeństwo korzystają z komputera, tabletu, czy innego sprzętu niezbędnego do udziału w lekcjach w aktualnej rzeczywistości.

A część z tych dzieci znika, bo doświadcza przemocy domowej. To dzieci, które dorośli – w tym minister Piontkowski – zostawili na pastwę losu.

O tym, że sytuacja jest dramatyczna piszą zarówno pedagodzy, jak i pracownicy obsługujący specjalistyczne linie telefoniczne przeznaczone dla nieletnich ofiar przemocy. Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę prowadząca Telefon Zaufania dla Dzieci i Młodzieży w samym marcu podjęła dwukrotnie więcej interwencji w skrajnie niebezpiecznych przypadkach zagrożenia życia lub zdrowia. W związku z izolacją fala przemocy domowej się nasiliła. Alarmował w tej sprawie między innymi Biuro Rzecznika Praw Obywatelskich. Skala problemu jest nieznana i jeszcze trudniejsza niż zwykle do oszacowania. Gdy nie ma prywatności, trudno przemoc zgłosić – bo jak zadzwonić po pomoc, gdy oprawca siedzi obok i słyszy każde nasze słowo?

Uważam słowa ministra edukacji za haniebne, żenujące, żałosne i niegodne zajmowanego przez niego urzędu. Piontkowski zrzuca całą odpowiedzialność na szkoły i samorząd (bardzo popularna praktyka wśród polityków Prawa i Sprawiedliwości), udaje, że problemu nie ma, bo, jak można inaczej odczytać jego słowa, niż “dzieci są leniwe i nie lubią szkoły”. To bardzo ograniczony i krzywdzący przekaz.

Nie zgadzam się z takim umywaniem rąk. Uważam, że szczególnie w obecnej sytuacji w Polsce to właśnie rządzący muszą wziąć większą odpowiedzialność! Muszą aktywnie przeciwdziałać przemocy wobec dzieci! To ich odpowiedzialnością jest wypracowanie procedur – przecież organizacje wspierające dzieci doświadczające przemocy już dawno przygotowały swoje eksperckie rekomendacje! Aktywnie docierać do tych rodzin, z którymi szkoły straciły kontakt. Przecież już teraz dyrektorzy i pedagodzy dwoją i się i troją, żeby sprawdzić co się dzieje! Powinny wspierać szkoły i samorządy, a nie obrażać dzieci i ich rodziców! Co trzeba mieć w głowie, żeby rzucać takie teksty?!

Wspólnie z Chrystianem Szpilskim, Magdalena Biejat, Paulina Matysiak, Daria Gosek-Popiołek, Adrian Zandberg, Maciej Konieczny przygotowaliśmy interpelację do ministra edukacji, minister rodziny, pracy i polityki społecznej oraz ministra spraw wewnętrznych i administracji. O co pytamy? Między innymi:

? Jakie działania podjęło Narodowej, aby ustalić powody, dla których występuje tak wysoka absencja uczniów i uczennic w trakcie zdalnego nauczania oraz czy ustaliło te powody?

? Czy Narodowej zwróciło się do Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej o pomoc w dotarciu do uczniów i uczennic, z którymi nie można było nawiązać kontaktu lub o pomoc w dotarciu do rodziców lub opiekunów prawnych tych dzieci?

? Czy MRPiPS podejmowało jakiekolwiek działania mające na celu zapewnienie bezpieczeństwa w rodzinach, w których dochodziło do przemocy domowej?

? Ile interwencji policji lub połączonych sił policji i Wojska Polskiego w sprawie przemocy w rodzinie podjęto od początku roku, ile zakończyło się wszczęciem postępowania karnego, ile zakończyło się aresztowaniami?

Ekspercką procedurę reagowania dla placówek oświatowych w przypadku braku kontaktu z uczniami w okresie epidemii przygotowała Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę o tutaj: https://bit.ly/2TmRjSR. Przypomnę, to ta fundacja, która nie otrzymała dofinansowania na działanie Centrów Pomocy Dzieciom. Ale w odpowiedzi do interpelacji pewnie znowu dowiemy się, że to nie problem ministerstwa, tylko szkoły. Umywanie rąk od problemów już dawno weszło w krew kolejnym ministrom PiSowskiego rządu.

W walce z przemocą domową należy połączyć siły i wesprzeć osoby, które jej doświadczają, mając na szczególnej uwadze bezpieczeństwo dzieci. Nie należy zaś obrażać, ignorować czy upupiać. Nieważne, która opcję polityczną się reprezentuje.


Źródło
Opublikowano: 2020-05-20 14:16:34