Jak pewnie wiecie, Stany Zjednoczone od tygodnia stoją w ogniu… właśnie, w ogn

Marcelina Zawisza:

Jak pewnie wiecie, Stany Zjednoczone od tygodnia stoją w ogniu… właśnie, w ogniu czego? Jak to właściwie nazwać: jeszcze protesty, czy już powstanie? Jeszcze niepokoje społeczne, czy już rewolucja? Nie brakuje głosów, że USA są w kryzysie gorszym niż w 1968 roku, czy wręcz na krawędzi wojny domowej.

25 maja wieczorem (tamtejszego czasu) w Minneapolis policjant zamordował 48-letniego George’a Floyda. Tak jak w setkach i tysiącach podobnych spraw kolory skóry nie były przypadkowe. Floyd był czarnoskóry, a policjant, który przez osiem minut go dusił – nie wiadomo co ani pod jakim pretekstem, bo Floyd nie stawiał oporu – był biały. I na tym właśnie polega strukturalny, wszechogarniający rasizm z którym zmagają się Stany Zjednoczone (i nie tylko).

W społeczeństwie tak nasyconym bronią palną jak amerykańskie nieuniknione jest, że od kul (w tym policyjnych) giną tysiące ludzi rocznie. Ale nie jest przypadkiem, że nieproporcjonalnie często giną czarnoskórzy. W społeczeństwie tak rozwarstwionym jak amerykańskie nieuniknione jest, że miliony ludzi żyją na krawędzi nędzy (albo i poza nią). Ale nie jest przypadkiem, że nieproporcjonalnie często w biedzie żyją czarnoskórzy. To jest właśnie doświadczenie grup dyskryminowanych: system albo otwarcie działa przeciwko tobie, albo udaje, że jest bezstronny, tylko że dziwnym trafem wszystkie problemy dotykają cię bardziej niż innych. Bo grupa dominująca ustawia ten system pod siebie. Tak mają czarni w społeczeństwie zaprojektowanym przez białych. Tak mają kobiety w społeczeństwie wymyślonym pod mężczyzn. Tak mają osoby nieheteronormatywne w państwie cisheterokatolickim. I tak dalej – lista jest długa, ale logika ta sama.

Amerykanie buntują się przeciwko temu, bo mają prostu dość. Wieje wiatr zmian i mimo politycznej dominacji prawicy mamy powody do optymizmu. W erze smartfonów pewnych rzeczy już nie da się ukryć. W epoce fejsbukowych lajwów otwarty rasizm nie przejdzie. Tylko oczywiście trzeba o to – jak zawsze – zawalczyć.

Nie jest zaskoczeniem, że wielu jest takich, którzy cieszą się swoim przywilejem i nic z tego nie rozumieją, albo nie chcą zrozumieć. Zachowanie prezydenta Trumpa, który straszy interwencją militarną przeciwko własnemu krajowi trudno w ogóle komentować. Spójrzmy więc do polskiego piekiełka, przykład pierwszy z brzegu, oto „Wiadomości” TVP emitują materiały, które szydzą z protestujących czarnoskórych. Czy może być lepsze streszczenie konserwatywno liberalnego myślenia? prostu – zawsze być po stronie silniejszych i bardziej bezwzględnych. I tyle. Naprawdę, relacje z Waszyngtonu „Wiadomości” potrafią zrobić tak, że materiał atakujący Trzaskowskiego za – nie żartuję! – związki z Antifą i rządem światowym wydają się częścią rozluźniająco-humorystyczną.

A propos, w czasie protestów w Waszyngtonie pomazano farbami cały szereg pomników, a emancypacyjne deklaracje pojawiły się również na tamtejszym pomniku Tadeusza Kościuszki. I bardzo znamienne jest, że to właśnie wydało się szeregowi polskich polityków najważniejsze. Rzucili się oni do walki wyzwoleńczej na Twitterze, a wspomniany Trzaskowski zdążył już ogłosić, że miasto Warszawa pomoże w oczyszczeniu pomnika. Podobną deklarację złożył kandydat do reelekcji Andrzej Duda.

To jest bardzo znamienne memento, jak niewiele (czytaj: nic) ze współczesnego świata i jego problemów rozumie spora część polskiej klasy politycznej. Oto ludzie przeciwstawiają się systemowi, który ich prześladuje i upokarza od pokoleń, a dla polskich polityków i komentatorów obrazą majestatu staje się fakt, że walnięto sprejem pomnik faceta, który nie żyje od dwustu lat. Do tego dochodzi groteskowa wręcz ironia, bo przecież o kim jak o kim, ale o Kościuszce możemy być absolutnie pewni, że byłby dzisiaj stronie protestujących. Gdyby ten oświeceniowy kosmopolita i bojownik o wolność uciśnionych usłyszał, że chcą z niego zrobić pszenno-konserwatywny symbol państwowej represji, sam by chyba pomazał własny pomnik.

Jednak tego typu głębszy namysł nie jest specjalnością polskich elit i w sumie nigdy nie był. W ogóle, dla sporej części polskiej klasy politycznej sportem dość obcym jest jakiekolwiek myślenie wykraczające poza horyzont Bugu, Odry i końca kadencji. Myślenie konserwatywno-liberalne ujawnia tutaj całą swoją krótkowzroczność, ideową atrofię, ogólną bezpłodność. Ci faceci prostu nie kumają. Nie rozumieją, nie chcą zrozumieć, nie chcą nawet widzieć.

Miejsce każdego uczciwego człowieka jest dzisiaj – tak jak zawsze – stronie tych, którzy walczą o swoją godność, swoje bezpieczeństwo, swoje życie. Stoimy dzisiaj przed wyzwaniami globalnymi, planetarnymi, z którymi możemy poradzić sobie tylko wspólnie. Dla mnie to jest oczywiste. Tak samo jak oczywiste jest, że #BlackLivesMatter


BlackLivesMatter

Źródło
Opublikowano: 2020-06-02 20:21:11