Jakoś nie wierzę w ten ruch obywatelski Trzaskowskiego. I nie chodzi mi o to, że „PO, liberałowie, zło”. Rzecz raczej w

Tomasz Markiewka:

Jakoś nie wierzę w ten ruch obywatelski Trzaskowskiego. I nie chodzi mi o to, że „PO, liberałowie, zło”. Rzecz raczej w tym, że to przedziwny twór mający łączyć politykę partyjną z popularnymi w Polsce nastrojami antypartyjnymi, który zapadnie się pod ciężarem własnych sprzeczności.

jest na tyle bystry, aby rozumieć, że – mówiąc językiem pewnego francuskiego filozofa – jego warunki możliwości są zarazem jego warunkami niemożliwości. Wsparcie machiny partyjnej PO dało mu możliwość funkcjonowania w polityce i wykręcania dobrych wyników wyborczych. Jednocześnie to wsparcie uniemożliwia mu sięgnięcie po główną nagrodę, bo PO ma zbyt duży elektorat negatywny.

No więc rozwiązaniem ma być ruch obywatelski tworzony przez partyjnego polityka, który będzie czerpał siłę z antypartyjnych emocji społecznych. Genialne? W założeniach może i tak, w praktyce ta sprzeczność będzie się ciągle ujawniała i doprowadzi u części początkowych entuzjastów do zawodu w rodzaju tego, który wywoływała działalność KOD-u. Ten ruch też chciał być poza polityką partyjną, a jednocześnie kształtować tę politykę i ciążył w określonym partyjnym kierunku (PO).

Poza tym już teraz widać, że cały pomysł opiera się na serii ściem. Na przykład deklaruje, że ruch będzie zbierał podpisy pod ustawami obywatelskimi. Niby pięknie, ale jak trafnie pisze Agnieszka Dziemianowicz-Bąk: „Istotą ruchów obywatelskich NIE jest odwalanie roboty za partie polityczne. Jeśli jakaś partia ma do zgłoszenia ważne projekty ustaw, to ma od tego posłów i posłanki. To nasza, dobrze opłacana praca i nasz obowiązek. Politycy są po to, żeby pracować dla obywateli – nie odwrotnie!”.

To wygląda trochę tak, jakby politycy PO w ramach budowania sobie „obywatelskiego” PR-u chcieli wciągnąć mnóstwo osób do ciężkiej roboty, która i tak zakończy się odrzuceniem ewentualnych projektów przez PiS. Na początku ludzie mogą na to przymknąć oko, ale z czasem absurd tej sytuacji będzie coraz silniej kłuł w oczy. I okaże się, że tak naprawdę otrzymaliśmy kolejny ruch dla sympatyków PO, czyli dla „już przekonanych”. Jedyna różnica polega na tym, że na jego czele stoi będący na fali polityk ¬– ale znowu nie do końca stoi, bo przecież ma obowiązki prezydenta Warszawy i nie może ich zaniedbać, prawda? – którego popularność jest moim zdaniem przeceniana. Duża część tych 10 milionów głosów nie była na niego tylko przeciw Dudzie.

PO już raz zastosowało podobny trik, gdy startowało w wyborach samorządowych z hasłem „Nie róbmy polityki” – wtedy to zadziałało, ale to były inne czasy dla PO i specyficzne wybory. Nie sądzę, aby udało się to powtórzyć. Rozwiązaniem polskich problemów jest mądra polityka partyjna – która, owszem, opiera się na współpracy z ruchami obywatelskimi – a nie politycy próbujący udawać, że unoszą się ponad partiami i typowymi sporami politycznymi.

Źródło
Opublikowano: 2020-07-19 12:15:52