Julia Zimmermann:

Miało być dla obywatela, a nie dewelopera, a jest festiwal niedasizmu.

Wzięliśmy wczoraj z kilkoma osobami z Razem Mazowsze Zachodnie udział w spotkaniu Paweł Makuch, Prezydenta Pruszkowa z mieszkankami i mieszkańcami ul. Lipowej, na której miała być omawiana sprawa budowy megabloku w otulinie Parku Potulickich.

Trudno mówić o omawianiu, bo prezydent na przyszedł wyraźnie nieprzygotowany. Nie potrafił powiedzieć, ile czasu zajęło mu wydanie WZ-tki, twierdził że żaden właściciel nieruchomości nie chciał być stroną w postępowaniu, choć na sali natychmiast podniosły ręce osoby, które składały odpowiednie wnioski, a zapytany o to, czy na terenie inwestycji przeprowadzono jakikolwiek rekonesans ekologiczny – wyraźnie się zdziwił, że w ogóle można było o czymś takim pomyśleć. Informacja, że na wskazanym terenie znajdują się siedliska 21 gatunków ptaków podlegających ścisłej ochronie, kompletnie zbiła go z pantałyku.

Z czym więc pan prezydent przyszedł? Zaprezentować serię niedasizmów. "Nie dało" się nie wystawić nowej WZ-tki, "nie dało" się dopuścić przedstawiciela mieszkańców na niedawne połączone posiedzenie komisji RM (choć już przedstawiciela dewelopera się dało), "nie dało" się nawet przedstawić mieszkańcom ich racji bez przerywania. "Nie dało" się też przedstawić, jakie konkretnie działania pan prezydent ma podejmować w związku z informacjami, które uzyskał na spotkaniu, choć kilkukrotnie deklarował, że będzie je podejmował.

Szczęśliwie mieszkanki i mieszkańcy Lipowej to nie potulne baranki, które taki niedasizm przełkną i dadzą się zagadać pustym obietnicom. Przyzwolenie na budowę na terenach zalewowych, w otulinie zabytkowego parku, niszczącą okoliczne systemy, po prostu nie może się obronić. Mam nadzieję, że na kolejnym spotkaniu pan prezydent przynajmniej wykaże się znajomością faktów. My na pewno nie przestaniemy patrzeć mu na ręce.


Źródło
Opublikowano: 2020-07-22 14:22:46