Prezydent Duda podpisał ustawę reprywatyzacyjną, która kończy długie i ogromne p

Remigiusz Okraska:


Duda podpisał ustawę reprywatyzacyjną, która kończy długie i ogromne pasmo cierpień lokatorów prześladowanych, nękanych, pozbawianych dachu nad głową, wpędzanych w rozpacz, depresje, problemy, a czasami, jak Jolanta Brzeska, mordowanych. Były tych ludzi dziesiątki tysięcy tylko w samej Warszawie. Były to krzywdy i przekręty wielokrotnie nagłaśniane przez media, co nie przeszkodziło stronnikom mafii reprywatyzacyjnej wygrywać kolejnych wyborów lokalnych, głosami ludzi nowoczesnych, postępowych, wielkomiejskich i nie z Podkarpacia.

Dziś jest wielki dzień. Dzień kresu mnóstwa cierpień i podłości. To także dzień satysfakcji ludzi upominających się o prawa lokatorów, odważnych ludzi nękanych przez kamieniczników i odważnych ludzi ze środowisk wspierających ich. Ponad wszelkimi podziałami i środowiskowymi ansami należy im dzisiaj podziękować za tę długą walkę.

Koszmarny proceder został ukrócony. Oczywiście zupełnie przypadkiem dzieje się to w sejmie z większością pisowską i z podpisem prezydenta pisowskiego. Tak jak zupełnie przypadkiem zręby socjalu, ustawowych godnych płac czy ochrony zwierząt też pojawiły się w ustawodawstwie za pisowskich rządów. Za to za PO, do której samej lub jej środowiskowych przybudówek ślini się ogromna część polskich wrażliwców wszelakiego typu, nie pojawiło się nic takiego. Wtedy zwierzęta obdzierano ze skóry, Jolantę Brzeską zamordowano, w ciężkich pracach zatrudniano jawnie i legalnie za 4 pln za godzinę, a sejmowa większość miała jawnie w dupie nawet jedyny papierek lakmusowy dzisiejszej postępowości, czyli związki partnerskie – przez długich 8 lat. Oczywiście niczego to nie zmieniło w zachwytach, ślinieniu się, westchnieniach i „taktykach” polskich postępowców z klasy średniej, klasy próżniaczej i dobrych rodzin. Kilka miesięcy temu pobiegli głosować na politycznego spadkobiercę stronników mafii reprywatyzacyjnej.

Takich jak ja, potrafiących zauważyć dobre decyzje PiS na tle nędzy ustawodawczej III RP i na tle wielu lat skondensowanego wyzysku, różne marne typy nazywają PiS-lewicą. To oczywiście standard w ich goebbelsowskiej paplaninie spod znaku „plujcie, plujcie, zawsze się coś przyklei”. To oczywiście także coś, czym człowiek powinien się wyłącznie podcierać, bo są to typy z Wolności-lewicy, SLD- i z -lewicy, czyli z „lewicy”, która maszerowała ramię w ramię z obozem wyzysku i eksploatacji i nie potrafiła na nim wymóc choćby drobnych ulepszeń nawet w sprawie LGBT, o jakichkolwiek innych kwestiach nie mówiąc. Lewice neoliberałów poza personalnymi ochłapami od klasy panującej za wierną służbę nie miały nawet jednego niewielkiego powodu, żeby powiedzieć, iż warto było się tak szmacić.

To jest szczęśliwy dzień, co piszę z satysfakcją wielką w ogóle, a w szczególe z tym większą, że jestem redaktorem niewielkiego pisemka, które jako pierwsze wśród polskich mediów opisało, w roku 2009, całościowy proceder reprywatyzacji, związane z nim ludzkie krzywdy i walkę ofiar z katami. Gdy niemal wszyscy milczeli, wszyscy byli odwróceni i gdy nie można było liczyć na wsparcie i zainteresowanie nawet 10% dzisiejszych świeżo narodzonych socjal-wrażliwców.

Źródło
Opublikowano: 2020-10-01 13:08:56