Jeszcze na marginesie wpisu o podatkach. Kilka osób napisało wczoraj, że 120 tys

Tomasz Markiewka:


Jeszcze na marginesie wpisu o podatkach. Kilka osób napisało wczoraj, że 120 tys. złotych rocznie to nie jest dużo – „starcza najwyżej na przyzwoite życie”. Sądzę, że ci ludzie piszą to szczerze. Jeśli ktoś mieszka w drogim mieście, ma kredyt na głowie, a jego punktem odniesienia są Niemcy, to naprawdę czuje, że 10 tys. miesięcznie to raczej mała kwota. Jednocześnie, jak zauważyli np. Tomasz Makarewicz i Staszek Krawczyk, wiemy, że te 10 tys. wzwyż zarabia ledwie jakieś 6% Polaków i Polek. Niewiele. Podejrzewam, że dla masy rodaków nawet połowa takich zarobków to na dziś marzenie.

To jest moim zdaniem sedno problemu, które umyka w żarliwej dyskusji o konkretnych progach podatkowych.

Jak zlepić z ludzi, którzy niby mieszkają w tym samym kraju, ale mają tak dramatycznie różne doświadczenia i punkty odniesienia? Co łączy osoby przekonane, że 120 tys. rocznie ledwo starcza na przyzwoite życie, z mnóstwem rodaków starających się prowadzić to przyzwoite życie za znacznie mniejsze pieniądze, dodatkowo w stanie permanentnej niepewności, czy na przykład nie zostaną zwolnieni?

Co najmniej od czasu badań Pawła Bukowskiego i Filipa Novokmeta wiadomo, że Polska ma o wiele większy kłopot z nierównościami społecznymi, niż się wcześniej wydawało. A jednak ten temat nie może się przebić do świadomości publicznej. Jest nagminnie lekceważony jako wydumany problem lub socjalistyczna gadka. I to mimo tego, że wiemy, iż nierówności mogą prowadzić do gwałtownych napięć społecznych.

Przypomina mi się pewien wywiad z Rafałem Matyją, który trafnie mówił o podziałach i napięciach w polskim społeczeństwie. Jakiś czytelnik skomentował jego spostrzeżenia mniej więcej tak: a to wszystko, cała ta nienawiść, te niszczące spory, są dziełem jednego człowieka – Jarosława Kaczyńskiego. Mam wrażenie, że wiele osób myśli podobnie i żywi nadzieję, że gdy tylko Kaczyński i PiS przegrają wybory, to będzie można wrócić do budowy „fajnej Polski”.

To ułuda, która lekceważy systemowe powody, dla których polskie jest tak pełne napięć. Nierówności ekonomiczne to jedno. A pamiętajmy, że nakładają się na to spory o i mniejszości, bo część społeczeństwa chce w tych sprawach naśladować najlepsze wzorce europejskie, część w panicznym odruchu kontrreformacyjnym śni zaś o państwie religijnym. No i mamy coraz wyraźniejszy spór pokoleniowy, który zresztą łączy się ściśle z tymi dwoma pierwszymi. Jakub Sawulski ostrzega, że pandemia finansowo najbardziej uderza w młodych na śmieciówkach – ludzi i tak już sfrustrowanych tym, że nie stać ich na mieszkania.

Obawiam się, że te trzy konflikty to jest mieszanka wybuchowa, która będzie wstrząsać Polską niezależnie od tego, jaką pozycję zajmie w niej Kaczyński. Dlatego ich lekceważenie – zrzucanie na karb roszczeniowej i niewychowanej młodzieży, socjalistycznej nostalgii, poprawności politycznej, itd. – jest poważnym błędem.

Źródło
Opublikowano: 2021-03-21 11:30:37