Piotr Ikonowicz:


Tekst o mnie w Gazecie Polskiej autorstwa Krzysztofa Wołodźki

Socjalista z ludzką twarzą

Piotr Ikonowicz budzi kontrowersje. Z pewnością nie jest jak małpa w cyrku, która chce się podobać każdemu. W czasach posłów i posłanek bez właściwości ktoś tak wyrazisty jest żywym dowodem, że inna polityka jest możliwa. I że nie przynosi wyborczych sukcesów. Dla jednych – autentyczny trybun ludowy, dla drugich – niebezpieczny populista. Ale Ikonowicz robi swoje. Za to szanują go ludzie zepchnięci na margines polskich przemian.
Gdy tylko pojawiły się pierwsze informacje, że Piotr Ikonowicz zostanie kandydatem na Rzecznika Praw Obywatelskich, od prawa do lewa podniosły się zarówno głosy zachwytu, jak i mniej lub bardziej stonowanego niezadowolenia. Tak krytyki, jak pochwały nie rozkładały się symetrycznie: z lewa – afirmacja, z prawa – negacja. Ikonowicza chwalono za autentyzm na prawicy, a liberalna lewica zaczęła podszczypywać go, że promoskiewski, za mało feministyczny, że demagog i populista.
Portal „Gazety Wyborczej”, tak pobłażliwy dla neoendeka Romana Giertycha, teksty o „Ikonie” ozdobił zdjęciami na których ich główny bohater miał w tle Hugo Chaveza, jednego z głównych antybohaterów liberalnych „strasznych mieszczan” (i tych okołoagorowych, i tych konserwatywnych). Zdeklarowany oldskulowy socjalista rzecznikiem praw obywatelskich? Tego nie robi się ultra-, lumpen- i wszelkiej innej maści liberałom. Choć i na prawicy zaciekawienie wyborem mieszało się z różnie motywowaną niechęcią do „czerwonego”.
Od PPS do Ruchu Palikota
Kandydat na RPO nie należy do ludzi, którzy chcą się podobać czy to opiniotwórczym lewicowo-liberalnym decydentom i żyjącą z nimi w symbiozie publice, czy to – tej części prawicy, która co prawda czasami deklaruje, że tęskni za „PPS-owską lewicą”, ale zbyt wiele przesłanek wskazuje, iż ten koncert życzeń nie jest zupełnie na serio. On nie potrzebuje jednak „stempelka na łeb” ani od jednych, ani od drugich – kontrowersyjny, rogaty i chropowaty, ma za sobą lata aktywności na rzecz ludzi wykluczonych, bezrobotnych, bezdomnych i eksmitowanych.
Ikonowiczowi często wypomina się niegdysiejsze bliższe kontakty z Sojuszem Demokratycznej. Ale niewielu polityków w Polsce ma prawo, szczególnie dziś, wypominać komuś wolty z dzikich lat 90. Przytoczę wspomnienie Cezarego Miżejewskiego, obecnie działacza III sektora, w latach 80. opozycjonisty z nieemigracyjnej Polskiej Partii Socjalistycznej i PPS-Rewolucja Demokratyczna. Kilka lat temu w wywiadzie dla Lewicowo.pl Miżejewski mówił: „Piotr był guru PPS, jedną z jego najważniejszych postaci. Popełnił na swojej drodze kilka błędów, choćby romans z Samoobroną, z Ruchem Palikota. Ale nic nie zmieni mojego pozytywnego zdania o nim, jako o człowieku, który siadał i robił, gdy wszystkim opadały ręce”.
I jeszcze: „Piotr prowadził mocny tryb życia, nie on jeden, o czym zapominają dzisiejsi moraliści. (…) Na moich oczach dwukrotnie dostał potworne cięgi od służb. Nie robił tego dla poklasku, bo nikt nawet nie wiedział, jak się nazywa. Nie było tam dziennikarzy, którzy mogli zrobić ładną fotkę, jak się malowniczo dostaje ryju. Robił to, co uważał za słuszne. Tak, lubił cygara. Ale bezinteresownie robił wiele rzeczy. Gdy nie było na nic pieniędzy, szukał pomysłów jak je zorganizować, dawał własną kasę. Gdy nie było gdzie spać, spało się u niego”.
Grzmiał na całą Polskę
W III RP Ikonowicz nie przestał działać w obronie ofiar przepoczwarzonego systemu. terapii szokowej ubyło w Polsce robotników i robotnic, za to przybyło długotrwale bezrobotnych, pracujących ubogich i starych ludzi z eksmisją na karku. Ewa Andruszkiewicz z Warszawskiego Stowarzyszenia Lokatorów im. Jolanty Brzeskiej opowiada „Gazecie Polskiej” o jednej z prób zablokowania eksmisji, którą organizował lider KSS. Była świadkiem tych wydarzeń. Rzecz działa się w Otwocku, dekadę temu: „Agencja Mienia Wojskowego zgodnie z wyrokiem sądowym eksmitowała rodzinę. Główny najemca był chory na raka, w stanie terminalnym. Piotr przyjechał ze swoją ekipą i usiłował wytłumaczyć komornikowi, że ze względu na stan zdrowia tego człowieka należy odstąpić od egzekucji. Awantury trwały wiele godzin. Przyjechało pogotowie, lekarka błagała komornika, żeby zabrał swoich ludzi i pozwolił choremu godnie umrzeć. Nie było zmiłuj. Piotr ściągnął ekipy telewizyjne, grzmiał na całą Polskę o bezduszności i bestialstwie. Chorego zabrano do szpitala, gdzie zmarł po kilku godzinach, a żonę i dzieci komornik wyprowadził jednak z mieszkania”. Tragiczne zakończenie, typowe dla bezdusznych realiów III RP. A Andruszkiewicz dodaje: „Cenię w Piotrze to, że zawsze stawia się tam, gdzie potrzebna jest pomoc, a państwo zawodzi”.
Czy trybun ludowy nadawałby się na Rzecznika Praw Obywatelskich? Jan Śpiewak, socjolog i aktywista, podkreśla w rozmowie z „Gazetą Polską”, że wcześniej rzecznicy skupiali się raczej na wolnościach obywatelskich, rozumianych w sensie liberalnym. Za mało było w ich działaniu walki z biedą, brakiem dostępu do usług publicznych, czy nierównym traktowaniem w sądach. Śpiewak przypomina, że Polska jest w Unii Europejskim jednym z najbardziej nierównych krajów jeśli chodzi o sprawy ekonomiczne – i dzisiaj na to należy położyć nacisk: „Liberalne rozumienie wolności jest bardzo ograniczone i myślę, ze jego bardziej socjalne rozumienie pozwoli nasze wolności poszerzyć. Tylko człowiek, który czuje się bezpiecznie, ma dach nad głową i pełny żołądek może być pełnoprawnym obywatelem”. Czy Ikonowicz udźwignąłby obowiązki rzecznika praw obywatelskich? „Na pewno jest człowiekiem czynu, nie jest politykiem gabinetowym. Zajmuje się konkretami – nie wydumanymi teoriami. Pokazał swoją biografią, ze wartości takie jak równość i są dla niego najważniejsze” – konkluduje Śpiewak.
Rzecznik „biedyzmu”?
Ikonowicz jako Rzecznik Praw Obywatelskich rozsierdziłby pewnie jakimś czasie niemal wszystkich. Katolicką prawicę – swoim antyklerykalizmem i wyraźną niechęcią do ruchu pro-life. Lewicowych liberałów – ostentacyjnym wręcz podkreślaniem, że w sprawach socjalnych w pełni sobie zasłużyli na porażkę z Prawem i Sprawiedliwością. Liberalne media – ostrą, nieprzejednaną retoryką i mocno ludowo-socjalnym patosem, którego tak nie cierpią mainstreamowe media, przyzwyczajone do tak obłej w sprawach społeczno-gospodarczych, jak się tylko da. Media prawicowe: wybuchową mieszanką poglądów antyrynkowych i antyrządowych. Wkurzałby nawet czasem wielkomiejską razemową lewicę, która – nawet będąc osobno – nazywała go czołowym przedstawicielem „biedyzmu”.
Gorących zwolenników i zwolenniczki zyskałby z pewnością w środowisku lokatorskim. Raz jeszcze Ewa Andruszkiewicz: „Piotr jest świetnym mówcą i ze swoją wiedzą oraz majestatem urzędu na karku, mógłby skuteczniej nas bronić. Jest autorem jednej z pierwszych ustaw reprywatyzacyjnych i pewnie ciągnąłby ten temat w różnych gremiach i podczas prac legislacyjnych. Dla nas, zreprywatyzowanych obywateli, to byłby wreszcie nasz rzecznik. Fajnie byłoby mieć rzecznika, z którym jest się na ty! Pół Warszawy, przynajmniej tej ukradzionej, zdążyło się z nim zaprzyjaźnić”.
Ktoś powie: co to za RPO, z którym szeregowi interesanci są na „ty”? Ale czemu tak nas to gorszy? Czy dlatego, że przez lata III RP z ludźmi władzy mogli przyjaźnić się tylko oligarchowie, krezusi, a czasem też wysoko postawieni przestępcy? Ikonowicz jest kontrowersyjny. Pewnie nie zostanie rzecznikiem praw obywatelskich. Ale naprawdę do myślenia daje, kto na jego ewentualny wybór dyskretnie kręci nosem.


Źródło
Opublikowano: 2021-04-07 17:52:47