Polscy samozwańczy „liberałowie”, „centryści” i „obrońcy zdrowego rozsądku” mają

Tomasz Markiewka:


Polscy samozwańczy „liberałowie”, „centryści” i „obrońcy zdrowego rozsądku” mają pewien problem z Joe Bidenem.

Gdy Biden pokonał w prawyborach Sandersa, a potem w wyborach Trumpa, uznali to za wielkie zwycięstwo własnej filozofii politycznej. „Widzicie, widzicie? Żaden radykalizm, ani z lewa, ani z prawa, tylko nasz, liberalny centryzm”.

Problem polega na tym, że – jak się okazało – program Bidena w niczym nie przypomina tego, co głoszą owi centryści. Prezydent USA chce zwiększać świadczenia społeczne, podwyższać podatki najbogatszym i ingerować w rynek za pomocą państwowych regulacji oraz inwestycji. Innymi słowy, jego plan działania pokrywa się z tym, co głosi lewica, zwana przez Borysa Budkę „czerwonym ekstremizmem”.

I to trochę głupio wygląda, że amerykański centrysta chce robić dokładnie to, co zdaniem polskich centrystów jest przejawem komunizmu. Bo coraz trudniej udawać, że za retoryką zdrowego rozsądku nie kryją się przestarzałe hasełka sprzed trzydziestu lat.

Łukasz Dąbroś podjął na Twitterze rozpaczliwą próbę połączenia polskiego centryzmu z amerykańskim, pisząc, że Biden – w przeciwieństwie do roszczeniowej polskiej lewicy – mówi o „godności pracy”.

Przykro mi, ale to kolejne pudło. Rzeczywiście, Biden mówi o godności pracy, ale co ma na myśli? Ano między innymi podniesienie płacy minimalnej (i to z 7,25$ aż do 15$) oraz wzmocnienie roli związków zawodowych. Czyli znowu rzeczy, które prędzej znajdziecie w programie polskiej lewicy niż u polskich centrystów. I – uwaga, uwaga! – w przeciwieństwie do Agnieszki Gozdyry Biden mówiąc o „godności pracy”, nie ma na myśli pochwały nielegalnego zatrudniania dzieci.

Pora się z tym pogodzić – już nie tylko Europa, ale nawet Stany Zjednoczone daleko odjechały naszym centrystom. Więc kiedy mówią, że znajdują się w centrum, to należałoby zapytać „centrum czego?”. Partii Donalda Trumpa?

Źródło
Opublikowano: 2021-04-30 11:49:42