Adriana Rozwadowska:
Z kronikarskiego obowiązku, ale i z niejakim: wow!
W Trzemesznie, w zatrudniającym 800 pracowników, produkującym wełnę kamienną zakładzie Paroc (nazwa nic Wam pewnie nie mówi, ale umówmy się – masa nazw chińskich spółek nic nam nie mówi, a mogłyby nas skonsumować jednym slurpnięciem), 98 proc. załogi zagłosowało za strajkiem. Powody to przede wszystkim umowy czasowe zwane też „śmieciowymi” oraz wynagrodzenia: dla pracownika fizycznego – a praca tam to praca w pyle, czyli warunkach szkodliwych – znajdujące się w okolicach płacy minimalnej, mimo że Paroc rozwija się prężnie, zatrudnia, notuje zyski.
Doświadczenie pracowników jest zdaje się odwrotnie proporcjonalne do losów firmy, bo tak jak przez lat naście mogli np. korzystać z basenu, tak niedawno postanowiono im tę możliwość zabrać. Dopiero po protestach od zamiaru odstąpiono.
Dziś o 21 rozpocznie się strajk generalny. Staną maszyny, mają zostać wygaszone piece – a dodajmy, że Paroc produkuje 24/7, okrągły rok, z dwoma przerwami w Wigilię i bodaj Wielkanoc, codziennie spod zakładu odjeżdża 200 pełnych dóbr TIR-ów. Taki przestój to musi być dla zakładu nie lada perturbacja.
Nie dysponuję aktualnie listą polskich strajków ostatniej dekady, więc mogę się mylić trochę w tę albo we w tę, ale zdecydowanie jest to jedna z największych rzeczy – nie licząc ochrony zdrowia, ale to już zupełnie inna historia – jaką przyszło mi śledzić. Taka, ujmijmy to, jakby bardziej z krajów zachodnich, nie zaś grzecznej, strajkofobicznej Polski.
Na placu boju walczy tam oczywiście nieoceniony Grzegorz Ilnicki, bo jakżeby inaczej.
EDIT: O 21.10 piec zgasł.
Źródło
Opublikowano: 2021-08-04 17:50:52