„Dziś mija 40 lat od dnia kiedy Ronald Reagan ogłosił plan cięcia podatków. 86%

Tomasz Markiewka:


„Dziś mija 40 lat od dnia kiedy Ronald Reagan ogłosił plan cięcia podatków. 86% gospodarstw domowych awansowało do wyższej grupy zarobkowej. Przez 10 lat PKB rosło 7,3% rocznie” – pisze na Twitterze Tomasz Wróblewski, człowiek, który zwiedził większość polskich mediów: był redaktorem naczelnym „Newsweeka”, „Dziennika Gazety Prawnej”, „Rzeczpospolitej” i „Wprost”, obecnie pisuje w „Do Rzeczy”.

Z tymi danymi jest pewien problem – są całkowicie zmyślone. Za Reagana PKB rosło o 3% rocznie, czyli mniej więcej tak samo jak w latach poprzedzających słynne cięcia podatków. Dziś wiemy też, że na tych cięciach skorzystała tylko garstka najbogatszych.

Na stronie Onetu możecie z kolei przeczytać tekst będący owocem współpracy portalu z Instytutem Misesa. W środku teza, że Stany Zjednoczone mają najmniejsze nierówności na świecie. Jest ona absurdalna – USA mają nierówności na bardzo wysokim poziomie, a wśród krajów rozwiniętych są liderem pod tym względem.

Mariusz Janicki pisze na łamach „Polityki” o rosnącej świadomości, że „socjal i ideologicznie motywowana polityka podatkowa za bardzo już odrywają się od realnego wkładu pracy, indywidualnego wysiłku i właśnie sprawiedliwości społecznej”. Na jakiej podstawie tak twierdzi? Nie wiadomo. Dziwne to jednak tezy w kraju, gdzie nauczycielka płaci procentowo wyższe podatki od menadżera na samozatrudnieniu (ewenement w Unii Europejskiej), a nierówności dochodowe – jak pokazują badania Bukowskiego i Novokmeta – są niepokojąco wysokie, jedne z najwyższych w Europie.

Nie wierzę w to, że pojedynczy tekst, nie mówiąc już o tweetach, ma jakiekolwiek przełożenie na społeczeństwo. Wierzę natomiast w coś, co brytyjski dziennikarz George Monbiot nazywa „infrastrukturą perswazji”. Jeśli jakiś komunikat jest powtarzany tysiące razy, w różnych wersjach, w różnego rodzaju mediach, to wpływa na poglądy obywateli danego kraju. A straszenie socjalizmem, pieśni pochwalne na temat fundamentalizmu rynkowego Reagana, biadolenie nad rozbuchanym socjalem – to są rzeczy, które znajdziecie niemal we wszystkich polskich mediach. Od „Wyborczej” po „Do Rzeczy”.

Przyznam, że wkurza mnie, gdy przy dyskusji o podatkach, różni komentatorzy mówią „Och, Polacy nie chcą progresji”, tak jakby ta niechęć rodziła się spontanicznie w naszych głowach i nie miała nic wspólnego z ową infrastrukturą perswazji (osobiście użyłbym mocniejszego słowa niż „perswazja”, na podstawie podanych przykładów możecie domyślić się czemu). Jakoś przy innych tematach łatwiej przychodzi nam łączenie kropek. Wiemy, że propaganda rządowo-kościelna ma wpływ na stosunek czy to do uchodźców, czy do osób LGBT. Ale przy dyskusjach o kwestiach socjalnych udajemy, że kilkadziesiąt lat bombardowania określonym przekazem nie ma większego znaczenia, a Polacy po prostu czegoś chcą, albo nie chcą.

Niektórzy czasem pytają, czemu tak krytykuję tych „liberałów” (czytaj: fundamentalistów rynkowych), skoro to jest teraz u władzy. Ano dlatego, że ci ludzie nigdy nie są tak naprawdę w opozycji. Nie ma znaczenia, czy rządzi PO, czy Zjednoczona Prawica – fundamentaliści rynkowi są i tam, i tam, a infrastruktura perswazji cały czas pracuje na pełnych obrotach. Na szkodę większości z nas.

Źródło
Opublikowano: 2021-08-20 09:49:18