Aborcyjny Dream Team:


Pewnie niektóre z was pamiętają, że 1 września zmieniło się w Teksasie w USA. Pomimo tego, że w całym USA aborcja jest legalna za sprawą wyroku Sądu Najwyższego z 1973 roku do co najmniej 12. tygodnia ciąży, nowe prawo z Teksasu zakłada, że aborcja może być wykonana tylko do czasu wykrycia bicia serca u płodu. To oznacza, że po 6 tygodniu nie można przerywać ciąży w Teksasie. 6 tydzień ciąży to około 2 tygodnie po planowanej miesiączce – tak, słusznie zapewne myślicie – to bardzo mało czasu na ewnatulane działania obejmujące potwierdzenie ciąży, proces decyzyjny, znalezienie kasy na zabieg (w USA aborcja jest płatna około 500$), znalezienie lekarza_rki która wykona zabieg.

Od 1 września, czyli od tej fatalnej zmiany trwa szeroka akcja informacyjna o tym, że są fundusze aborcyjne, które pomagają opłacić wyjazd i koszt zabiegu w sąsiednim stanie. Coraz częściej mówi się też o tabletkach do aborcji. Dziś pojawił się ciekawy głos lekarza ginekologa, który na łamach Washington Post przyznał się do złamania nowego prawa. Postanowiłyśmy przetłumaczyć częściowo głos dr Alana Braida, żeby pokazać, że personel medyczny powinien myśleć przede wszystkim o potrzebach pacjentek_pacjentów. Często czytamy w prasie wywiady z polskimi ginekologami_ginekolozkami, którzy twierdzą, że polskie prawo wiąże im ręce i nic nie mogą zrobić. Biorąc pod uwagę to, że to ich praca, że też funkcjonują w opresyjnym systemie, że często mają rodziny na utrzymaniu, to mimo to chciałybyśmy, że polscy ginekolodzy i ginekolożki chociaż trochę eksperymentowali ze swoimi pozycjami, zobaczyli, że też mają prawo (wg nas obowiązek!) zmieniać ten system od środka, że swoje poglądy wobec aborcji powinni zostawiać poza gabinetami. Publikujemy głos tego amerykańskiego lekarza, bo może będzie dla kogoś inspiracją⬇️

Alan Braid
Dlaczego złamałem opresyjne teksańskie prawo antyaborcyjne?

1 lipca 1972 roku byłem świeżo po ukończeniu szkoły medycznej University of Texas i rozpocząłem rezydenturę z zakresu położnictwa i ginekologii w szpitalu w San Antonio. W tamtych czasach aborcja była w Teksasie nielegalna — chyba że psychiatra stwierdził, że kobieta ma skłonności samobójcze. Gdy kobieta miała pieniądze, kierowaliśmy ją do klinik w Kolorado, Kalifornii lub Nowym Jorku. Reszta musiała sobie radzić sama. Niektóre osoby podróżowały do Meksyku.
W tamtym roku w szpitalu widziałem, jak trzy nastolatki umierają z powodu nielegalnej aborcji. Nigdy ich nie zapomnę. Kiedy jedna z nich trafiła na izbę przyjęć, jej pochwa była wypełniona szmatami. Zmarła kilka dni później z powodu masywnej niewydolności narządowej, spowodowanej sepsą.
W szkole medycznej w Teksasie uczono nas, że aborcja jest integralną częścią opieki zdrowotnej. Kiedy Sąd Najwyższy wydał orzeczenie w sprawie Roe przeciwko Wade w 1973 roku, uznając aborcję za prawo konstytucyjne, umożliwiło mi to wykonywanie pracy, do której zostałem przeszkolony.

Przez następne 45 lat — nie licząc dwóch lat mojej nieobecności — praktykowałam ginekologię/położnictwo w Teksasie, przeprowadzając wymazy cytologiczne, badania ciążowe; porody (asystowałem przy poradach ponad 10 000 dzieci; i zapewniałem opiekę aborcyjną w klinikach w Houston i San Antonio, w Oklahomie.

W tym miesiącu wszystko się zmieniło. Nowe prawo w Teksasie, znane jako S.B. 8, praktycznie zakazało aborcji po szóstym tygodniu ciąży. Zamknęło to około 80 procent usług aborcyjnych, które świadczymy. Każdy, kto podejrzewa, że ​​naruszyłem nowe prawo, może mnie pozwać o co najmniej 10 000 dolarów. Mogą również pozwać każdego, kto pomaga osobie uzyskać aborcję po przekroczeniu nowego limitu, w tym również kierowcę, który przywozi pacjentkę do mojej kliniki.
Dla mnie to znowu rok 1972.

I dlatego rankiem 6 września przeprowadziłem aborcję. Kobieta była w pierwszym trymestrze, ale przekroczyła już nową prawną granice czyli 6. tydzień.
Zrobiłem to ponieważ miałem obowiązek opieki nad tą pacjentką, jak robię to w stosunku do wszystkich pacjentów, i dlatego, że ma podstawowe prawo do otrzymania tej opieki.
W pełni rozumiem, że mogą wystąpić konsekwencje prawne.

Chociaż nigdy nie pytamy, dlaczego ktoś przyszedł do naszej kliniki, osoby często nam same to mówią. Kończą szkołę albo mają już trójkę dzieci, są w przemocowym związku, albo po prostu to nie jest dobry czas. Większość osób mam już dzieci. Większość z nich ma od 18 do 30 lat. Wiele z nich zmaga się z problemami finansowymi – ponad połowa kwalifikuje się do jakiejś formy pomocy finansowej od nas.
Kilka razy w miesiącu jakaś osoba zwierza się, że potrzebuje aborcji, ponieważ została zgwałcona. Czasami zgłasza to na policję; częściej nie.

Jeszcze przed zmianą z 1 września Teksas miał jedne z najbardziej restrykcyjnych przepisów dotyczących aborcji w kraju. Obejmowało ono 24-godzinny obowiązkowy oczekiwania do namysłu pomiędzy wizytami, co oznacza, że ​​osoba musiała odbyć co najmniej dwie wizyty w naszej klinice. Obowiązkowe USG. W przypadku nieletnich wymagana zgoda rodziców, chyba że uzyskają zgodę sądu.

A jednak, pomimo tych ograniczeń, zawsze byliśmy w stanie świadczyć troskliwą opiekę do ustawowego limitu 22 tygodni. Oznaczało to zatrudnienie większej liczby pracowników_pracownic, wszystko trwało dłużej, ale dawaliśmy radę.
Do 1 września.

Od 1 września większość naszych pacjentek jest w zbyt zaawansowanej ciąży, aby kwalifikować się do opieki aborcyjnej. Mówię im, że możemy przeprowadzić zabieg tylko wtedy, gdy nie możemy zobaczyć aktywności serca płodu w trakcie USG, które zwykle pojawia się po około sześciu tygodniach.

Napięcie jest nie do zniesienia, gdy te osoby leżą, czekają i boją się, że usłyszą ten dźwięk.
Jeśli wykryjemy aktywność serca, musimy skierować je do innego stanu. Jedna z moich aktualnych pacjentek ma 42 lata. Ma czworo dzieci, trójka z nich ma mniej niż 12 lat. Poradziłem jej, zeby pojechała na zabieg do Oklahomy. To dziewięć godzin jazdy w jedną stronę. Wyjaśniłem, że możemy pomóc w finansowaniu. Powiedziała mi, że nie może jechać, nawet jeśli załatwilibyśmy jej prywatny odrzutowiec. „Kto zajmie się moimi dziećmi?” zapytała mnie. „A co z moją pracą? Nie mogę wziąć wolnego.”
Rozumiem, że wykonując aborcje wbrew nowemu prawu podejmuję osobiste ryzyko, ale jest to coś, w co mocno wierzę.
Mam córki, wnuczki i siostrzenice. Uważam, że aborcja jest istotną częścią opieki zdrowotnej. Spędziłem ostatnie 50 lat lecząc i pomagając pacjentkom. Nie mogę po prostu usiąść i patrzeć, jak wracamy do 1972 roku.

[zrzut ekranu z new york times]


Źródło
Opublikowano: 2021-09-19 12:21:05